Śmierć Igora Stachowiaka. Będzie kasacja. "Zła i pobieżna ocena"
To nie koniec sprawy Igora Stachowiaka. Sąd uznał, że policjanci, którzy razili go paralizatorem, zasłużyli na 2 i 2,5 roku kary więzienia. Rzecznik praw obywatelskich uważa jednak, że "źle ustalono przyczyny tragedii". I składa kasację.
Rzecznik praw obywatelskich wnosi o ponowne rozpoznanie sprawy śmierci Igora Stachowiaka. Sąd okręgowy w lutym 2020 r. utrzymał kary bezwzględnego więzienia 2 i 2,5 roku dla czterech oskarżonych policjantów.
"Oceniając odpowiedzialność policjantów za tę śmierć, sądy zrobiły to źle i pobieżnie. Zminimalizowały winę funkcjonariuszy, uznając, że paralizator nie był bezpośrednią przyczyną zgonu" - ocenił rzecznik praw obywatelskich.
W kasacji RPO twierdzi, że sąd "źle ustalił przyczyny tragedii". "Oparł się na jednej ekspertyzie, która mówiła o 'niewydolności krążeniowo-oddechowej w przebiegu arytmii', nie zadając sobie pytania, czy to dobre wyjaśnienie w przypadku człowieka rażonego prądem. Sąd nie wziął przy tym pod uwagę innych opinii naukowców, a także zeznań świadków, które wykluczały, by Igor Stachowiak był w czasie zatrzymania w stanie wyjątkowego pobudzenia" - podkreślono w komunikacie biura RPO.
Śmierć Igora Stachowiaka. "Władze mają obowiązek wyjaśnienia okoliczności"
Sądowi zarzucono również "rażąco wybiórcze i powierzchowne" odniesienie się do opinii jednego z ekspertów oceniających sprawę Stachowiaka.
"Śmierć w niewyjaśnionych okolicznościach nakłada na władze obowiązek wyjaśnienia okoliczności śmierci i ustalenia odpowiedzialności za nią. Wynika to z ugruntowanego orzecznictwa Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu" - stwierdził RPO.
Igor Stachowiak w maju 2016 r. został zatrzymany w centrum Wrocławia i skuty. Zmarł na komisariacie. Wcześniej rażono go paralizatorem. Urządzenie miało zamontowaną kamerę. Nagrania zostały ujawnione.