Ślub, ciąża, rozwód, wojna. Walka, w której dzieci głosu nie mają. Bitwa, w której giną© 123RF

Ślub, ciąża, rozwód, wojna. Walka, w której dzieci głosu nie mają. Bitwa, w której giną

16 sierpnia 2019

5-letni Dawid z Grodziska Mazowieckiego. 4-letni Artur z warszawskiego Bemowa. 3-letnia Amelka z Białegostoku. Trójka dzieci, trzy dramaty i trzy wojny. Tylko jedna nie zakończyła się śmiercią.

"Już nigdy nie zobaczysz syna".

"Mojej postawy nie zmienię".

"Mam do tego prawo".

Tak "komunikowali" się ze sobą ich rodzice.

Kiedy na pierwszy plan w wojnie zwaśnionych rodziców wysuwa się ich własne ”ja”, trzeba zadać pytanie: Gdzie jest w tym wszystkim dziecko? Zadaliśmy je Adriannie (imię bohaterki na jej prośbę zostało zmienione) ze Stowarzyszenia Pomocy Kobietom i Matkom "Eurydyka" oraz Kamilowi Nowakowi, autorowi strony "Blog Ojciec".

Ludzie łączą się w pary. Tworzą związek. Decydują się na dziecko. Porozmawiajmy o wychowaniu. O zmianach, jakie społecznie się dokonały.

Kamil Nowak, "Blog Ojciec": Zmiana zaszła na przełomie ostatnich dwudziestu, trzydziestu lat - szczególnie po stronie ojców. Do tej pory rola ojca sprowadzała się do figury, która albo była od dawania pieniędzy, albo od straszenia dziecka. Teraz widzimy coraz więcej zaangażowanych ojców. Oni chcą poznać i poznają dziecko. Wiedzą, jak się nim zajmować. I radzą sobie z tym.

To też ważna zmiana dla kobiet. W końcu mają wsparcie ze strony ojców. Podział obowiązków staje się bardziej partnerski.

Adrianna, "Eurydyka": Zawsze było tak, że byli rodzice, także ojcowie, którzy angażowali się w wychowanie dziecka. Faktycznie teraz coraz częściej to robią, jednak nie zawsze motywy są bezpośrednio związane z chęcią faktycznej opieki nad dzieckiem. I choć na pewno większość ojców, którzy chcą mieć szerszy wpływ na wychowanie dziecka, robi to w związku z miłością do dzieci - musimy mówić tez o przypadkach, w których motywy są inne.

Owszem, teraz chociażby ojcowie częściej biorą urlop ojcowski. Ale na co jest on wykorzystywany? To wie tylko rodzina. Na urlopie można jechać też na narty. I generalizowanie, że jest taka możliwość i zakładanie na jej podstawie, że każdy ojciec opiekuje się dzieckiem, nie jest zasadne. Urlop macierzyński też może być spożytkowany w różny sposób.

"Blog Ojciec": Nie generalizuję. Są na to badania, że ojcostwo się zmienia. To także kwestia tego, że mamy dużo większą świadomość. I chcemy zdobywać wiedzę na ten temat. Kiedyś działaliśmy tylko opierają się na doświadczeniu rodziców. Teraz mamy dużo większe możliwości.

"Eurydyka": I korzystamy z nich. Ale bywa różnie. Zdarza się niestety, że w przypadku, gdy mężczyzna/ojciec znęca się nad kobietą i dziećmi, dzięki silnej pozycji w społeczeństwie może to później kontynuować. Dochodzi niekiedy do tragicznych wydarzeń, które odbijają się szerokim echem w społeczeństwie. Jest to jednak czubek góry lodowej, bo pod spodem kryje się wiele cichych tragedii, które nie mają takiego medialnego przebiegu.

Mimo zmiany podejścia, mimo partnerskiego podziału opieki, dochodzi do nieporozumień. Rodzicom nie układa się. Przychodzi rozstanie. Co dzieje się z dzieckiem? Czy system go chroni, zapewnia mu bezpieczeństwo?

"Eurydyka": Przede wszystkim zaczyna się walka o dziecko. Niestety, często rodzice, świadomie mówię rodzice, zapominają, że to jest dziecko. Dla niektórych opieka nad dzieckiem i kontakty z nim stanowią pretekst do kontynuowania przemocy.

Nie ma w naszym państwie narzędzi, które w rozstaniach, sytuacjach okołorozwodowych, rozwodowych, zapewnią poczucie bezpieczeństwa dzieciom. Tu nie chodzi o to, że ten ma więcej widzeń, ten mniej, czy to jest sprawiedliwe. Punkt ciężkości leży w innym miejscu. W Kodeksie Rodzinnym i Opiekuńczym został wpisany obowiązek kontaktu po stronie rodziców, ale także dziecka. A więc dziecko ma obowiązek kontaktować się z obojgiem rodziców niezależnie od władzy rodzicielskiej. W tym samym kodeksie jest zapis: jeżeli utrzymywanie kontaktów rodziców z dzieckiem poważnie zagraża dobru dziecka lub je narusza, sąd zakaże ich utrzymywania - jest to de facto martwy przepis w naszym porządku prawnym. Obrazują to np. przypadki, gdy rodzic skazany prawomocnym wyrokiem za molestowanie seksualne dziecka ma wciąż prawo do kontaktu. To jest powszechna praktyka.

Zdarzają się przypadki, gdy sąd czy prokurator wyda zakaz zbliżania się, a sędzia rodzinny i tak orzeka, a potem wymusza kontakty za pomocą kar finansowych.

Pamiętam sytuację, gdy chora psychicznie matka zraniła dziecko nożem. Ono było bardzo poturbowane, miało rozciętą jamę brzuszną. I później miało obowiązek kontaktu z matką. Proszę sobie wyobrazić, jak bardzo się bało. A nasze organy państwa nie zdają sobie sprawy, że w takich przypadkach trzeba podchodzić nieco inaczej. Należy dać dziecku wyleczyć traumę i dopiero mówić o wzajemnych kontaktach. U nas jest na odwrót. Nikt nie liczy się z bagażem dziecka, ma być podział, kontakt i koniec.

"Blog Ojciec": Jestem jak najbardziej za tym, żeby skupiać się na dobru dziecka. To niestety w naszym państwie nie działa. Moim zdaniem ta sytuacja, którą mamy teraz, jest bardzo patologiczna. Organy sobie nie radzą. Z jednej strony jest przymuszenie do kontaktu, z drugiej słyszymy o porwaniach rodzicielskich. Później sądy są nieefektywne, państwo dopuszcza do izolacji, albo zmusza do zostania z dzieckiem osoby przemocowej lub z uzależnieniami. I to nie działa. Tu chodzi o dziecko. Potrzebne są duże zmiany, nie wiem gdzie, czy w podejściu rodziców, czy w prawie.

"Eurydyka": W prawie, proszę pana.

Czy dziecko ma głos w postępowaniach sądowych? Czy sprawdzana jest relacja rodzice-dzieci? I przede wszystkim – czy to działa?

"Eurydyka": Teoretycznie istnieje coś takiego, jak Opiniodawczy Zespół Sądowych Specjalistów, który sprawdza więź dziecko-rodzic. Ale wiem, że w ostatnich latach odbywały się tam intensywne szkolenia, z naciskiem pisania pozytywnych opinii dla rodzica drugoplanowego i przymusu do kontaktów.

Rzekomo sąd powinien wysłuchać dziecko powyżej 13 roku życia. Sądy też różnie do tego podchodzą, niektóre biorą pod uwagę zdanie takiego dziecka, a niektóre nie. Znana jest sprawa sprzed kilku lat, kiedy matce wymierzono karę około 60 tys. zł za niewykonywanie kontaktów z ojcem przez prawie dorosłego syna. 16-latek nie chciał widywać się z ojcem. Sąd stwierdził, że, owszem, matka przygotowywała dziecko do kontaktów i sam syn nie chciał iść do ojca, ale ona i tak ma płacić.

"Blog Ojciec": Powstaje pytanie; kto powinien w takim razie móc zadecydować, że dziecko jest bezpieczne, a rodzice gotowi do kontaktu. Myślę, że brakuje nam odpowiednich mediatorów, psychologów.

"Eurydyka": Z całą pewnością tak. Wydaje mi się, że stworzenie bezpiecznych miejsc spotkań dla takich dzieci pod okiem psychologa byłoby zasadne. I mogłoby być takim sitem i gwarantem bezpieczeństwa dla nich. Bo niedopuszczalne jest to, że dzieci ponoszą konsekwencje zachowań zaburzonych rodziców.

"Blog Ojciec": Zgadzam się. Właśnie takie miejsce, gdzie byłyby pod opieką i analizowane byłoby ich zachowanie i podejście do obojga rodziców.

Nawet, jeśli rodzice "dogadują się" w sprawie opieki nad dzieckiem, wciąż dochodzi do uprowadzeń i porwań rodzicielskich.

"Eurydyka": Wyrywanie kogokolwiek z bezpiecznej przestrzeni, bo ja mam taką ochotę, jest niedopuszczalne. Nikt z nas nie chciałby być w takiej sytuacji. A dzisiaj jest przyzwolenie na tego typu zachowanie.

"Blog Ojciec": Uważam, że w takich przypadkach powinno się ponownie otwierać postępowania sądowe i może o to wnioskować rodzic. To jest dramat dziecka. To nie jest coś, co ono później wymaże z pamięci. A rodzice porywają później to dziecko na zmianę. I nikt nie reaguje.

"Eurydyka": Ja mam taki dramatyczny przykład jednej z mam, której syna uprowadził ojciec. Przetrzymywał go w ciemności, kazał mu sikać w miseczkę. Żeby tylko nikt nie widział, gdzie ono jest. I ten chłopiec wrócił do matki i ma obowiązek kontaktu z ojcem. I nic nie można zrobić, żeby pomóc temu dziecku. To jest chore. To dziecko nie ma czasu wyjść z traumy.

"Blog Ojciec": To absolutnie przerażające. Znam sytuację po drugiej stronie. Gdzie to matka całkowicie odcięła ojca, mimo że ten miał prawo do widzeń. Mówimy o obowiązku, który jest zapisany prawnie, ale ojciec przez 5-6 lat nie widział dziecka. Mimo że nie było do tego żadnych przesłanek. Mimo że ma pracę, nie jest alkoholikiem, nie jest przemocowcem. I tutaj matka jednoznacznie decyduje, a to ona jest osobą z problemami. I traktuje dziecko jako przedmiot, dzięki któremu może wyciągać pieniądze na dalsze życie. To działa w dwie strony.

Ludzie zapominają, że to jest żywy człowiek.

To jest dziecko.


Dominika Fafińska, adwokat zajmująca się między innymi sprawami z dziedziny prawa rodzinnego tłumaczy Wirtualnej Polsce, że faktycznie, niezależnie od władzy rodzicielskiej, rodzice oraz ich dziecko mają prawo i obowiązek utrzymywania ze sobą kontaktów. - Takie prawo i obowiązek ma zatem również ten rodzic, który został pozbawiony władzy rodzicielskiej nad dzieckiem. Tożsamo przepis dotyczy dziecka, które - co do zasady - nie ukończyło jeszcze 18 roku życia. Członkom rodziny przysługuje prawo i obowiązek kontaktowania się oraz obustronność (wzajemność) kontaktów - dodaje.

- Obowiązek po stronie dziecka, o którym mowa w przepisie, nie może być rozumiany jako obowiązek egzekwowalny przy użyciu przymusu państwowego. Nie ma możliwości zastosowania jakichkolwiek sankcji w celu przymuszenia dziecka, wbrew jego woli, do utrzymywania niechcianych kontaktów z danym rodzicem – tłumaczy prawniczka.

I wyjaśnia, że w sytuacjach, gdy kontakt z rodzicem zagraża dobru dziecka, , sąd - w celu zapewnienia mu poczucia bezpieczeństwa i spokoju ważnego dla jego prawidłowego rozwoju – może dla przykładu:
• zakazać zabierania dziecka poza miejsce jego stałego pobytu;
• ograniczyć kontakty do tych na odległość: przez komunikator lub telefon;
• zezwolić na spotykanie się z dzieckiem tylko w obecności drugiego z rodziców albo opiekuna, kuratora sądowego lub innej osoby wskazanej przez sąd;
• zakazać porozumiewania się na odległość.

Adwokat pytana o kwestię wysłuchania dziecka przez sąd, mówi: - Wysłuchanie dziecka w sprawach o rozwód może dotyczyć wyłącznie spraw dotyczących dziecka. Np. gdy sąd rozstrzyga kwestie miejsca pobytu dziecka, władzy rodzicielskiej, kontaktów. W tych sprawach (dotyczących bezpośrednio dziecka) sąd ma obowiązek wysłuchać dziecka, pod warunkiem, że jego rozwój umysłowy, stan zdrowia i stopień jego dojrzałości na to pozwala.

Dominika Fafińska przyznaje, że „dowód z wysłuchania dziecka nie jest często przeprowadzany”. - Dzieje się to głównie w sprawach skomplikowanych, gdzie na przykład strony pozostają ze sobą w dużym konflikcie - dodaje.

- Wysłuchanie odbywa się poza salą posiedzeń sądowych. Powinno być przeprowadzone w warunkach zapewniających dziecku bezpieczeństwo oraz umożliwiających mu swobodną wypowiedź. Z mojej praktyki: wysłuchanie odbywało się w pokoju sędziowskim, bez obecności rodziców - mówi adwokat.

I dodaje, że sąd, rozstrzygając o sprawach dziecka w wyroku rozwodowym, powinien uwzględnić zdanie małoletniego dziecka, jak również jego rozsądne życzenia zgłoszone podczas czynności wysłuchania. - Z mojej praktyki wynika, że dowód z wysłuchania ma istotny wpływ na wynik sprawy – podsumowuje.


Dawid, 5 lat.
Ojciec 5-letniego Dawida Ż. zabrał syna z domu w Grodzisku Mazowieckim. Paweł Ż. miał go zawieźć do Warszawy do matki. Policjanci dostali zgłoszenie, że ojciec Dawida został śmiertelnie potrącony przez pociąg relacji Skierniewice-Warszawa. Miał popełnić samobójstwo. O północy matka Dawida zgłosiła zaginięcie syna.

Poszukiwania trwały 10 dni. Ciało chłopca zostało odnalezione przy zbiorniku retencyjnym. Chłopca ojciec zamordował najprawdopodobniej wtedy, kiedy ten siedział w foteliku w samochodzie. Miał rany kłute w okolicach serca.

Oboje rodzice mieli prawa rodzicielskie. Matka miała też nie ograniczać ojcu możliwości kontaktu z dzieckiem. Mężczyzna często opiekował się synkiem. Tłem zaginięcia Dawida Ż. jest jednak konflikt rodzinny. Kobieta bowiem trzy tygodnie przed tragedią wyprowadziła się z synem z domu i zamieszkała w Warszawie. W czerwcu zgłosiła prokuraturze, że mężczyzna znęca się nad nią psychicznie.

"Blog Ojciec": To nie była nagła sytuacja bez przeszłości. Była tam historia przemocy w rodzinie. Nie w stosunku do dziecka, a do matki. Niestety w naszym kraju matka praktycznie nie ma szansy odciąć się na chwilę od takiego przemocowca, nawet na jakiś czas. Żaden rodzic nie ma takiej możliwości. Nie ma ochrony dla osób, które są ofiarami, a jeśli jest, to cierpią na tym najczęściej same ofiary i ich dzieci, bo to one muszą uciekać.

