SN utrzymał uniewinnienie w procesie o zabójstwo na plaży nudystów
Sąd Najwyższy utrzymał uniewinnienie wobec
Zbigniewa B., oskarżonego w głośnej sprawie zabójstwa na
warszawskiej plaży nudystów w 1998 r. Wcześniej mężczyznę skazano
na 6 lat więzienia. Decyzja SN jest ostateczna.
25.07.2006 | aktual.: 25.07.2006 16:21
SN oddalił jako "oczywiście bezzasadną" kasację prokuratury i pełnomocnika oskarżyciela posiłkowego od wyroku Sądu Apelacyjnego (SA) w Warszawie (SA). W 2005 r. SA zmienił kolejny wyrok Sądu Okręgowego (SO) w Warszawie co do B. (o uznaniu jego winy, ale bez wymierzania kary) i uniewinnił go, stwierdzając że działał w obronie koniecznej, w wyniku błędnej oceny sytuacji.
Kodeks karny mówi, że nie popełnia przestępstwa, kto w obronie koniecznej odpiera bezpośredni i bezprawny zamach. Osoba, która przekracza granice obrony koniecznej, odpowiada przed sądem za czyn, którego się dopuściła. Nie popełnia zaś przestępstwa ten, kto działa w wyniku błędnej oceny sytuacji.
W czerwcu 1998 r. 46-letni Zbigniew B. i jego znajoma wypoczywali na plaży nudystów niedaleko Wału Miedzeszyńskiego w Warszawie. Obok do wody skakało kilku młodych pijanych ludzi. Do tej chwili wersja oskarżonego i poszkodowanych jest zgodna; odmiennie opisali oni jednak dalszy ciąg wydarzeń.
Mężczyźni mówili, że jeden z nich zachwiał się i nadepnął na koc, na którym leżała para. Nudysta miał zacząć wówczas wulgarnie się do nich odzywać, wywiązała się kłótnia, w wyniku której Zbigniew B. ugodził śmiertelnie nożem Stefana K. w klatkę piersiową, a dwóch jego kolegów zranił. Oskarżony mówił zaś, że to on został wraz ze swą towarzyszką zaatakowany przez agresywnych i pijanych młodych ludzi, a Stefan K. sam nadział się na nóż, kiedy na niego nacierał.
Prokuratura oskarżyła B. o zabójstwo K. i zranienie dwóch mężczyzn. W 2000 r. SO uznał, że B. przekroczył granice obrony koniecznej i skazał go na 6 lat więzienia. SA nakazał jednak ponownie rozpatrzyć sprawę i precyzyjnie ustalić zamiar B.
Po powtórnym rozpatrzeniu sprawy SO uniewinnił B., uznając, że działał w ramach "czystej" obrony koniecznej. Według sądu, u podłoża zachowania oskarżonego leżało "agresywne i bezprawne" zachowanie napastników, którzy dokonali "bezpośredniego i rzeczywistego zamachu". To oni pierwsi uderzyli partnerkę B., a przedtem zakłócali ciszę, tłukli butelki, obsypywali parę piaskiem.
Wyrok ten znów uchylił SA. W końcu w 2004 r. SO uznał winę B. co do przekroczenia granic obrony koniecznej, ale odstąpił od wymierzenia mu kary. SA, do którego odwołała się obrona, zmienił ten wyrok uniewinniając oskarżonego. Uznano, że działał w ramach obrony koniecznej, choć w wyniku błędnej oceny sytuacji.
W kasacji do SN prokurator i oskarżyciel posiłkowy domagali się zwrotu sprawy do SA, bo według nich nie może tu być mowy o obronie koniecznej.
Obrońca B. mec. Jan Woźniak był za oddaleniem kasacji. On miał prawo się bronić tym, co miał pod ręką, i miał prawo uznać działanie napastników za bezprawny atak - mówił przed SN.
W ustnym uzasadnieniu decyzji SN sędzia Lech Paprzycki podkreślił, że SA miał prawo zmienić wyrok SO, choć było to "ryzykowne procesowo". Według SN, SA nie naruszył przepisów i dostatecznie uzasadnił swój wyrok. Paprzycki przyznał, że w tej sprawie sądy zrobiły już wszystko dla rzetelnego wyjaśnienia sprawy.
B., który spędził ponad 7 miesięcy w areszcie, powiedział, że raczej nie będzie wnosił o odszkodowanie, bo ma już dosyć "chodzenia po sądach". Ja się tylko broniłem; ich było pięciu i pusta plaża - przypomniał.