Solana próbował rozmawiać z Łukaszenką?
Unijny szef dyplomacji Javier Solana próbował w ostatnich dniach rozmawiać z białoruskim prezydentem Aleksandrem Łukaszenką. Nie przebił się jednak dalej niż do jego sekretariatu -
twierdzi Biełaruskaja dzieławaja gazieta.
23.04.2002 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Niezależny białoruski dziennik napisała we wtorek, że informacja o nieudanej rozmowie telefonicznej Solany z Łukaszenką pochodzi z niemieckiego MSZ. Korespondentowi gazety powiedziano tam, że Solana otrzymał od kierownictwa Unii Europejskiej polecenie przeprowadzenia z białoruskim przywódcą negocjacji w sprawie przyszłości mińskiej misji OBWE.
Białoruskie władze twierdzą, że Grupa Konsultacyjno-Obserwacyjna (pełna nazwa misji Organizacji) przekracza swój mandat - m.in. wspiera miejscową opozycję zamiast współpracować z rządem.
Po oskarżeniu poprzedniego szefa misji Hansa Georga Wiecka o szpiegostwo i jego wyjeździe w związku z zakończeniem kadencji, Mińsk nie przedłużył wizy dyplomatycznej następcy Wiecka - Michelowi Rivollier. Białoruskie władze domagają się albo zmiany mandatu Grupy - postulują np. ograniczenie kontaktów z opozycją i organizacjami pozarządowymi - albo zamknięcia misji.
Jak pisze białoruski dziennik, Javierovi Solanie udało się dodzwonić tylko do sekretariatu prezydenta, skąd ze swoimi propozycjami został odesłany do odpowiedniego ministerstwa. Według gazety, Unia potraktowała ten fakt jako prowokację ze strony głowy białoruskiego państwa. Unijni urzędnicy ostrzegają, że jeśli misja OBWE zakończy pracę na Białorusi, przełomu w stosunkach tego kraju z Europą nie będzie.
Tymczasem były szef misji, Hans Georg Wieck, uważa, że jej kłopoty na Białorusi związane są wyłącznie z osobą Aleksandra Łukaszenki. Łukaszenka przygotowuje się do następnych wyborów prezydenckich i dlatego nie chce mieć u siebie w kraju jakichkolwiek międzynarodowych organizacji - powiedział dyplomata "Biełaruskiej dzieławej gaziecie".
Zgodnie z konstytucją za cztery lata Łukaszenka nie będzie mógł już w wyborach wystartować. Jego obecna kadencja jest drugą i zarazem ostatnią.
Obserwatorzy nie wykluczają jednak, że białoruski przywódca zechce albo kadencję przedłużyć (pierwszą, w wyniku referendum z 1996 r., przedłużył o 2 lata) albo wprowadzić zmiany do ustawy zasadniczej - np. ustalić, że głowę państwa wybiera parlament. W sytuacji, gdy los deputowanych zależy od Łukaszenki (to on w praktyce decyduje o finansowaniu obu izb) jego wybór byłby niemal pewny.(miz)