"Eurydyka": Żeby się na kimś zemścić, ktoś musiał zginąć. Psychopatów nie brakuje. I czynią krzywdę nawet swoim dzieciom. Tu, za to, co się stało, ponosi odpowiedzialność tylko ta osoba, która to zrobiła. I nikomu więcej nie można niczego przypisywać. Tu nie ma przestrzeni do dyskusji, zwyczajnie nie wolno nikomu odbierać życia.

"Blog Ojciec": Zgadzam się. Winy nie da się tu podzielić. Tu mieliśmy mężczyznę, który miał problemy z uzależnieniami. To nie bierze się z powietrza. W takiej sytuacji, jeśli rodzice mają problemy między sobą, to powinno być rozwiązywane systemowo, dla dobra dziecka. To jest składowa tego, jak ta sytuacja się skończyła.

Dziecko padło ofiarą, ale ojciec też popełnił samobójstwo. Podkreślmy to, bo osoby w pełni zdrowia psychicznego nie decydują się na taki krok.

Eurydyka: Ofiarą jest też matka. Ona ma traumę do końca życia. Nawet czytanie na ten temat musi być dla niej trudne. Zacznie sobie zadawać pytania – a mogłam coś zrobić z jego uzależnieniem, a mogłam sama jechać po dziecko, mogłam zrobić tyle rzeczy, żeby dziecko uchronić.

Blog Ojciec: Trzeba zdjąć z niej tę winę. Nawet, gdyby zrobiła wszystko, co w jej mocy, to w dalszym ciągu mogłoby się to tak samo skończyć. Głównie przez braki w systemie. Te braki to brak reakcji na zgłoszenie matki, że w rodzinie pojawia się przemoc i brak odpowiedniej sieci wsparcia dla osób uzależnionych i z problemami natury psychologicznej.


Artur, 4 lata.
Tomasz M. dostał wyrok sądowy zakazujący mu zbliżania się do dzieci. Matka twierdzi, że ojciec Artura i Kornelii miał obsesję na punkcie syna, nachodził ją i dzieci, nękał także jej znajomych. Nawet uprowadził dziecko i wyjechał do Niemiec, gdzie zgłosił się na policję. Syn wrócił do matki, a Tomasz M. na krótko trafił do aresztu.

Sąd uznał, że ojciec może spotykać się z dziećmi wyłącznie w określonych terminach i w obecności kuratora sądowego. Mimo tych obostrzeń mężczyźnie udało się zmylić czujność urzędnika i zamknąć z dzieckiem w łazience, gdzie zażyli truciznę i obaj zmarli.

"Eurydyka": Zawiódł sąd, kurator, policja, wszyscy. Nikt do dzisiaj nie zrobił z tego tytułu żadnych zmian w prawie, nawet kroku. A zginął Artur, zginął Dawid. I to pokazuje, że zmian jak najszybciej trzeba dokonać. Ta kula śnieżna może przynieść kolejne ofiary.

"Blog Ojciec": Instytucje zawiodły. Nie reagują. I nie wyciągają później wniosków. Nikt też nie bierze odpowiedzialności za te tragedie, nawet jeśli wiemy doskonale, kto zawiódł i w którym momencie. Nie ma żadnej odpowiedzialności po stronie urzędów i urzędników.

"Eurydyka": Nikt nie chce brać na siebie odpowiedzialności. Gdyby brał, to by się zastanowił kilka razy, czy dziecko powinno pójść na kontakt z rodzicem, który ma potwierdzone zaburzenia psychiczne. Ale nie ma żadnych konsekwencji, więc nikt się nad tym nie zastanawia. Ci ludzie siedzą cały czas na stołkach, na których siedzieli. A dziecka już nie ma.


Amelka, 3 lata.
Cezary R. mieszkał w ostatnich latach w niemieckim Hanau. To tam razem z żoną Natalią wychowywali córkę Amelkę. Para rozstała się. Kobieta razem z córką postanowiła wrócić do Polski. 25-letnia Natalia zamieszkała z Amelką i babcią w Białymstoku.

