Sprawa Ewy Tylman: policjanci wymuszali zeznania na Adamie Z.? Śledztwo od nowa
Prokuratura Okręgowa w Zielonej Górze podjęła umorzone wcześniej śledztwo ws. rzekomego przekroczenia uprawnień przez poznańskich policjantów przesłuchujących Adama Z. oskarżonego o zabójstwo Ewy Tylman.
Jak powiedział rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze Zbigniew Fąfera, prokurator, który prowadził wcześniej umorzone śledztwo, po zapoznaniu się z argumentami zażalenia wniesionego przez pełnomocników pokrzywdzonego, postanowił przychylić się do wniosku o przesłuchanie dodatkowo kilku świadków.
- Czynności te przeprowadzone zostaną w najbliższym czasie i po ich wykonaniu ponownie analizie podlegać będzie całość zgromadzonego materiału dowodowego - dodał rzecznik.
Zażalenie na decyzję o umorzeniu śledztwa złożyli obrońcy Adama Z., ale sąd nie musiał go rozpatrywać, gdyż prokuratura sama postanowiła jeszcze raz przyjrzeć się sprawie - napisała w poniedziałek "Gazeta Wyborcza".
"Byłem poniżany i bity"
Śledztwo zostało wszczęte po zawiadomieniu Adama Z., który zarzucał policjantom m.in. zmuszanie do składania obciążających go wyjaśnień. Utrzymywał, że po zatrzymaniu, podczas wstępnego przesłuchania był poniżany, obrażany i przemocą zmuszany przez policjantów do złożenia obciążających go wyjaśnień.
Na mocy decyzji Prokuratora Regionalnego w Poznaniu rozpoznanie sprawy przekazano poza rejon poznański, a konkretnie do Prokuratury Rejonowej we Wschowie. Na wniosek prokuratury wschowskiej w styczniu br. śledztwo kontynuował Wydział Śledczy Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze.
Pod koniec lutego zapadła decyzja o umorzeniu postępowania. Prokuratura informowała wówczas, że po przesłuchaniu świadków oraz analizie dokumentacji procesowej i medycznej prokuratorzy ze Wschowy i Zielonej Góry nie potwierdzili wersji wydarzeń przedstawionej w zawiadomieniu przez Adama Z.
"Mam takie zaniki pamięci"
"Tak mi jest źle, tak się o nią boję. Boję się, że nie żyje, że do tego doprowadziłem. Nie wiem jakim cudem, bo kochałem ją jak siostrę" – pisał w SMS-ach Adam Z., udostępnionych przez pelnomocnika rodziny Ewy Tylman. "Mam takie zaniki pamięci, że to ch... potrzebuję pomocy. Chcę, żeby wszystko było ok, żeby nic się jej nie stało. Czuje się najgorzej, jak tylko można" - pisał Adam Z. dp przyjaciela.
Według prokuratury 23 listopada 2015 roku, Adam Z. zepchnął Ewę Tylman ze skarpy, a później nieprzytomną wepchnął do Warty. Za zabójstwo z zamiarem ewentualnym Adamowi Z. grozi kara do 25 lat więzienia lub dożywocie.
W lutym sąd zmienił kwalifikację czynu z zabójstwa na nieudzielenie pomocy. Grozi za to do 3 lat więzienia. Od dwóch miesięcy Adam Z. nie czeka na wyrok w areszcie. Sąd zastosował wobec niego dozór policji dwa razy w tygodniu i zakazał mu opuszczania kraju.
Adam Z. nie przyznaje się do zarzucanego mu czynu. W trakcie procesu nie podtrzymał wcześniejszych wyjaśnień przytoczonych przez sąd, w części dotyczącej tego, co się działo po wyjściu z klubu. Twierdzi, że nie pamięta okoliczności, w jakich miała zginąć Ewa Tylman, a do niekorzystnych dla siebie wyjaśnień zmuszali go policjanci.
Zabójca z celi oskarża Adama Z.
Podczas ostatniej rozprawy w sprawie zabójstwa Ewy Tylman prokuratura złożyła wniosek do sądu o przesłuchanie dwóch nowych świadków. Jednym z nich ma być aresztant, Kacper Ch., który w liście wysłanym prokuratorowi opisał, jak Adam Z. przyznał mu się do wepchnięcia 26-latki do rzeki. kacper Ch. jest skazany za brutalne zabójstwo partnera.