Sprawa Durczoka. Uzasadnienie wyroku miażdżące
"Zachowanie Kamila Durczoka miało znamiona molestowania seksualnego” – czytamy w sporządzonym właśnie przez warszawski sąd uzasadnieniu wyroku, który zapadł w wygranym przez "Wprost” procesie.
Sąd Okręgowy w Warszawie w poniedziałek, 14 maja, zdecydował, że AWR "Wprost" i byli dziennikarze tygodnika "Wprost" nie muszą przepraszać Kamila Durczoka za artykuły oparte na anonimowych wypowiedziach dziennikarki TVN, która miała być molestowana przez byłego szefa "Faktów TVN". Domagał się on od tygodnika przeprosin i dwóch milionów złotych odszkodowania.
Proces wytoczony przez Kamila Durczoka dotyczył dwóch tekstów zamieszczonych w lutym 2015 roku.
Wyrok był ogłaszany za zamkniętymi drzwiami, a Kamil Durczok twierdził, że sąd w ani jednym miejscu nie orzekł, że ludzie zatrudnieni we "Wprost" napisali prawdę.
Teraz sędzia Anna Tyrluk-Krajewska sporządziła pisemne uzasadnienie wyroku. Jaka zatem jest prawda?
"Zdaniem sądu należy stwierdzić, że z punktu widzenia definicji molestowania zawartej w kodeksie pracy zachowanie powoda miało znamiona molestowania, wobec czego przytoczone wypowiedzi powoda wpisywały się w kontekst publikacji poświęconych temu problemowi" - brzmi uzasadnienie wyroku.
Tygodnik zwraca uwagę, że pierwsza osoba, która publicznie potwierdziła zarzuty wobec Durczoka to dziennikarz Tomasz Sekielski. "Milczenie to typowa reakcja świadków. Sekielski je przerwał" – pisze "Wprost".
Jak czytamy we "Wprost", proces był niezwykle trudny, a świadkowie z bólem opisywali zachowanie Durczoka. Wielu kolegów nadal kryło byłego szefa. Ale "tama milczenia została przerwana".
W uzasadnieniu zawarty jest opis jednej z sytuacji, która miała miejsce w klubie "Tango": "Rozmawiający siedzieli blisko siebie, w zacisznym miejscu – Kamil Durczok mówił o swojej chorobie, że idzie na badania, że lekarz coś mu wykrył, odpiął koszulę, pokazywał na tors i powiedział, że jest coś nie tak. Wygłosił uwagę, mówiąc o koleżance, która akurat tańczyła, że chętnie by się wślizgnął pomiędzy jej uda. Odchodząc, zapytał [rozmówczynię – red.], czy pojedzie do niego do domu, i oświadczył, że nie ma majtek pod jeansami (lub że nie nosi majtek pod jeansami)".
W procesie ustalono także, że Kamil Durczok wysyłał współpracownicom SMS-y o charakterze seksualnym.
Zwrócono też uwagę, że przed ukazaniem się artykułu, dziennikarze tygodnika starali się uzyskać jego komentarz. Według sądu nie udzielając wypowiedzi, Durczok powinien zdawać sobie sprawę z konsekwencji takiej decyzji.
Zobacz także: "Fake, dno, manipulacja". Bartosz Kramek o filmie z udziałem jego żony
Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl