Słucha Trumpa i wzbiera w niej złość. Zwykli Ukraińcy o losie Krymu
Krym zostanie przy Rosji - stwierdził prezydent USA Donald Trump w opublikowanym w piątek wywiadzie. - Bardzo się denerwuję, kiedy słyszę Trumpa - komentuje w rozmowie z WP Eliza, Ukrainka mieszkająca w Lublinie. Podobnie jak inni zwykli Ukraińcy uważa, że oddanie półwyspu to zbyt duża cena za śmierć ukraińskich żołnierzy.
Krym wszedł w skład niepodległej Ukrainy w 1991 roku wraz z rozpadem Związku Radzieckiego. W 2014 roku z pomocą "zielonych ludzików", czyli rosyjskich wojskowych, do których Rosja początkowo się nie przyznawała, władzę na Krymie przejęli separatyści. Bardzo szybko zorganizowano tzw. referendum, a następnie Władimir Putin ogłosił przyłączenie Krymu do Rosji.
Siłowe przejęcie półwyspu najwyraźniej nie przeszkadza Donaldowi Trumpowi, który w opublikowanym w piątek wywiadzie dla "Time" stwierdził wprost, że Krym zostanie przy Rosji.
Takie stanowisko potwierdza ujawnione przez media plany propozycji pokojowej USA, według której Krym zostanie przez Amerykanów uznany za część Rosji.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski odrzucił możliwość prawnego uznania okupacji Krymu, ale w odpowiedzi usłyszał od Trumpa, że taka postawa jest bardzo szkodliwa dla negocjacji pokojowych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Bezwarunkowa kapitulacja". Generał ocenił żądania USA
Zwykli Ukraińcy o Krymie
W chwili, kiedy media w piątek przytaczają słowa Donalda Trumpa, przed Konsulatem Generalnym Ukrainy w Lublinie pytam zwykłych Ukraińców o to, co sądzą na temat Krymu.
Starsze małżeństwo nie bardzo chce rozmawiać o polityce, bo jak mówią, słabo rozumieją po polsku. Ale kiedy słyszą, że pytam o Krym, pada krótka odpowiedź.
- Żeby dać Krym? To nie jest dobry pomysł - mówi mężczyzna. - Tam też nasi ludzie żyli. A kuda (dokąd) teraz pójdą? A ci zabici, co z nimi? - pyta jego żona.
Taka odpowiedź pada najczęściej. Moi rozmówcy uważają, że ofiara, jaką ponieśli obrońcy ich ojczyzny, którzy zginęli na froncie, nie może teraz pójść na marne.
- Ten medal ma dwie strony. My chcemy, żeby wojna się skończyła, ale nie za taką cenę. Po co ginęli ci chłopcy? Dużo moich znajomych zginęło. Oni szli za swoją ziemię walczyć - mówi mi 33-letnia Nadia, która do lubelskiego konsulatu przyszła z dwójką małych dzieci. - Już 10 lat, jak mieszkam w Polsce. Tu mam rodzinę. Ale według mnie Krym jest ukraiński. Trump idzie za daleko, wszędzie chce tej naszej ziemi - dodaje kobieta.
Inna Ukrainka przyznaje, że kiedy słucha Donalda Trumpa, wzbiera w niej złość.
- Bardzo się denerwuję, kiedy słyszę Trumpa. Jest mi przykro, bo nikt nie pozna, co to jest wojna, dopóki tam nie pobędzie. Rakiety cały czas latają i giną ludzie w Dnieprze, Zaporożu, Kijowie, wszędzie. Ktoś obiecuje ciszę na froncie, ale tej ciszy nie dotrzymuje - mówi rozżalona Eliza. - Ale trochę też to jest śmieszne, bo jeden chciał wziąć Ukrainę w 24 godziny, a drugi chciał skończyć wojnę w 24 godziny i nic z tego nie wyszło. Myślę, że Trump nie jest dobrym politykiem, on jest bardzo dobrym biznesmenem. W tej wojnie chodzi mu o pieniądze - dodaje.
Ona również podkreśla poświęcenie, z jakim ukraińscy żołnierze walczą na froncie.
- Od 2014 roku tyle już naszych żołnierzy zginęło. To niełatwo oddać teraz Krym. Tak samo jakbym ja przyszła do pana do domu i powiedziała, że teraz to jest mój dom. Proszę pana, proszę teraz zabrać swoje rzeczy, bo ja tak chcę - mówi obrazowo Eliza.
Inne osoby wskazują, że oddanie ukraińskiej ziemi wcale nie zatrzyma Rosji. - Pokój jest najważniejszy, tak. Ale dzisiaj oddamy Krym, jutro oddamy Zaproże i tak dalej. Putin nie stanie w miejscu, rozumiesz? - oburza się kolejny mężczyzna, którego spotykam w konsulacie.
Wśród moich rozmówców znalazła się tylko jedna osoba, która nie powiedziała wprost, co należy zrobić z Krymem.
- To jest ciężkie pytanie. Z jednej strony giną ludzie, ale z drugiej strony, jak oddamy Krym, to Rosja możliwe, że za kilka lat znów zacznie wojnę. Nie mogę dać jednoznacznej odpowiedzi - mówi mi Yaroslav. Po chwili jednak dodaje: - W 2014 roku było to samo, kiedy Rosja zajęła region doniecki i ługański. Minęło 8 lat i Putin znowu zaczął wojnę.
- Oddanie Krymu byłoby przeciw konstytucji Ukrainy - uważa Denys, student z Ukrainy uczący się w Lublinie.
Przedstawia też historyczny przykład, kiedy totalitarny reżim zagarniał kolejne kraje. - Zobaczmy, co było podczas II wojny światowej. Hitlerowi oddali Austrię, potem Czechy, a w końcu napadł na Polskę. Czy przestał zabierać kolejne państwa? Nie. Przestał dopiero wtedy, kiedy ktoś mu się przeciwstawił - dodaje.
Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: pawel.buczkowski@grupawp.pl