Spór o lockdown i obostrzenia. Potężny dylemat w rządzie PiS
Przedsiębiorcy w całej Polsce idą na wojnę z rządem. A rząd zdaje sobie sprawę ze skali buntu przeciwko przedłużanym obostrzeniom. W obozie władzy trwa spór o to, co dalej zrobić z już nawet nie pełzającym, ile faktycznym lockdownem. A politycy PiS się żalą: - Nawet nasi wyborcy zaczynają mieć nas dosyć.
15.01.2021 | aktual.: 03.03.2022 06:19
Pierwsze tygodnie nowego roku są fatalne, jeśli chodzi o nastroje społeczne. W całej Polsce organizowane są protesty przedsiębiorców, którzy wprost przyznają: lockdown zabija finansowo nas i nasze rodziny.
Polityk PiS: - Zdajemy sobie sprawę ze skali tego przerażenia, bo sami mamy znajomych i krewnych, którym tłumaczymy się z tej tragicznej bądź co bądź sytuacji. Nasi wyborcy już nam robią kocioł, a zaczęli w nas uderzać najboleśniej ci, na których zawsze mogliśmy liczyć. Z południa i wschodu Polski, z małych miejscowości. Dla wielu z nich jesteśmy dziś "odklejeńcami" z Warszawy. Pandemia politycznie zaczyna nas wyniszczać.
Nowe obostrzenia. Lockdown czy nie? Koalicją targają dylematy
Piątek 15 stycznia to ważny dzień dla rządu i części przedsiębiorców: w tym dniu rusza Tarcza Finansowa 2.0 Polskiego Funduszu Rozwoju. To wsparcie dla kilkudziesięciu branż najbardziej dotkniętych drugą falą pandemii. O jej szczegółach piszemy tutaj.
Przedstawiciele obozu władzy zdają sobie jednak sprawę, że żadna pomoc nie będzie wystarczająca dla ludzi, którzy tracą dziś nierzadko swój dobytek życia.
Rządzący mają świadomość powagi sytuacji: mimo że sytuacja pandemiczna nie jest tak zła, jak jesienią, a w Polsce ruszają powszechne zapisy na szczepienia, to wiadomo, że za rogiem czai się tzw. trzecia fala pandemii. Idzie okres grypowy, a sytuacja w Europie pokazuje, że przedwczesny optymizm szybko tłumiony jest przez kolejne mutacje koronawirusa. To realne zagrożenie, które spędza sen z oczu ludziom z rządu odpowiedzialnym za walkę z pandemią.
Dlatego też - jak wynika z naszych rozmów - koalicją rządzącą targają dylematy: co w tej sytuacji zrobić? - Dziś nie wiadomo. Plan nie sięga dalej niż dwa tygodnie do przodu - słyszymy z rządu.
- To jest problem - zauważa nasz rozmówca z klubu PiS. I przypomina: jesienią 2020 roku rząd przedstawił progi etapów zasad bezpieczeństwa, co ucieszyło ludzi: "wreszcie będziemy wiedzieć, na czym stoimy". - A dziś o tych progach wszyscy zapomnieli. Nikt tego nie przestrzega, nikt na to nie patrzy, a podawanej codziennie liczby zakażonych nikt już nie traktuje poważnie - stwierdza nasz rozmówca.
Rozgoryczenie ludzi widać na ulicach - codziennie o kolejnych akcjach przedsiębiorców i planowanych protestach informujemy w WP i Money.pl - i rząd także je widzi. Wie też, że wiele biznesów "umiera" w ciszy, nie na ulicy. Ale przedsiębiorcy również się bronią: skarżą do sądów decyzje administracyjne rządu i... wygrywają. Przypadków jest sporo.
- Dlatego to nie żadna mandatowa aferka czy celebryci z WUM-u zajmują dziś całą państwową administrację - przyznaje nasz rozmówca z rządu, świadomy powagi sytuacji.
Kluczowy problem początku roku: coraz więcej przedsiębiorców deklaruje, że złamie przepisy i otworzy ponownie swoje działalności. Zresztą - w wielu miejscach w Polsce już się to dzieje. Powód? Grozi im bankructwo.
Przedsiębiorcy przestrzegają, że otworzą się na klientów mimo grożących im wysokich kar pieniężnych. A to oznacza otwartą wojnę z państwem: sandepidem, policją, wreszcie - z rządem.
Scenariusze na lockdown. Resort zdrowia nie chce luzowania
Dlatego priorytetem dla rządu jest dziś rozstrzygnięcie lockdownowego dylematu: przedłużać obostrzenia czy nie. A jeśli przedłużać - to które? - Rwiemy sobie przy tym resztki włosów z głowy - przyznaje nasz rozmówca z PiS.
Pojawiają się różne koncepcje: wicepremier i minister rozwoju Jarosław Gowin chce, by kolejne branże stopniowo i w odpowiednim reżimie sanitarnym wracały do normalnego funkcjonowania od początku lutego. - Chcielibyśmy powoli wracać do zdejmowania obostrzeń, ale musimy się przede wszystkim kierować zaleceniami Ministerstwa Zdrowia - mówi nam szef gabinetu wicepremiera Gowina w KPRM Jan Strzeżek.
O innej koncepcji także głośno mówi się w rządzie: to czarny scenariusz, zakładający utrzymanie lockdownu do kwietnia - podobnie, jak robią to niektóre kraje UE (zaostrzone przepisy zostały wczoraj choćby we Francji, gdzie funkcjonuje godzina policyjna). - O przedłużeniu obostrzeń o kolejny miesiąc-dwa przebąkują urzędnicy z resortu zdrowia, sam minister Niedzielski poważnie zakłada taki scenariusz - mówi nasz informator, bywalec korytarzy budynku przy ulicy Miodowej w Warszawie.
