Niemieckie media: Słowo, którego bał się Scholz u Bidena
Niemiecki kanclerz spotkał się w poniedziałek z amerykańskim prezydentem. Głównym tematem rozmów była sytuacja na granicy ukraińsko-rosyjskiej. Niemieckie media dosyć krytycznie oceniły postawę Scholtza.
Nowy niemiecki kanclerz potrzebował dwóch miesięcy, żeby przybyć do Waszyngtonu na swoją wizytę inauguracyjne. Kiedy już do niej doszło, potwierdziła ona różnice między stanowiskiem Niemiec a USA.
Przed wizytą w Stanach Zjednoczonych w niemieckich mediach pojawiło się wiele krytycznych głosów dotyczących prowadzonej przez rząd Scholza polityki zagranicznej. Kanclerz musi mierzyć się także ze spadającym poparciem i rosnącym rozczarowaniem swoimi krótkimi rządami. Scholz nie jest nastawiony na nagłówki, ale na wyniki, jak mawiają w otoczeniu kanclerza. Jednak ostatnia "nieobecność" przy okazji kryzysu na Wschodzie nie pozostaje bez znaczenia.
Berlin został określony nawet przez analityka z USA "najsłabszym ogniwem NATO", a media w Niemczech pytały: "gdzie jest kanclerz?".
Zobacz też: Jaki jest cel Rosjan? "Nie chcą wojny"
Scholz "unikał" Nord Stream 2
Na konferencji prasowej po spotkaniu głów państw Biden jasno zadeklarował, że w razie ataku Putina na Ukrainę "Nord Stream 2, nie będzie". Trudno o bardziej dosadną deklarację. Scholz był mniej stanowczy, przez co jego głos podawany jest w wątpliwość.
Niemiecki tygodnik "Die Zeit" stwierdził nawet w swoim internetowym wydaniu, że Scholz "unikał" wymieniania nazwy gazociągu. Temat ten podchwyciły także inne media, zarzucając mu kalkulację w tej sprawie. "Spiegel" stwierdził, że kanclerz "stwarzał w ten sposób wątpliwości, czym rozdrażnił Biały Dom".
"Przejażdżka limuzyną, a następnie uścisk dłoni nie czyni męża stanu" - podsumowuje wizytę magazyn "Focus", który dodaje jeszcze, że "Scholz pozostał Scholzem. Mistrz, protokołu i oszczędności w formie".
Również w wywiadzie dla telewizji CNN Scholz migał się od jednoznacznych deklaracji. Polityk mówił o "wspólnych decyzjach, i przygotowaniach do nich, które trwają od tygodni". Dociskany przez Jake'a Tappera powiedział tylko, że "wszystkie kroki, które podejmiemy, będą wspólne. Jesteśmy gotowi ponieść ekonomiczne konsekwencje tych sankcji". Jasnej deklaracji w stylu Bidena zabrakło.
Mimo pewnego rozdźwięku w stosunku do gazociągu amerykański prezydent zapewniał o wzajemnym zaufaniu. "Nie ma potrzeby odzyskiwania zaufania. Berlin ma pełne zaufanie Stanów Zjednoczonych. Niemcy są jednym z naszych najważniejszych sojuszników na świecie. Nie ma żadnych wątpliwości co do partnerstwa Niemiec ze Stanami Zjednoczonymi. Żadnych" - powiedział Biden.