Śmierć Piotra Pawłowskiego. Lekarz pogotowia usłyszał prokuratorskie zarzuty
Jak ustaliła Wirtualna Polska, lekarz Jerzy M. usłyszał w Prokuraturze Regionalnej w Warszawie zarzuty fałszowania dokumentacji medycznej oraz błędu medycznego, skutkiem czego było przyczynienie się do śmierci Piotra Pawłowskiego, byłego szefa Fundacji Integracja. Ma też zakaz wykonywania zawodu lekarza. Jerzy M. nie przyznaje się do winy.
- W poniedziałek 20 stycznia w Prokuraturze Regionalnej w Warszawie ogłoszono postanowienie o przedstawieniu zarzutów lekarzowi ratownictwa medycznego Jerzemu M., który wraz z pracownikami ratownictwa medycznego 3 października 2018 udzielał pomocy medycznej Piotrowi Pawłowskiemu. Podejrzanemu zarzucono narażenie pokrzywdzonego na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia bądź ciężkiego uszczerbku na zdrowiu w postaci choroby realnie zagrażającej życiu. A także zarzucono poświadczenie nieprawdy w trakcie medycznych czynności ratunkowych. Przestępstwa te zagrożone są karą pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat - informuje WP Agnieszka Zabłocka - Konopka, rzecznik prokuratury regionalnej w Warszawie.
Decyzją prokuratora podejrzany ma zakaz opuszczania kraju, zatrzymany paszport i zakaz wykonywania zawodu lekarza. - W trakcie przesłuchania nie przyznał się do stawianych zarzutów. Kwestionował swoją winę i sprawstwo - dodaje rzecznik prokuratury regionalnej.
Przypomnijmy, śledczy już 30 września ub. roku chcieli postawić Jerzemu M. zarzuty, ale nie pojawił się wówczas na przesłuchaniu. Lekarz usprawiedliwiał swoją nieobecność wyjazdem za granicę. Był, jak się później okazało, kilka miesięcy w Indiach.
Do tragicznego zdarzenia z udziałem Piotra Pawłowskiego doszło 3 października 2018 roku. Kiedy szef Fundacji Integracja stracił przytomność, reanimację podjęła jego żona. Wezwała również pogotowie. Na miejscu pojawiło się dwóch ratowników medycznych i lekarz Jerzy M. Zdaniem Ewy Pawłowskiej, jej mąż został za późno zaintubowany. - Dopiero po 85 minutach od przyjazdu karetki udało się udrożnić jego drogi oddechowe - twierdziła Ewa Pawłowska.
W efekcie doprowadzono do niedotlenienia mózgu, któremu można było zapobiec, poprawnie wykonując intubację.
- Lekarz, który miał nie pomóc Piotrowi Pawłowskiemu, stał z tabletem przy oknie, nie badał, nie uczestniczył w żadnych czynnościach, nawet nie podszedł do pacjenta ani nie pytał ratowników, czy potrzebują pomocy. Do tego stopnia był bierny, że żona pomagała przenosić pana Piotra na nosze. Jeden z ratowników podniósł głos i zapytał, czy lekarz pomoże, dopiero wtedy zareagował. To była jedyna czynność, którą wykonał – mówiła w rozmowie z WP Beata Bosak-Kruczek, pełnomocnik rodziny Piotra Pawłowskiego. Szef Fundacji Integracja zmarł 8 października.
Sekcja zwłok Piotra Pawłowskiego wykazała, że wystąpił u niego nasilony, obustronny obrzęk mózgu, co potwierdza fakt niedotlenienia i niewłaściwej akcji reanimacyjnej. W sprawie wszczęto śledztwo.
W trwającym ponad rok postępowaniu prokuratura przesłuchała wszystkich świadków, zebrała dokumentację medyczną i opinie biegłych. Okazało się, że współpracownicy Jerzego M. od dłuższego czasu nie mieli o nim najlepszej opinii. Ich zdaniem, Jerzy M. był bierny podczas akcji ratunkowych, mimo to wciąż jeździł karetką do pacjentów.
Również w październiku 2018 r. doszło do kolejnego zdarzenia z udziałem tego samego lekarza. Karetka z Jerzym M. w środku przywiozła na SOR w Szpitalu Praskim nieprzytomną i niezaintubowaną kobietę. Pacjentki nie udało się uratować. Lekarka dyżurna ze szpitala napisała wtedy skargę na M. Prokuratura wszczęła w tej sprawie odrębne śledztwo. Jak wynika z ustaleń WP, postępowanie jest w toku.
Pawłowski miał 52 lata. Przez większość życia działał na rzecz niepełnosprawnych. Był twórcą i prezesem Fundacji Integracja. W ciepłych słowach żegnali go prezydent Andrzej Duda i premier Mateusz Morawiecki. Na wózku jeździł od 16. roku życia, kiedy skoczył do wody i uszkodził kręgosłup.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl