Spór o przesłuchanie Hołowni. Słowa marszałka dzielą koalicję
Zapowiedź prokuratury w sprawie przesłuchania Szymona Hołowni po jego słowach o "zamachu stanu" zaognia spór w koalicji rządzącej. Politycy Polski 2050 uważają, że wyjaśnienia marszałka Sejmu zamykają sprawę, a ruch śledczych to nadgorliwość. Koalicjanci uznają jednak, że działania prokuratury są naturalną konsekwencją.
Informacja Prokuratury Okręgowej w Warszawie o tym, że w najbliższych dniach lub tygodniach planowane jest przesłuchanie marszałka Sejmu w związku z jego wypowiedziami o "zamachu stanu" nie wszystkim w koalicji rządzącej się spodobała. Współpracownicy Hołowni od weekendu próbują przekonywać, że wypowiedź ich lidera była wyłącznie publicystyką, a dodatkowe wyjaśnienia opublikowane w mediach społecznościowych powinny zamykać sprawę. Niechętnie wracają do komentowania wypowiedzi i powtarzają, że ich lider użył sformułowania "zamach stanu" w znaczeniu przenośnym.
Oświadczenie Hołowni, zamieszczone na prywatnym profilu w mediach społecznościowych, nie satysfakcjonuje jednak śledczych, dlatego zamierzają sprawdzić, czy aby na pewno wypowiedzi drugiej osoby w państwie nie były podżeganiem do zamachu stanu.
Wirtualna Polska potwierdziła, że dotychczas termin przesłuchania marszałka Sejmu nie został jeszcze ustalony. Kancelaria Sejmu nie odpowiedziała na razie na pytania, jak odnosi się do zapowiedzi przesłuchania, ani do kiedy Hołownia przebywa na urlopie, o którym informowali jego partyjni współpracownicy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Nie bardzo wiedział". Nocne rozmowy z PiS "opłaciły się" Hołowni?
Śliz: Przedwczesna zapowiedź prokuratury
Według Pawła Śliza, szefa klubu Polski 2050, zapowiedź przesłuchania Hołowni to "nadgorliwość prokuratury".
- Marszałek jednoznacznie powiedział, że chodzi o publicystykę polityczną, a nie termin z Kodeksu karnego. Pan marszałek ma świadomość odpowiedzialności, jaka na nim spoczywa. Gdyby miał wiedzę, że mogło dojść do przestępstwa, to na pewno zawiadomiłby stosowne organy ścigania - mówi współpracownik Hołowni w rozmowie z WP.
Śliz twierdzi również, że w wypowiedzi Hołowni nie widzi nic, co mogłoby nosić znamiona czynu zabronionego. - Słowa marszałka odnosiły się do wypowiedzi medialnych, które sugerowały, by odsunąć ślubowanie Karola Nawrockiego. Uważam, że prokuratura powinna odmówić wszczęcia śledztwa w tej sprawie. Ale jeśli prokuratura widzi konieczność przesłuchania, to obowiązkiem pana marszałka jest stawić się w prokuraturze - dodaje poseł, choć podtrzymuje, że zapowiedź prokuratury jest "przedwczesna".
Marszałek Sejmu w wywiadzie w Polsat News nie odnosił się jednak wyłącznie do medialnych wypowiedzi, które sugerowały odroczenie zaprzysiężenia Nawrockiego. Mówił również o kuluarowych rozmowach - w tym w gronie liderów koalicji. Wniosek w sprawie przesłuchania marszałka Sejmu zapowiadał Bartosz Lewandowski z Centrum Interwencji Procesowej Ordo Iuris. Mecenas opublikował w mediach społecznościowych wpis, w którym informował, że "w imieniu pokrzywdzonej KRS złożył do Prokuratury Okręgowej w Warszawie wniosek dowodowy o przesłuchanie pana marszałka w charakterze świadka".
Hołownia stwierdził w Polsat News, że "wielokrotnie proponowano mu, czy sugerowano, rozpytywano, czy jest gotowy przeprowadzić zamach stanu, bo do tego to się sprowadza". Jego zdaniem, "to było testowanie, co zrobi". - Mówię o "zamachu stanu", mając na myśli sytuację, w której prezydent został wybrany, a ja mówię: nie podoba mi się ten prezydent, to może go nie zaprzysięgnę, pobędę sobie prezydentem, bo przecież takie były koncepcje — powiedział.
- Mieliśmy też na ten temat rozmowę w gronie liderów i kiedy (...) padło ze strony premiera Donalda Tuska takie pytanie: "no to panowie, pojawiają się takie głosy, co robimy?" - chcę powiedzieć, że ja miałem jednolite zdanie z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem i Włodzimierzem Czarzastym -dodał Hołownia w wywiadzie.
Żukowska: Trzeba brać odpowiedzialność za słowa
Anna Maria Żukowska nie ma wątpliwości, że działania prokuratury są logiczną konsekwencją wypowiedzi lidera Polski 2050. Szefowa klubu Lewicy podkreśla, że słowa marszałka Sejmu jasno wskazywały na to, że miał na myśli nie tylko publiczne wypowiedzi prawników, którzy w mediach prezentowali swoje poglądy na temat odroczenia zaprzysiężenia Nawrockiego, ale wskazywał na bezpośrednie rozmowy.
- Uważam, że wezwanie marszałka Sejmu do prokuratury jest uzasadnione, bo nie można sobie bezkarnie szafować sformułowaniami z Kodeksu karnego, nazywając je publicystycznymi, gdyż one publicystycznymi nie są. To jest zjawisko, które pan Hołownia opisał jako namawianie do przeprowadzenia zamachu stanu, a politycy jego formacji nie odżegnują się od takich określeń - komentuje w WP Żukowska.
- Wielokrotnie w swoich wypowiedziach medialnych mówią, że pan marszałek był namawiany do takiego zachowania. Jeżeli rzeczywiście był namawiany, to wypada sprawdzić, czy są przesłanki wystąpienia takiego przestępstwa, czy podżegania do jego popełnienia. Trzeba brać odpowiedzialność za swoje słowa - podkreśla Żukowska.
- Hołownia twierdzi, że przychodzili do niego politycy, by go namawiać do określonego działania. To jest zupełnie inna sytuacja, niż wsłuchiwanie się w głosy profesorów prawa, którzy w mediach prezentowali swoje koncepcje dotyczące zaprzysiężenia Nawrockiego. Chciałabym się dowiedzieć, którzy konkretnie politycy przychodzili w tej sprawie, bo to już się robi poważniejsza historia - dodaje.
Szefowa klubu Lewicy nie jest zdziwiona tym, że wypowiedzi marszałka Sejmu są wykorzystywane przez PiS. - Jak się jest drugą osobą w państwie, to należy zakładać, że każde zdanie, jakie się wypowie, będzie rozbierane na czynniki pierwsze i będzie wykorzystywane przez różne osoby, które są wrogami politycznymi obozu rządzącego. Oczekuję, że Hołownia to wyjaśni - puentuje posłanka.
Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski