Spokojnie, to tylko święta. Biznes kurierski ściga się z czasem
Mam dość. Rzucam tę robotę, będę jeździł na Uberze - denerwuje się kurier, który późnym wieczorem przywozi mi paczkę. Rozwozi je od szóstej rano, na nogach jest jeszcze dłużej. A mój adres to jeszcze nie koniec na dziś. Pędzi więc dalej. Tak właśnie wygląda dzień pracy kuriera tuż przed świętami.
21.12.2017 17:59
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Polacy kochają zakupy przez internet. GUS policzył, że w sieci kupuje już 13,2 milionów z nas. Czyli o 900 tys. więcej niż rok temu. Okres żniw dla e-handlu przypada przed świętami, kiedy siadamy do komputerów, by kupić prezenty dla najbliższych. A to, co kupione, musi być też dostarczone. Dużo paczek, mało czasu. Efekt? Opóźnione przesyłki, przepełnione paczkomaty, niedotrzymane terminy. I wojna nerwów: dojdzie przed pierwszą gwiazdką, czy nie dojdzie?
Czekając na kuriera
Dostawa prosto do domu to jedna z największych wygód kupowania przez internet. Pod warunkiem, że wiemy, kiedy przyjedzie kurier. Jeśli nie, to siedzimy uwiązani w domu. Tak jak Michał, który przez trzy dni dostawał SMS-y, że już dzisiaj dostanie swoją przesyłkę.
- To jakiś absurd. Nawet nie mam jak zadzwonić i się dowiedzieć, gdzie jest moja paczka, bo telefonu nie ma. Mogę złożyć reklamację przez formularz na stronie, ale ja nie chcę reklamować usługi, tylko dowiedzieć się, kiedy mogę się spodziewać kuriera - opowiada.
Mateusz ma inny problem. Mieszka na grodzonym osiedlu, ze szlabanem na wjeździe. - Kurierzy nawet nie kłopoczą się wjeżdżaniem. Wszystkie paczki zostawiają w budce strażników. Wygląda to tak, że ci biedni strażnicy nie mają gdzie siedzieć, bo budka po dach załadowana paczkami. A jak się chce odebrać swoją, to trzeba ją sobie znaleźć i wygrzebać - opowiada.
Twarde życie sortowni
Ale to już mała niedogodność w porównaniu z sytuacją, gdy nasza przesyłka utknie w sortowni. Od komentarzy w sieci włos się jeży na głowie. Szczególnie jeśli dostawca obiecuje, że doręczy paczkę w dwa dni. Tymczasem może ona utknąć w sortowni nawet na tydzień. Klient może dzwonić i próbować poganiać. Ale czy się dodzwoni? Wątpliwe.
- Przesyłka wysłana do mnie 11.12 pocztexem 48, za którego zapłaciłam 17 zł, 0d 12.12 leży na WER Warszawa i ani drgnie. 13.12 powinna być u mnie, jest 18.12. Super, po prostu super - pisze Agnieszka na forum poświęconemu Węzłowi Ekspedycyjno-Rozdzielczemu w Warszawie. - Moja paczka leży tam od dziewięciu dni i żadnej informacji - denerwuje się kolejna internautka.
Podobną historię opowiada Jan. Jego paczka trafła do sortowni 14 grudnia. 20 grudnia leżała tam nadal, choć po 48 godzinach od nadania miała trafić do jego rąk. - A mówimy tu o przesyłce krajowej. Nie idzie z drugiej półkuli, tylko z Krakowa - mówi. - Na szczęście mam "awaryjne" prezenty, inaczej nie wiem, co bym zrobił - dodaje.
Najbliższy paczkomat w Wrocławiu
Biorąc to pod uwagę, jeżdżenie po mieście w poszukiwaniu paczkomatu to drobiazg. Moda na przekierowanie paczek do najbliższego wolnego paczkomatu pojawiła się niedawno. Kiedy wszystkie przegródki w automacie są zajęte, to dostarczyciel przekierowuje je tam, gdzie jeszcze jest miejsce. Czasem wystarczyłoby, żeby ktoś zabrał swoją przesyłkę 10 minut wcześniej by następny nie musiał jeździć do innego paczkomatu. Informację o możliwości przekierowania przesyłki dostają wszyscy czekający na dostawę z InPost.
To może odbiór z innego miejsca, niż paczkomat? Małgosia odbierała paczkę w saloniku RUCH. - Za ladą leżała sterta paczek, a pani sprzedawczyni nie miała czasu sprzedawać biletów i gazet, bo co chwila wchodził ktoś po paczkę i całą tę furę trzeba było przekładać od nowa - opowiada.
Sebastian odbierał natomiast paczkę... w sklepie mięsnym. - Leżały sobie te paczki tam na ladzie. Zamiast mięsa. Dobrze, że w mojej nie było ubrań. Nie wiem, jak wytłumaczyłbym żonie, że szalik pachnie kiełbasą - opowiada.