Sobotka twierdzi, że prokuratura nie ma dowodów
Podejrzany w sprawie przecieku starachowickiego były wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Zbigniew Sobotka zapoznawał się z materiałem dowodowym zgromadzonym w śledztwie przez Prokuraturę Okręgową w Kielcach.
06.01.2004 | aktual.: 06.01.2004 20:24
Sobotka spędził w prokuraturze kilka godzin. Po wyjściu powiedział dziennikarzom, że prokuratura nie ma przeciwko niemu żadnych dowodów.
"Ja, tak jak przed zapoznaniem się z aktami, tak po zapoznaniu się z aktami, śmiem twierdzić, że nie ma żadnych dowodów, jestem niewinny i nie powinno w ogóle mnie w tej sprawie być" - powiedział.
Sobotka oświadczył, że od początku dziwił się tej sprawie, gdyż nigdy nie ujawnił żadnej tajemnicy, nie przekazywał nikomu czegokolwiek. "A dzisiaj jestem o tym już w pełni przekonany na podstawie tych dokumentów, które widziałem. Myślałem do tej pory, że tam jeszcze ktoś o coś mnie pomawia. Dzisiaj wiem na pewno, że tak nie jest" - dodał.
Według obrońcy posła Wojciecha Tomczyka, nie ma żadnego dowodu na kontakt, rozmowę, w trakcie której doszłoby do przekazania przez jego klienta jakichkolwiek informacji. Trudno nawet mówić o poszlakach. Zdaniem mecenasa, łańcuch poszlak okazał się nie tylko rozerwany, ale także nie układa się w taki ciąg zdarzeń, który dawałby podstawy do postawienia Sobotce zarzutów.
Mecenas dodał, że wraz ze swoim klientem przejrzał materiał dowodowy, a szczegółowo zapoznają się z nim w najbliższej przyszłości. Tomczyk nie ujawnił na tym etapie, czy złożą jakieś wnioski dowodowe.
"Nie będę komentował dowodów zgromadzonych w sprawie, nie jest to ten moment. Pan mecenas i pan wiceminister mają prawo do takich ocen. Mnie takich ocen dokonywać nie wolno" - powiedział zastępca prokuratora okręgowego Janusz Bors, pytany o komentarz do słów Sobotki i jego obrońcy.
Zapoznawanie podejrzanych z materiałem dowodowym jest końcowym etapem śledztwa. W ciągu najbliższych dwóch tygodni podejrzani i obrońcy będą zapoznawać się z aktami. Ten etap może potrwać długo, gdyż akta zgromadzono w kilkunastu tomach, a część materiału ma klauzulę poufne i tajne - poinformował prokurator.
Bors powtórzył, że termin zakończenia śledztwa zależy od tego, jakiego rodzaju wnioski dowodowe zostaną postawione. Jeśli nie będą one absorbujące czasowo, niewykluczone, że postępowanie zakończy się do końca stycznia.
Prokuratura przedstawiła Sobotce zarzuty ujawnienia tajemnicy państwowej i służbowej oraz godzenia się na utrudnianie prowadzonego postępowania przygotowawczego i godzenia się na narażenie policjantów, uczestniczących w operacji specjalnej, na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub doznania uszkodzeń ciała. Zarzuty utrudniania postępowania postawiono posłom Henrykowi Długoszowi (dawniej SLD) oraz Andrzejowi Jagielle (dawniej SLD, obecnie PLD).
4 lipca 2003 r. "Rzeczpospolita" doniosła, że z policyjnego podsłuchu wynika, iż poseł Jagiełło zadzwonił do jednego ze starachowickich samorządowców i ostrzegł go przed planowaną akcją CBŚ. Jagiełło miał powołać się na informacje uzyskane od ówczesnego wiceministra SWiA Zbigniewa Sobotki.
Dwaj starachowiccy samorządowcy, starosta i wiceprzewodniczący rady powiatu, zostali zatrzymani w marcu ub.r. z kilkunastoma osobami przez CBŚ i aresztowani. Prokuratura oskarżyła byłego starostę starachowickiego o usiłowanie wyłudzenia ponad 28 tys. zł odszkodowania za rzekomo skradzione auto, a byłego wiceprzewodniczącego rady powiatu o wyłudzenie odszkodowania i łapówkarstwo. 17 listopada Sąd Rejonowy w Starachowicach skazał byłego starostę Mieczysława S. na rok więzienia, a byłego zastępcę przewodniczącego rady powiatu Marka B. na karę łączną 14 miesięcy więzienia.