Spięcie na konferencji SG. Padło pytanie o dzieci z Michałowa
Spięcie rzeczniki prasowej Straży Granicznej Anny Michalskiej z dziennikarką podczas konferencji na temat sytuacji w Podlaskiem. - To jest pani deklaracja, jakiś manifest? - odpowiedziała m.in. Anna Michalska na pytanie o brak tłumacza podczas wydawania decyzji ws. zawróceniu rodzin z Michałowa.
Podczas czwartkowej konferencji prasowej rzecznik prasowy Straży Granicznej Anna Michalska przekazała, że minionej doby odnotowano niemal 700 prób nielegalnego przekroczenia granicy polsko-białoruskiej oraz dane na temat hospitalizowanych migrantów.
Spięcie na konferencji SG. Padło pytanie o dzieci z Michałowa
Na pierwsze słowa dziennikarki TVN24 Mai Wójcikowskiej, że zamierza zapytać o dzieci z Michałowa, rzeczniczka skomentowała: "mój ulubiony temat". Reporterka zapytała o to, czy Straż Graniczna jest pewna, że dzieci z Michałowa nie zostały przewiezione w środek puszczy, ale gdzieś, gdzie zapewnione będą mogły mieć humanitarne warunki.
- Z tego względu, że mamy stan wyjątkowy, różne osoby zawracane są tam, gdzie przekroczyły tę granicę, dlatego nie możemy udzielić odpowiedzi na pytanie, gdzie osoby te zostały przewiezione. Natomiast, jeśli chodzi o to, czy Straż Graniczna wie, gdzie są te rodziny, odpowiadam: nie wie - odpowiedziała rzeczniczka.
Anna Michalska potwierdziła też, że SG nie monitoruje, co dalej stało się z tymi rodzinami. Podkreśliła jednocześnie, że zostały one zawrócone do miejsca, gdzie są bezpieczne.
Gdy reporterka TVN24 dopytywała, czy w przypadku, gdy nie ma jasności co do woli rodzin z Michałowa ws. azylu, nie należało poczekać na tłumacza, rzeczniczka przerwała jej i zapytała innych dziennikarzy "czy są jakieś inne pytania?".
- To jest pani deklaracja, jakiś manifest? - zapytała dziennikarkę, gdy ta pytała jednak, czy decyzję o zawróceniu rodzin z Michałowa podjęto bez udziału tłumacza. - Straż Graniczna jest formacją profesjonalną i dokładnie wie, co robi - stwierdziła rzeczniczka.
Źródło: TVN24