Śmierć nastolatek w Mikołowie. Śledczy chcą aresztu
Śledczy nie zgadzają się z decyzją sądu i chcą aresztu dla sprawcy tragicznego wypadku w Mikołowie na Śląsku. Na przejściu dla pieszych zabił dwie nastolatki i ciężka ranił młodego mężczyznę. Miejscowa społeczność i policja walczą o sygnalizację świetlną w tym miejscu.
24.11.2017 | aktual.: 24.11.2017 16:32
Dramat na drodze krajowej nr 44 na przedmieściach Mikołowa wydarzył się w poniedziałkowy wieczór. Kierowca audi wjechał w grupę osób, które przechodziły przez oznakowane przejście dla pieszych. Na miejscu zginęła 13-latka, 14-latka w karetce, a 20-letni mężczyzna z poważnymi obrażeniami trafił do szpitala.
Zdaniem śledczych 31-letni kierowca samochodu powinien zostać tymczasowo aresztowany ze względu na to, że grozi mu wysoka kara - nawet 8 lat więzienia. Mężczyzna usłyszał już zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym.
Jednak sąd w środę wieczorem odrzucił wniosek prokuratury w tej sprawie. Starszy inspektor z Sądu Rejonowego w Mikołowie Ilona Dragon poinformowała portal silesion.pl, że na decyzję wpłynął fakt nieumyślnego działania i jego dotychczasowe życie.
Będzie zażalenie
- Nie zgadzamy się z takim stanowiskiem. Przygotowujemy zażalenie na decyzję sądu pierwszej instancji. Mamy nadzieję, że Sąd Okręgowy w Katowicach przyzna nam rację - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Tomasz Rygiel, zastępca prokuratora rejonowego w Mikołowie.
Śledczy uważają, że 31-letni mieszkaniec Tychów nie dostosował prędkości do warunków na trasie, do tego miał nie obserwował należycie jezdni i nie zachował szczególnej ostrożności, kiedy zbliżał się do oznakowanego przejścia dla pieszych. Mężczyzna odmówił złożenia wyjaśnień i nie odpowiadał na pytania śledczych. Badanie kierowcy alkomatem po wypadku wykazało, że był trzeźwy. Potem pobrano mu krew do dalszych badań, ale - ich wyniki nie są jeszcze znane.
Sygnalizacji nie będzie?
W mediach społecznościowych mieszkańcy Śląska wskazują, że od lat domagali się instalacji świateł na przejściu, na którym doszło do tragedii..
- Prośby ws. bezpieczeństwa w tym miejscu wysyłaliśmy do Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrady już wiosną i poprawiono tam widoczność oznakowania - wyjaśnia nam st. sierż. Ewa Sikora z policji w Mikołowie. Drogowcy stwierdzili jednak, że świateł nie zainstalują, bo w odległości kilkuset metrów znajduje się kładka nad jezdnią, a jeszcze bliżej skrzyżowanie z sygnalizatorami na przejściach.
Po wypadku mundurowi postanowili jeszcze raz zainteresować GDDKiA bezpieczeństwem na pasach na krajowej "44" - Proponujemy ograniczyć tam prędkość z 70 do 50 km/h. Chcemy też doświetlenia tego miejsca dodatkowymi lampami, skierowanymi przede wszystkim na pasy - dodaje rzeczniczka.
Decyzje jeszcze nie zapadły, a sprawą zajmuje się już też samorządowcy