Cezary R. złożył w Sądzie Rejonowym w Białymstoku wniosek o wydanie mu małoletniej córki w celu jej powrotu do stałego miejsca zamieszkania w Niemczech. Sąd oddalił wniosek ojca dziecka, bo matka dziewczynki wykazała w postępowaniu, że mężczyzna zgodził się, aby obie z córką zostały w Polsce.

Mężczyzna porwał Amelkę i Natalię w Białymstoku. W środku dnia wciągnął je do auta. Uruchomiono Child Alert. Dziewczynka i matka odnalazły się, a Cezary R. usłyszał zarzut pozbawienia wolności swojej córki i jej matki.

"Eurydyka": To wszystko pokazuje psychopatyczny charakter ojca. Jeśli ktoś kogoś porywa się na ulicy, bo takie ma się życzenie, to taki człowiek powinien być leczony. A on postanowił sam wymierzyć sprawiedliwość.

"Blog Ojciec": Ja rozumiem, że jest to zachowanie aspołeczne, ale gdzieś, widząc ten problem, jest we mnie zrozumienie tej sytuacji. Skoro ojciec ma prawa rodzicielskie, a dziecka nie widzi.

Nie wiem, co taki ojciec powinien zrobić, ale jestem w stanie zrozumieć, że mógł nie mieć innej możliwości. Nie mówię, że zrobił dobrze.

"Eurydyka": Trudno mi uwierzyć w taką sytuację. Jeśli dochodzi do tego, że matka uniemożliwia widzenia, musi płacić duże kary finansowe. Taka kara trafia do kieszeni ojca.

"Blog Ojciec": Słyszałem o jednej takiej sytuacji, całkiem niedawno i była ona jedną z pierwszych.

"Eurydyka": Było ich znacznie więcej.

"Blog Ojciec": Ale historii o izolacji rodzicielskiej, w której ojciec mimo przyznanych praw nie miał żadnego kontaktu z dzieckiem, słyszałem setki. Spotkałem się nawet osobiście z kilkoma, gdzie matka miała ograniczone lub nawet odebrane prawa rodzicielskie, a w dalszym ciągu dziecko było przy niej bez możliwości zobaczenia się z ojcem. To pokazuje jak tragicznie niefunkcjonalny jest obecny system.


Nasi rozmówcy twierdzą zgodnie: myślmy o dobru dziecka. Słuchajmy go i szanujmy. To jego bezpieczeństwo jest najważniejsze.

Kamil Nowak, "Blog Ojciec":Żeby zdecydować się na dziecko, powinniśmy żyć w dobrym, zdrowym związku. Oczekiwanie na dziecko powinniśmy poświęcić na rozmowę o poglądach. Sprawdźmy, czy ta druga osoba jest dobra do tego, by wychowywać dziecko. A jeśli się rozchodzimy, pomyślmy o dobru dziecka.

Adrianna, "Eurydyka": Powinniśmy słuchać dzieci, szanować ich zdanie, dbać przede wszystkim o ich rozwój i bezpieczeństwo. Jeśli chcą jakiejś konkretnej formy spotkań, pochylmy się nad ich potrzebami. Nie myślmy o sobie. Myślmy o dziecku. Jako społeczeństwo i państwo powinniśmy zacząć szeroką dyskusję o problemie bezpieczeństwa dziecka w relacjach dziecko-rodzic. Uratowane życie nawet jednego dziecka jest na wagę złota. A nawet jedno dziecko, które straciło życie w związku z tym, że system ochrony zawiódł, to o jedno dziecko za dużo. Nie ma większego sukcesu, niż wykształcenie dziecka i puszczenie szczęśliwego w świat. Gdyby wszyscy o tym myśleli, nie byłoby punktów zapalnych w funkcjonowaniu relacji ojciec-matka. I takich dramatycznych historii, jakie musieliśmy przeżyć jako cały naród.

Źródło artykułu:WP magazyn
dziecirozwódamelka
Komentarze (126)