Ślub chroni przed przemocą domową? Szokujące słowa premiera
Premier Mateusz Morawiecki w rozmowie z "Gościem Niedzielnym" poruszył kwestię przemocy domowej. Stwierdził, że tam, gdzie są więzy rodzinne i miłość, nie ma miejsca na patologię. Do aktów przemocy dochodzi w związkach nieformalnych. Statystyki mówią co innego. W internecie zawrzało.
O co poszło? Otóż zdaniem Morawieckiego małżeństwo chroni przed przemocą domową. W rozmowie z dziennikarzem katolickiego tygodnika premier stwierdził, że walka z tym problemem jest dla niego priorytetem. Do przemocy nie dochodzi tam, gdzie występują więzy rodzinne, normalny dom, gdzie panuje miłość. Patologia pojawia się częściej w związkach nieformalnych, a nie tych usankcjonowanych prawnie. Premier dodał także, że nie chciałby, aby ideologia gender, która jego zdaniem jest szkodliwa, przykryła realny problem przemocy domowej wobec dzieci i kobiet. Rząd podejmuje kroki, aby walczyć z przemocą, trwa praca nad ustawami zaostrzającymi dolną granicę kary za gwałt, brutalną przemoc, zwłaszcza wobec nieletnich.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Na te słowa błyskawicznie zareagowała opozycja oraz media. Partia Razem opublikowała na Twitterze wyniki badań, przeprowadzonych w 2013 roku na zlecenie Ministerstwa Sprawiedliwości. "Duża część osób doświadczających przemocy to osoby pozostające w związkach formalnych (prawie 50 proc.) lub nieformalnych (14 proc)". Czyżby Mateusz Morawiecki nie znał wyników badań rządowych?
Na Facebooku posłowie partii Razem również skomentowali stanowisko premiera. - Mateusz Morawiecki znalazł nowatorski sposób na poradzenie sobie z przemocą domową: wystarczy, żeby 100 proc. związków było zarejestrowanych w Urzędzie Stanu Cywilnego lub w kościele. Według premiera, po otrzymaniu papieru od urzędnika lub księdza, przemocowi partnerzy natychmiast zmieniają się w kochających ojców i mężów. Skoro autorytety państwa i kościoła mają taką magiczną moc, kolejnym logicznym krokiem byłoby zakazanie rozwodów. Oczywiście po to, by chronić osoby doznające przemocy... – czytamy na fanpejdżu.
Premier wykazał się więc nie tylko nieznajomością rządowych statystyk, ale również brakiem empatii wobec kobiet. Słowa Mateusza Morawieckiego są kompromitujące i krzywdzące dla wielu związków, które z różnych powodów nie zdecydowały się na ślub. Nie mają żadnego poparcia w rzeczywistości. Niestety, panie premierze, mężowie również biją.
Przykładów na to, że również w związkach sakramentalnych dochodzi do aktów przemocy, nie trzeba daleko szukać. Kilka miesięcy temu cała Polska żyła sprawą Rafała Piaseckiego, radnego Prawa i Sprawiedliwości z Bydgoszczy, który stał się "sławny" dzięki maltretowaniu swojej żony. Polityk PiS-u znęcał się psychicznie i fizycznie nad matką dwójki swoich dzieci. Bił, szarpał, wyzywał, zdradzał. Sprawa ujrzała światło dzienne, kiedy Karolina Piasecka opublikowała w sieci szokujące nagranie.
Jeszcze do niedawna większość z nas kojarzyłaby takie sytuacje ze skrajną patologią, z ludźmi, którzy żyją w biedzie, nie mają dobrych wzorców. Jednak przemocy doświadczyć może każdy, a oprawcą może być zarówno menel spod sklepu, szanowany biznesmen czy polityk, który broni chrześcijańskich wartości. Co piąta Polka przynajmniej raz w życiu doświadczyła przemocy fizycznej lub psychicznej. Tylko 28 proc. z nich zgłosiło się na policję. 800 tys. kobiet rocznie jest bitych. To więcej niż 2 tys. kobiet dziennie.