Na co zdecyduje się rząd? Trudno to przewidzieć - zwłaszcza że z ośrodków władzy płyną różne, wykluczające się często scenariusze.
Lockdown czy luzowanie obostrzeń?
Od części przedstawicieli obozu rządzącego słyszymy, że raczej nie może być mowy o szerszym otwarciu gospodarki w lutym (być może z wyjątkiem niektórych sklepów w galeriach handlowych, o czym wspomina Gowin).
- Jeżeli uda nam się skutecznie w pierwszym kwartale zaszczepić osoby najbardziej narażone na ryzyko najgorszych konsekwencji COVIDU-u, możemy wykonywać odważniejsze kroki. Jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że te obostrzenia po pierwszym kwartale będziemy znosili - zapowiedział minister zdrowia Adam Niedzielski w programie "Tłit".
Z kolei prof. Andrzej Horban - główny doradca premiera ds. pandemii - publicznie przyznaje: "jeżeli w ciągu tygodnia, dwóch, nie będzie wzrostu zakażeń, zaproponujemy luzowanie obostrzeń".
Ale - jak zwracają uwagę nasi rozmówcy - jest to na razie przedwczesny optymizm. - Nie ma na razie na to zgody ministra zdrowia, a prof. Horban zbyt często mówi w mediach rzeczy, których nie powinien. Raczej staramy się obniżać oczekiwania niż rozbudzać nadzieje - przekonuje polityk z rządu.
Tyle że podobną koncepcję przedstawił w programie "Money To się Liczy" minister finansów Tadeusz Kościński. Przyznał, że "już za dwa-trzy tygodnie obostrzenia mogą być już trochę mniejsze", a "za dwa-trzy miesiące możemy powoli myśleć, że wracamy do normalności". Zapowiedzi te brzmią jednak tyle optymistycznie, co mgliście.
- Do żadnych koncepcji dziś bym się nie przywiązywał - studzi oczekiwania jeden z polityków z administracji rządowej. - Decyzję w sprawie otwarcia szkół dla klas I-III podejmowano w ostatniej chwili. Zdecydowano się na otwarcie: kosztem otworzenia galerii handlowych - ujawnia nasz rozmówca.
Koalicjanci o odpowiedzialności premiera
Wedle naszych informacji, wkrótce ma odbyć się Rada Koalicyjna Zjednoczonej Prawicy. Ostatnio gremium to obradowało na temat lockdownu w listopadzie ubiegłego roku.
Co zatem dzisiaj o przedłużeniu obostrzeń myślą koalicjanci PiS? - Bezpośrednio się tym nie zajmujemy, to jest odpowiedzialność premiera, ministra rozwoju i ministra zdrowia. My opowiadamy się za zdrowym rozsądkiem, prosimy zawsze o konkretne dane i analizy, na podstawie których podejmowane są kolejne decyzje o obostrzeniach. Dane te obejmują m.in. skalę rozprzestrzeniania wirusa, kontekst społeczny, sytuację gospodarczą. Tam, gdzie to możliwe, chcemy, by umożliwiono ludziom robić biznes. Oczywiście z zachowaniem maksymalnych reżimów sanitarnych - powiedział Wirtualnej Polsce wiceminister Michał Woś.
Jak mówi współpracownik ministra Zbigniewa Ziobry: - Pierwszy, marcowy lockdown był konieczny, bo nie wiedzieliśmy do końca, z czym mamy do czynienia. To był czas na przygotowanie państwa. Dziś każda kolejna decyzja powinna być podejmowana przez premiera i ministra zdrowia, z absolutnie pełną odpowiedzialnością.
Obostrzenia w Polsce. Emilewicz symbolem problemów PiS
Wedle naszych informacji, w niezwykle newralgicznym pandemicznie tygodniu rządzący - na czele z prezesem PiS, o koalicjantach nie wspominając - wściekli się na byłą wicepremier i posłankę klubu PiS Jadwigę Emilewicz. Nie bez powodu.
- Takie historie, jak ta z Jadzią i nartami, mogą nomen omen wywołać lawinę i nas zmieść. Jak my zaczniemy publicznie łamać własne obostrzenia, to nas taczkami wywiozą. Emilewicz pokazała ludziom środkowy palec i to w najgorszym momencie. Każdy z nas to wie i nikt się tu czarować nie zamierza - przyznaje polityk PiS.
Jeden z koalicjantów: - Do problemów faktycznych i komunikacyjnych, dokładamy kolejny: wizerunkowy.
Sama Emilewicz - jak przyznał wicemarszałek Ryszard Terlecki - może zostać zawieszona w prawach członka klubu PiS. Do tego dochodzi jeszcze ujawniona przez o2.pl sprawa z obecnością innego polityka klubu PiS - wiceministra Artura Sobonia - na meczu siatkarskim (Soboń przeprosił).
Obie te historie - przede wszystkim ta z posłanką Emilewicz, która, w przeciwieństwie do wiceministra Sobonia, nie przeprosiła i szła w zaparte - mogą być symbolem problemów, z jakimi będą musieli sobie poradzić rządzący w pierwszych tygodniach 2021 roku.
Teflonowość PiS - jak zauważają to zresztą sami politycy tej partii - powoli się kończy.