Śmierć Kamilka wstrząsnęła Polską. Jutro w Częstochowie ważne wydarzenie
Śmierć bestialsko skatowanego Kamilka z Częstochowy wstrząsnęła Polską. W ostatnią niedzielę października, na cmentarzu w Częstochowie, zostanie odprawiona msza święta w intencji chłopca. Tuż po niej nastąpi uroczyste odsłonięcie nowego nagrobka.
Postawienie specjalnego nagrobka nie udało by się bez darczyńców. Choć od śmierci chłopca minęło już kilka miesięcy, pamięć o tragedii jest nadal żywa.
Chłopiec został skatowany przez ojczyma. Ten m.in. rzucał nim o piec węglowy, polewał wrzątkiem. Nikt z domowników nie udzielił chłopcu pomocy. W szkole nie zauważyli, że przychodził z siniakami i złamaną ręką. Kamilek trafił do szpitala dopiero w kwietniu. Po miesiącu walki o jego życie - zmarł w wyniku nieleczonej choroby oparzeniowej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Nie ma dnia, bym o nim nie myślał. Została po nim wielka pustka - mówi "Faktowi" biologiczny ojciec chłopca, który dowiedział się w jakim stanie był Kamilek i zaalarmował służby.
- Kamilek nie skończył swojej misji - dodaje w rozmowie z "Faktem" z kolei Piotr Kucharczyk, który założył grupę "Pamięci Kamilka z Częstochowy". Mężczyzna przyznaje, że jeszcze wiele dobrego się stanie. Jako przykład wymienił "ustawę Kamilka" o zwalczaniu przemocy wobec najmłodszych.
- Czekają nas już nowe zadania, które Kamilek nam powierzył: to walka ze znieczulicą społeczną i pomaganie innym dzieciom - przekonuje Kucharczyk.
- Zły los nas rozdzielił. Brakuje mi Kamilka. W domu mam jego zeszyty, piórnik, szkolny worek. Wszystko czeka na niego. Dziękuję wszystkim za to, co dla mnie zrobili i robią. Nie chcę ich zawieść. Dla Kamilka - podsumował biologiczny ojciec chłopca.
W niedzielę odsłonięty będzie nagrobek dla Kamilka. W trakcie prowadzona będzie zbiórka dla dzieci z domu dziecka. Kucharczyk apeluje, by zamiast kwiatów, zniczy i maskotek wesprzeć zbiórkę.
Czytaj też: