Spadek popularności Blaira
Tony Blair (fot. AFP)
Brytyjska opinia publiczna traci zaufanie do premiera Tony'ego Blaira. Zaledwie 30% wyborców uważa obecnie, że szef rządu jest godny zaufania. W lipcu ten wskaźnik społecznego zaufania do niego był o 9 punktów procentowych wyższy.
25.09.2003 | aktual.: 25.09.2003 12:54
Guardian opublikował wyniki najnowszego sondażu, dotyczącego Blaira, coraz ostrzej krytykowanego w związku z samobójstwem eksperta do spraw irackiej broni masowego rażenia. Z pewnością nie jest to dla niego przyjemna lektura.
Aż 61% Brytyjczyków nie jest dziś w pełni zadowolonych z tego, jak Blair radzi sobie na czele rządu. 70% ankietowanych uznało, że za bardzo absorbuje go kreowanie rządowego wizerunku w mediach. Niemniej jednak, 52% wciąż nie odmawia mu kompetencji jako premierowi.
"Guardian" napisał, że Blair nie osiągnął jeszcze tego poziomu niepopularności, który zmusił do odejścia Margaret Thatcher i Johna Majora.
Specjalna komisja pod przewodnictwem lorda Huttona wyjaśnia okoliczności śmierci rządowego eksperta ds. broni masowego rażenia Davida Kelly'ego, który w lipcu popełnił samobójstwo, kiedy zidentyfikowano go jako źródło informacji dziennikarza BBC.
Sprawa Kelly'ego spowodowała najpoważniejszy spadek zaufania do Blaira od początku jego rządów, a także duże napięcie w stosunkach między rządem a BBC. Kelly powiedział w publicznej telewizji, że rząd w swoim raporcie wyolbrzymił zagrożenie ze strony Saddama Husajna, by przekonać opinię publiczną do wojny z Irakiem.
Tony Blair, podejrzewany, że chcąc usprawiedliwić wojnę w Iraku, oszukał opinię publiczną w kwestii faktycznego zagrożenia ze strony tego kraju, stanął wobec najpoważniejszego kryzysu w okresie swego premierostwa.
Blair znajduje się w ogniu zarzutów nie tylko ze strony swych politycznych przeciwników, ale także z własnych szeregów. Atakują go działacze związków zawodowych, które jeszcze kilka lat temu stanowiły kręgosłup Partii Pracy, a także politycy, którzy jeszcze niedawno byli członkami jego rządu.
Sytuacji Blaira nie poprawiają informacje, docierające ze Stanów Zjednoczonych. BBC podała, powołując się na źródła w administracji prezydenta USA George'a Busha, że w Iraku do tej pory nie udało się znaleźć żadnego śladu broni masowego rażenia. Taka ma być konkluzja raportu opracowywanego przez pracującą w Iraku grupę cywilów z tzw. Iraq Survey Group (ISG), kierowanej przez generała Keitha Daytona z Agencji Wywiadu Wojskowego (DIA).
Raport zostanie opublikowany w przyszłym miesiącu. Osoby go przygotowujące mają w nim zawrzeć sugestię, że jest wysoce nieprawdopodobne, aby broń masowej zagłady mogła zostać wywieziona z Iraku do innego kraju (np. Syrii, czy Libanu) przed rozpoczęciem amerykańsko-brytyjskiej inwazji na ten kraj.
Komisja Huttona ustaliła, że pewna liczba funkcjonariuszy wywiadu brytyjskiego nie akceptowała sposobu, w jaki rząd przedstawił informacje na temat irackiej broni w dossier z września 2002. Przedmiotem szczególnie ostrej krytyki była zawarta tam, a - jak się okazało - niepotwierdzona opinia, że Irak może w ciągu 45 minut rozpocząć atak bronią chemiczną i biologiczną.(kjk)