Sojusz śpiewa na dwa głosy
Janik forsuje zwrot na lewo, wskazał partii
prostą drogę - a partia idzie nią, zataczając się od ściany do
ściany - pisze w "Gazecie Wyborczej" Wojciech Załuska.
02.11.2004 | aktual.: 02.11.2004 08:06
Za półtora miesiąca kongres SLD. Liderzy - z Krzysztofem Janikiem na czele - chwalą się wzrostem gospodarczym. Zgłaszają mniej lub bardziej kontrowersyjne koncepcje mające uwiarygodnić SLD-owski zwrot w lewo. I przez kieszeń trafić do serc pogubionego w ostatnich latach elektoratu.
Są więc: 50-procentowy podatek dla najbogatszych, propozycja podniesienia płacy minimalnej, pomysł funduszu stypendialnego dla ubogiej młodzieży itd. itp. Jednocześnie Sojusz wrócił do starych sporów z prawicą o aborcję, związki partnerskie, finanse Kościoła.
Czemu podejmujemy tematy trudne, dyskusyjne, nieprzynoszące powszechnej aprobaty, kiedy SLD jest osłabiony? - pytał niedawno w "Trybunie" poseł Piotr Gadzinowski. Bo nic tak nie wzmacnia jak walka ideowa. Powrót do ideowych korzeni. I nawet jeśli przegramy w tym parlamencie, to walka jedynie nas wzmocni.
Na papierze plan rewitalizacji Sojuszu wydaje się więc spójny, logiczny, ma (z partyjnego, choć niekoniecznie państwowego punktu widzenia) ręce i nogi.
Co z tego, skoro grana przez liderów melodia zagłuszana jest przez inną. - Tu komisja ds. Orlenu, tu historia z Kurczukiem i "Dziennikiem Wschodnim", tu były ZOMO-wiec wybrany na sekretarza miejskiej organizacji SLD, tu rokosz podkarpackiego Sojuszu gotowego dla stołka (szefa Agencji Modernizacji i Restrukturyzacji Rolnictwa) obalić rząd Belki - wylicza najnowsze wpadki jeden z czołowych polityków SLD.
Jesteśmy jak lemingi, sami siebie popychamy ku przepaści - przyznaje podkarpacki baron Krzysztof Martens. I samokrytycznie przyznaje, że on w tym popychaniu też ma udział (stanął na czele antyrządowego rokoszu).
W SLD trwa tymczasem festiwal lokalnych zjazdów i konwencji. - Pesymizm miesza się z optymizmem - mówi o nich Zenon Kułaga, emerytowany generał lotnictwa z Piły. - Pesymizm bierze się z poczucia, że zgubiliśmy gdzieś złoty róg. Optymizm z tego, co się dzieje w gospodarce. Mamy wzrost, Wielkopolska dobrze się przygotowała do absorpcji pomocowych funduszy z UE, rolnicy dostają dopłaty...
Słowem: Janik wskazał partii prostą drogę - a partia idzie nią, zataczając się od ściany do ściany. Kiwa się i sam Janik. - Zmęczony, wypalony, stracił świeżość, do tego kojarzy się ludziom z SLD Millera - mówią o nim krytycy. - Kto inny potrafiłby tak jak on walczyć w ekstremalnie trudnych warunkach, tak manewrować, tak rewidować swe poglądy - odpowiadają zwolennicy Janika.
Przyjeżdżający z terenu posłowie coraz częściej twierdzą jednak, że partyjne doły "są już Janikiem trochę zmęczone". - Ja do niego nic nie mam. To człowiek koncyliacyjny, którzy łączy, a nie dzieli. Ale charyzmy w nim niewiele. Potrzebna jest nowa twarz, która da członkom SLD i wyborcom nową nadzieję - mówi gen. Kułaga. (PAP)