Protest przed ambasadą Rosji w Warszawie. Okrzyki po śmierci Nawalnego
Kilkadziesiąt osób zebrało się w piątek wieczorem przed rosyjską ambasadą w Warszawie. Zapalili znicze, położyli wiązanki kwiatów, skandowali: "Nawalny". W taki sposób zaprotestowali po śmierci lidera rosyjskiej opozycji.
Naprzeciwko ambasady rosyjskiej zgromadziło się - jak relacjonuje serwis wyborcza.pl - około 100 osób. Większość to Rosjanie mieszkający w Polsce. Było też sporo Białorusinów. Zgodnie z zapowiedzią zapalili przed bramami ambasady znicze. Wznosili okrzyki: "Nawalny, Nawalny".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo.
Były krótkie przemówienia, wspominanie zmarłego opozycjonisty. Część z uczestników zgromadzenia ma nadzieję, że teraz Rosjanie się w końcu przebudzą, powstaną z kolan i postawią putinowskiemu reżimowi. Ale inni mówią, że sytuacja stanie się beznadziejna - relacjonuje wyborcza.pl.
- Ruch drogowy odbywa się normalnie, stołeczna policja prewencyjnie zabezpiecza protest, pilnuje też bezpieczeństwa na przejściu dla pieszych przed ambasadą -powiedział w piątek wieczorem PAP dyżurny zespołu prasowego podkomisarz Rafał Rutkowski.
Aleksiej Nawalny nie żyje
Rosyjskie służby więzienne zakomunikowały w piątek, że Nawalny zmarł nagle w kolonii karnej za kołem podbiegunowym w Jamalsko-Nienieckim Okręgu Autonomicznym, na dalekiej Północy. Nawalny "poczuł się źle" i "stracił przytomność". Mimo wezwania pogotowia ratunkowego i prób reanimacji opozycjonista zmarł - utrzymują służby więzienne.
W styczniu br. minęły trzy lata od aresztowania i uwięzienia Nawalnego po powrocie do Rosji z Niemiec, gdzie leczył się po próbie otrucia przeprowadzonej najpewniej przez rosyjskie służby specjalne. Władze wszczęły wobec niego kolejne sprawy karne, skutkujące wyrokami przewidującymi łącznie ponad 30 lat pozbawienia wolności.
Źródło: PAP, wyborcza.pl