Służby imigracyjne w Europie demaskują "nieletnich" uchodźców. Ale problem jest delikatny
Uchodźcy zaniżają swój wiek, bo jako osoby nieletnie mają większe szanse na azyl oraz zagwarantowane lepsze traktowanie. Służby imigracyjne starają się z tym walczyć, ale choć skala procederu wydaje się być poważna, jest to delikatny problem.
Do grudnia 2016 roku duńskie służby imigracyjne zweryfikowały wiek setek uchodźców, którzy podawali się za osoby nieletnie. Spośród 800 zbadanych aż 600 okazało się być w rzeczywistości dorosłymi - podaje duńskie wydanie portalu The Local. Na tym jednak nie koniec, bo przewiduje się, że do końca roku badaniom poddanych zostanie kolejnych 200 "nieletnich".
W Danii tego typu badania zazwyczaj zleca się zakładowi medycyny sądowej Uniwersytetu Kopenhaskiego. Prawdziwy wiek ustalany jest na podstawie zdjęć rentgenowskich uzębienia, kości palców czy nadgarstka. Pozostawiają one pewien margines błędu (minimum 2-3 lata), ale w większości przypadków pozwalają ustalić, czy dana osoba kłamie, o ile różnica między deklarowanym wiekiem a rezultatem testów jest znacząca.
Z kolei do rezultatów, które wskazują na niewielką różnicę, służby podchodzą dość liberalnie. Jeśli ktoś podaje, że ma 17 lat, a testy szacują, że ma 18-19 lat, to służby wpisują mu w metrykę deklarowany wiek.
The Local podkreśla, że przepisy azylowe w Danii, jak wszędzie w Europie, premiują nieletnich uchodźców, którzy przyjechali bez żadnych dorosłych bliskich. Mają więcej przywilejów niż dorośli, mogą też sprowadzić do Danii swoich rodziców. Dlatego służby wałczą o to, by zdemaskować oszustów, którzy niejednokrotnie posługują się sfałszowanymi papierami.
Sęk w tym, że wielu młodych migrantów przybywa bez żadnych dokumentów, z regionów od wielu lat ogarniętych wojnami lub destabilizującymi kryzysami, państw upadłych, gdzie nikt nie prowadzi rejestrów urodzeń. Nierzadko zdarza się, że autentycznie nie są w stanie precyzyjnie określić swojego wieku.
Nieletni mają lepiej
Problem jest znacznie szerzy i nie dotyczy jedynie Danii. Dwa miesiące temu "The Telegraph" podawał, że w 2015 roku w okresie styczeń-wrzesień - według dostępnych rządowych danych - zweryfikowano wiek 574 dziecięcych migrantów, z których aż 371 okazało się być dorosłymi. Od 2006 roku w ten sposób zdemaskowano 4,8 tys. fałszywych nieletnich spośród ponad 11 tys. badanych.
Na Wyspach szczególne poruszenie wywołała historia "12-letniej sieroty z Afganistanu", którą pod swój dach przygarnęła brytyjska przybrana matka. Szybko wyszło na jaw, że tak naprawdę jest to mężczyzna mający około 21 lat. Co gorsza, na jego telefonie znaleziono dziecięcą pornografię i nagrania kręcone przez talibów, które wskazywały, że mógł być szkolony w obozie dla terrorystów.
W ostatnich dwóch latach Europa przyjęła - i przyjmuje nadal - setki tysięcy uchodźców uciekających przed konfliktami zbrojnymi i prześladowaniami. Ogromną część z nich stanowią osoby poniżej 18. roku życia, które przedostały się na Stary Kontynent bez rodziców czy opiekunów prawnych. Jednak deklarowany wiek nierzadko kontrastuje z dojrzałym wyglądem fizycznym, co widać na zdjęciach i wzbudza uzasadnione - co potwierdzają wspomniane przypadki - podejrzenia.
Uchodźcy niejednokrotnie świadomie zaniżają swój wiek, bo to zwiększa ich szanse na przyznanie azylu i gwarantuje im lepsze traktowanie niż w przypadku dorosłych imigrantów. Pośrednio zapewniają im to zapisy Konwencji o prawach dziecka, którą ratyfikowały niemal wszystkie państwa świata.
Dla przykładu w Szwecji dorosłego uchodźcę można deportować do państwa Unii Europejskiej, które było jego pierwszym krajem docelowym (w przypadku uciekinierów z Syrii czy Afganistanu zazwyczaj jest to Grecja), ale dzieci są z tych przepisów wyłączone. Nieletni mają przeważnie o wiele lepsze warunki mieszkaniowe, są pod stałą opieką pracowników socjalnych i każdy ma własnego opiekuna, który dba o ich interesy i załatwia za nich sprawy.
Delikatna sprawa
W Szwecji, podobnie jak w Wielkiej Brytanii, Danii czy innych krajach europejskich, przedstawiciele służb mogą skierować nieletnich uchodźców na weryfikację, jeżeli mają wątpliwości co do ich prawdziwego wieku. Sprawa jest jednak niezwykle delikatna, bo w takich osądach trudno nie uniknąć błędu. A mówimy tu również o autentycznych najmłodszych z niezwykle traumatycznymi przeżyciami - wojny, głodu, prześladowań, niebezpiecznej wędrówki do Europy.
Badania stanowią dodatkowy stres, a bywa, że po prostu urągają ludzkiej godności. Portal Quartz pisze, że w Niemczech w większości przypadków wiek jest ustalany na podstawie wywiadu i fizycznego wyglądu. Jeżeli pojawiają się wątpliwości, wtedy taka osoba kierowana jest na testy medyczne, które polegają m.in. na oględzinach narządów płciowych i włosów łonowych. Łatwo sobie wyobrazić, co to oznacza dla dziecka, który w przeszłości było molestowane seksualnie albo - w przypadku dziewczynek - przeszło brutalny zabieg obrzezania.
W Niemczech takie metody weryfikacji wieku stosowane są od lat. W 2014 roku praktyki te zostały potępione w raporcie Komitetu Praw Dziecka ONZ, jako "poniżające i upokarzające" i niekoniecznie dające precyzyjne rezultaty.