Śmierć Magdaleny Żuk. Siostra 27-latki wyznaje WP: po wizycie w Egipcie mam teorię
Mijają dwa lata od tragicznej śmierci 27-letniej Magdaleny Żuk. - Nic się nie wyjaśniło. Mamy rozdzierane co chwilę rany - wyznaje w rozmowie z WP siostra kobiety, Anna Cieślińska. Siostra i ojciec Magdaleny Żuk polecieli na tydzień do Egiptu, by na własną rękę wyjaśnić okoliczności jej śmierci. - Mam pewną teorię - zdradza Cieślińska.
27-latka 25 kwietnia 2017 roku poleciała do egipskiego kurortu Marsa Alam. To miała być wycieczka niespodzianka dla jej chłopaka, Markusa, ale ostatecznie kobieta pojechała sama. Jej partner nie miał ważnego paszportu.
Kobieta przebywała w egipskim kurorcie razem z innymi Polakami. Zdaniem jej siostry, Anny Cieślińskiej, to tam rozpoczęły się wydarzenia, które doprowadziły do śmierci 27-latki. Zmęczeni przedłużającym się śledztwem ojciec oraz siostra Magdaleny Żuk udali się do Egiptu. Byli tam tydzień. Razem z ekipą Uwagi TVN próbowali na własną rękę wyjaśnić okoliczności śmieci kobiety. - Bardzo emocjonalnie przeżyłam ten wyjazd - wyznaje WP Cieślińska.
- Mam teorię taką, że ktoś zrobił jej krzywdę w pierwszych dwóch dniach jej pobytu w Egipcie. Podał wtedy narkotyki, to pewne. Te pierwsze dwa dni są puste - nikt nie potrafi o nich nic powiedzieć. Nie wiemy, co się wtedy wydarzyło. Nawet moja wizyta w Egipcie nie pomogła w tej sprawie. To wtedy musiało stać się coś kluczowego - zdradza w rozmowie z Wirtualną Polską siostra Magdaleny Żuk.
Zobacz także: Biedroń ostro o fundamentalizmie Radia Maryja
"Polscy doktorzy nakręcili całą sytuację"
O niepokojącym zachowaniu kobiety jako pierwsi mieli zaalarmować lekarze z Polski, którzy byli na wycieczce razem z Magdaleną Żuk. - Menadżer hotelu powiedział nam o doktorach, którzy mieszkali obok Magdy. To oni nakręcili tę całą sytuację, że ona była chora psychicznie. To pan i pani z Polski, pediatrzy, nie psycholodzy. To ich zasługa, że została potraktowana jak psychicznie chora - ocenia Anna Cieślińska.
Do sieci trafiły nagrania, na których widać, jak Magda leży skulona w progu hotelowego pokoju. Miało do tego dojść trzeciego dnia pobytu kobiety w Egipcie. - W hotelu zarzekali się, że robili wszystko, żeby było w porządku. Że rezydent to najlepszy człowiek na świecie. A na własnej skórze przeżyłam to, jacy oni są straszni i namolni. Wskazano nam zły numer pokoju, pod którym Magda leżała. Na nagraniu ewidentnie widać, że to nie ten. Nie wiem kto, ale komuś zależy na tym, żeby zmieniać fakty - stwierdza kobieta.
Lekarze mieszkający obok Magdaleny Żuk mieli przekazać rezydentowi informację, że ta jest chora psychicznie. Rezydent poinformował o tym szpital. - I w szpitalu nikt nie pomyślał, żeby sprawdzić, czy Magda była pod wpływem narkotyków. A była - dodaje siostra Żuk.
"Może ją pobili i zanieśli"
Magdalenę Żuk przewieziono do szpitala, ale odmówiła badań. Została wymeldowana, a rezydent odwiózł ją na lotnisko. Nie wpuszczono jej jednak do samolotu - z powodu stanu, w jakim się znajdowała. Nie przyjęto jej również ponownie do hotelu. Na nagranej później przez jej chłopaka Markusa rozmowie widać, że 27-latka jest przestraszona, nie może swobodnie mówić. Dziewczyna ponownie trafiła do szpitala.
- W szpitalu zarzekali się, że robili co mogli. Ja poszłam zapalić znicz na schody, gdzie ona miała upaść. A pielęgniarz, który był tej nocy w szpitalu, powiedział mi, że to nie tam. Zaprowadził mnie pod ścianę. Powiedział, że leżała głową pod wentylatorem. Od początku było mówione, że upadła na schody, a one są oddalone dwa metry od tego miejsca. Tu już się nie zgadza. Może ona wcale nie wyleciała przez okno. Tylko ją pobili i tam zanieśli - stwierdza siostra Magdaleny Żuk.
- Minęły dwa lata. Oni wszyscy się wybielają. W szpitalu nie pracuje już pielęgniarka Faten, która rzekomo próbowała powstrzymać ją przed upadkiem z okna. Z rezydentem, Mahmoudem też nie mogliśmy się spotkać, bo nagle wyjechał, a telefon był nieosiągalny - dodaje.
Kobieta dawno straciła nadzieję na to, że rodzina dowie się, co stało się z Magdaleną Żuk. - Bardzo dobrze wiem, że tam nie zostanie ukarana osoba, która do tego doprowadziła - stwierdza Anna Cieślińska.
Śledztwo i materiał dowodowy z Egiptu
Śledztwo w sprawie śmierci Żuk prowadzi zarówno prokuratura egipska, jak i polska - Prokuratura Okręgowa w Jeleniej Górze. Siostra zmarłej kobiety dowiedziała się, że Egipt sprawdza sprawę śmierci jej siostry nie tylko pod kątem samobójstwa, ale także udziału osób trzecich. - Ale to się ciągnie. Jakby czekali na to, że ktoś z nas przyzna, że Magda popełniła samobójstwo, to będą mieli problem z głowy. Oddadzą dokumenty i tyle. A tak się załatwia tam sprawy, bo słyszałam już, że była taka sytuacja - dodaje.
Egipska prokuratura zgodziła się przekazać stronie polskiej cały materiał dowodowy zgromadzony przez tamtejsze organy ścigania w ramach prowadzonego śledztwa w sprawie śmierci Magdaleny Żuk. Ma do tego dojść "w najbliższym czasie" - poinformował Wirtualną Polskę prok. Tomasz Czułowski z Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze. - Dostać może i dostaną. Ale kiedy to będzie? Za następne dwa lata? Jestem pewna, że tam jej się stała krzywda. I tam są ludzie winni tego, że ona nie żyje - podsumowuje.
Śledztwo jeleniogórskiej prokuratury trwa od blisko dwóch lat. Termin jego zakończenia było wielokrotnie przedłużany. Po raz ostatni - do 30 czerwca 2019 roku.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl