Kupił galaretę na targu i zmarł. Służby podają pierwsze szczegóły badań
Służby prowadzą czynności ws. śmierci 56-latka, który zmarł po zjedzeniu galarety kupionej na targowisku w Nowej Dębie na Podkarpaciu. Zatrzymane w sobotę w tej sprawie małżeństwo w poniedziałek ma być przesłuchane.
- Postępowanie prowadzone jest w kierunku sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób poprzez wyrób i wprowadzenie do sprzedaży substancji szkodliwych dla zdrowia - powiedział tvn24.pl prokurator Andrzej Dubiel, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu.
Zatruty produkt mięsny miał pochodzić z gospodarstwa małżeństwa z powiatu mieleckiego - 55-letniej kobiety i jej rok starszego męża. To oni sprzedali galaretę zmarłemu mężczyźnie, oferując na targu wyroby garmażeryjne własnej produkcji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ciężarówka na przejeździe kolejowym. Kierowca na długo to zapamięta
- Z ustaleń śledztwa wynika, że hodują oni trzodę chlewną i dla podreperowania domowego budżetu wyrabiają wędliny, które następnie sprzedają na terenie Nowej Dęby - poinformował portal Dubiel.
W gospodarstwie małżeństwa pracowały już służby. Jak stwierdza policja, "warunki sanitarne, w których były wykonywane wyroby, pozostawiały wiele do życzenia".
Policja zabezpieczyła na miejscu wyroby mięsne, w tym m.in. galaretę, którą najprawdopodobniej te osoby się zatruły. - Ta galareta, jak i inne zabezpieczone wyroby dzisiaj zostaną przewiezione do Państwowego Instytutu Badawczego w Puławach celem ich przebadania - przekazał prokurator Dubiel.
Śmiertelne zatrucie na Podkarpaciu
W sobotę, po godz. 19 policjanci otrzymali informację o śmierci mężczyzny w szpitalu w Nowej Dębie. 54-latek trafił tam w związku z zatruciem pokarmowym. Mimo wysiłków lekarzy jego życia nie udało się uratować.
Z objawami zatrucia pokarmowego do szpitala trafiły też dwie kobiety, 67- i 72-latka. "Jedna z kobiet w stanie poważnym została przetransportowana do szpitala w Krakowie" – powiedziała PAP podinsp. Beata Jędrzejewska–Wrona.
Policjanci ustalili, że do zatrucia doszło po spożyciu galarety garmażeryjnej, którą poszkodowane osoby kupiły w sobotę rano na targowisku w Nowej Dębie od obwoźnego sprzedawcy. "Zatrzymane osoby wskazały, że tego dnia sprzedali kilka sztuk (wyrobów garmażeryjnych - PAP)" – dodała policjantka.
Informacja o zatruciu pojawiła się w lokalnych mediach w sobotę wieczorem. Po tych doniesieniach z policją skontaktowały się jeszcze dwie inne osoby, które również kupiły domowe wyroby na targowisku w Nowej Dębie. "Policjanci pojechali do ich domów i zabezpieczyli kupioną galaretę garmażeryjną" – przekazała rzeczniczka tarnobrzeskiej policji.
Źródło: TVN24