Smutny koniec historii indonezyjskiego Człowieka Drzewo. Umierał samotnie w szpitalu
Na przeżyte 42 lata, życie Dede Koswara wypełniał ból i walka z nieuleczalną chorobą. Koswara stracił pracę, rodzinę, aż w końcu niezależność. Mimo wszystko niemal do końca życia miał nadzieję na odkrycie leku, który pomoże mu wrócić do normalności. Niestety zmarł samotnie w szpitalu w Badung.
30.11.2021 19:52
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Chociaż o Indonezyjczyku Dede Koswarze powstało wiele filmów dokumentalnych, artykułów oraz prac naukowych, w których opisano jego życie ze straszną chorobą, świat znał go pod pseudonimem "Człowiek drzewo".
Zmarły 30 stycznia 2016 roku Koswara cierpiał na ekstremalnie rzadką chorobę jaką jest dysplazja Lewandowsky'ego-Lutza, czyli schorzenie skóry wywołane wirusem brodawczaka ludzkiego HPV. Choroba przejawiała się tym, że na jego ciele pojawiły się ważące wiele kilogramów narośla. Oprócz mechanicznego ich odcinania nikt nie był w stanie mu pomóc.
Indonezyjski "Człowiek drzewo". Gdy odeszła rodzina i przyjaciele, zmarł samotnie w szpitalu
Choroba Koswary nie pozwalała mu pracować, a z czasem nawet wykonywać codzienne czynności jak chodzenie czy jedzenie. Gdy dolegliwość uniemożliwiła mu funkcjonowanie, odeszła od niego żona, a sąsiedzi i rodzina przestali się odzywać. Ich zdaniem pojawienie się na jego ciele narośli było dowodem na to, że jest przeklęty.
Gdy w 2008 roku, amerykańska stacja Discovery Channel nakręciła film dokumentalny o życiu i chorobie Koswary, jego przypadkiem zainteresowali się lekarze. Postanowili mu pomóc i odciąć narośle, dzięki czemu przez krótki czas, Dede znowu mógł normalnie żyć. Niestety narośle odrosły i dwa razy do roku musiał przechodzić operacje.
Indonezyjski "Człowiek drzewo". Zmarł samotnie w szpitalu
Z czasem jego choroba doprowadziła do innych komplikacji zdrowotnych, jak zapalenie wątroby i żołądka. Ostatnie miesiące życia Koswara spędził w szpitalu w Badung, gdzie wpadł w depresję. Zupełnie sam, słabł z dnia na dzień.
Wedle doniesień jednej z pielęgniarek, która się nim opiekowała, Dede do końca życia miał nadzieję, że uda mu się wyleczyć. Chciał wrócić do stolarstwa i otworzyć własny warsztat.
– On radził sobie z chorobą. To ludzie sobie z nią nie radzili, dlatego nim gardzili i przeklinali – powiedziała pielęgniarka w rozmowie z portalem Mail Online.
Nietety naukowcy nie zdążyli opracować leku.
Źródło: Mail Online