Polityka"Sondaże popularności PiS są jednym wielkim fałszem". W sieci krąży "dowód"

"Sondaże popularności PiS są jednym wielkim fałszem". W sieci krąży "dowód"

W sieci krąży relacja z krótkiej rozmowy z ankieterem IPSOS. Przeprowadzał badanie ws. preferencji politycznych Polaków. Po dwóch pytaniach nagle odłożył słuchawkę. Wniosek internautów jest jednoznaczny - sondaże są fałszowane. Co na to IPSOS?

"Sondaże popularności PiS są jednym wielkim fałszem". W sieci krąży "dowód"
Źródło zdjęć: © PAP | Radek Pietruszka
Natalia Durman

27.02.2018 | aktual.: 28.02.2018 11:25

PiS nie od dziś góruje w sondażach. W najnowszym badaniu Kantar Public goni je, co prawda, PO, ale i tak przewaga partii rządzącej jest ogromna. Chęć zagłosowania na PiS deklaruje 37 proc. badanych, a na PO - 20 proc. W badaniu pracowni Estymator dla "Do Rzeczy" partia Kaczyńskiego idzie z kolei na rekord z poparciem rzędu 50,2 proc. Chęć oddania głosu na ugrupowanie Grzegorza Schetyny deklaruje 22,9 proc. respondentów.

Skąd taka przewaga? Odpowiedź pojawiła się w mediach społecznościowych. Od kilku dni na Facebooku i Twitterze krąży wpis, relacjonujący krótką rozmowę z ankieterem IPSOS. Wywiad zakończył się po jednej z "niewygodnych" odpowiedzi.

Oto cała historia:

"Przed chwilą zadzwonił do mnie miły pan z IPSOS z pytaniem, czy zechcę wziąć udział w ankiecie badającej preferencje polityczne Polaków. Pomyślałam: "WRESZCIE". Wreszcie przyczynię się do mniejszego poparcia dla PiS-u. Oczywiście wyraziłam zgodę, rozsiadłam się wygodnie z kawką pod ręką, aby sumiennie odpowiadać na pytania. Pytanie 1: Ile ma pani lat? No, niechętnie, acz zgodnie z prawdą odpowiedziałam: 65. Pytanie 2: Jakie ma pani wykształcenie? Odpowiadam: wyższe, skończony UAM... I tutaj, moi kochani, skończyła się dla mnie ankieta. Pan stwierdził, że nie spełniam warunków uczestnictwa w badaniu. Więcej już się niczego nie dowiedziałam, szybko podziękował i wyłączył się."

"No cóż, teraz chyba wszystko jasne, dlaczego PiS ma 45 proc. poparcia" - podsumowuje internautka. Relację z krótkiej rozmowy podało dalej setki użytkowników, wśród nich politycy opozycji. Pojawiło się też mnóstwo komentarzy. Wnioski są jednoznaczne:

"Zawsze czułem, że coś z tymi sondażami jest nie tak... I do mnie też nikt póki co nie dzwonił"
"Teraz wiemy jak wyglądają sondaże PiS-u"
"Tak myślałam, że jest jakiś przekręt. Nie wierzę. żeby tyle było 'nieświadomych' ludzi w Polsce"
"Też miałem taką sytuację. Wszystkie sondaże popularności PiS są jednym wielkim fałszem"

Niektórzy sugerują, jak "rozwiązać" problem: nie przyznawać się do wyższego wykształcenia.

Co na to IPSOS?

Do teorii spiskowej odniósł się w rozmowie z natemat.pl Paweł Predko z firmy IPSOS. Przyznał, że ankieterzy po paru podstawowych pytaniach czasem dziękują za rozmowę i odkładają słuchawkę, ale podkreślił, że wszystkiemu "winny" jest wymóg, aby wynik sondażu był reprezentatywny.

Z tłumaczeń przedstawiciela firmy wynika, że badanie zostało przeprowadzone prawidłowo. - Realizacja badania na próbie niereprezentatywnej, tj. np. tylko z osobami z wykształceniem wyższym lub tylko z kobietami, prowadziłaby do uzyskania kompletnie niewiarygodnych wyników (...) W przytoczonym przykładzie zrealizowaliśmy już wszystkie ankiety z osobami o wyższym wykształceniu, a brakowało do końca badania osób z wykształceniem zawodowym lub średnim - wyjaśnia Predko.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1886)