Słoneczny cud nad Wisłą. Ponad miliard złotych dotacji

Panele słoneczne dzięki dotacjom można instalować na milionach polskich domów. W fotowoltaikę inwestują również firmy. Tu nakłady zwrócą się z nawiązką już po 10 latach.

Słoneczny cud nad Wisłą. Ponad miliard złotych dotacji
Źródło zdjęć: © iStock.com

Ile dziś jest fotowoltaiki w Polsce? – Jeszcze nie tak dużo, ile mogłoby być. Jesteśmy w gronie 29. państw na świecie, które przekroczyły magiczną liczbę 1 GW – mówi dr Arkadiusz Sekściński, p.o. prezesa PGE Energia Odnawialna.

To, co wstrzymuje rozwój inwestycji, jak podkreślił dr Dariusz Mańka z Polskiego Towarzystwa Fotowoltaiki, to niestabilność w sferze legislacyjnej.

Według niego kluczową kwestią jest kontraktowanie na aukcjach odpowiednich wolumenów energii.

Polityka energetyczna Polski do 2040 roku

To podczas aukcji Państwo zamawia u przedsiębiorcy określoną ilość energii za ustaloną cenę przez okres 15 lat. Przedsiębiorcy oczekiwaliby więc planowania takich aukcji co najmniej z 4- lub 5-letnim wyprzedzeniem.

– Tymczasem jedna z aukcji miała miejsce 10 grudnia, a termin przyszłorocznej jest nieznany – mówi Mańka, dodając, że zagraniczni inwestorzy także obserwują polski rynek i na podstawie dokumentów strategicznych, które wydaje rząd, podejmują decyzję o inwestowaniu. A raczej ich nie podejmują.

A przecież rządowe plany na przyszłość są ambitne. Projekt "Polityki energetycznej Polski do 2040 roku" zakłada powstanie ponad 16 GW elektrowni fotowoltaicznych w ciągu najbliższych 20 lat.

Na razie więc w megainwestycje związane z energią słoneczną wchodzą największe firmy. Jedną z nich jest właśnie PGE Energia Odnawialna. Skupia się głównie na farmach fotowoltaicznych, rozwija projekty o mocy 1 MW i większe, które mogą zaopatrywać w energię całe miasta.

Gospodarstwa domowe w czołówce

Inaczej jest z mikroinstalacjami, czyli produkcją energii elektrycznej przez gospodarstwa domowe. Szacuje się, że na terenach gmin wiejskich stoi 3 mln 100 tys. domów. Każdy z właścicieli może zostać posiadaczem małej elektrowni słonecznej zamontowanej na swoim dachu.

Piotr Woźny z NFOŚiGW przekonywał, że w Polsce istnieją ku temu doskonałe warunki meteorologiczne i technologiczne.

Słonecznych godzin w ciągu roku jest tyle, że pozwolą wyprodukować odpowiednią ilość energii i zredukować domowe rachunki za prąd o 80–90 proc. Przeciętny polski dom potrzebuje instalacji o mocy ok. 5,41–5,50 kWh. To dane, które wynikają z 18 tys. złożonych wniosków w programie "Mój prąd". Wybudowanie instalacji na dachu to średni koszt w granicach 25–26 tys. zł.

Przypominał jednocześnie, że dla indywidualnych inwestorów przygotowano trzy ważne elementy, które mogą ułatwić inwestycję w energię słoneczną – korzystny system rozliczeń, ulgę podatkową oraz 5 tys. zł dotacji z NFOŚiGW.

Fundusz ma do rozdania 1 mld zł. Szacuje, że z tej pomocy może skorzystać ok. 200 tys. gospodarstw domowych.

Na dodatek wiele banków, w tym największy PKO BP, przygotowały dedykowane kredyty pod instalacje fotowoltaiczne.

Po drugie od 1 stycznia 2019 roku można odliczyć od podstawy opodatkowania 53 tys. zł ulgi fotowoltaicznej, po trzecie zaś – istnieje korzystny system rozliczeń.

Na czym polega?

Na tym, że sieć operatora, do którego podłączony jest dom stanowi pewnego rodzaju wirtualny magazyn energii. To właśnie w nim "przechowywana" jest jej nadprodukcja. Można ją wykorzystać w każdej chwili w ciągu roku. Dzięki tym rozwiązaniom zwrot wydatków na przydomową elektrownię skróci się do 5–6 lat.

Farmy słoneczne dla firm to nie tylko korzyści ekonomiczne

Jaka jest z kolei stopa zwrotu w przypadku farmy?

Przy założeniu – jak wyliczył Arkadiusz Sekściński – że produkuje ona 1000 MWh, koszt jej wybudowania wynosi niewiele ponad 2,5 mln zł, a cena za MWh zgodnie z kontraktacją może wynieść 380 zł, to zwrot inwestycji może nastąpić już po 10 latach.

Prezes przypominał jednocześnie, że umowy z przedsiębiorcą zawierane są na 15 lat, a farma jest w stanie pracować nawet przez ćwierć wieku.

– To jest biznes stabilny i bardzo wartościowy nie tylko z punktu widzenia samego inwestora, ale także całego systemu elektroenergetycznego – zaznaczył.

Dzięki nowoczesnej technologii stworzenie instalacji produkującej moc 1 kWh jest obecnie znacznie tańsze niż 10 lat temu. Wówczas kosztowało to 25 tys. zł, dziś 4–5 tys. Dlatego PGE intensywnie wydzierżawia grunty pod przyszłe farmy.

– Mamy blisko 1 tys. hektarów w skali niemal wszystkich województw. Jesteśmy tam obecni jako inwestorzy, którzy podpisują umowy dzierżaw na okres 29 lat – mówił w dalszej części spotkania.

Grupa do 2030 roku zamierza stworzyć farmy o mocy 2,5 GW, a więc potrzebować będzie ok. 5 tys. hektarów. Szuka więc zarówno partnerów dużych, strategicznych, jak też indywidualnych. Rolnicy, którzy są właścicielami słabych jakościowo gruntów mogą upatrywać szansę w tego rodzaju dzierżawach.

Kiedyś hydraulik, dziś fotowoltaik

Rozwój segmentu energii słonecznej, jak podkreślali specjaliści podczas debaty, to także szansa dla rodzimych podmiotów dostarczających elementy do montażu konstrukcji.

Panele to ważny składnik, ale nie jedyny. Stanowią one ok. 40 proc. kosztów inwestycji. Pozostałe nakłady to konstrukcje mocujące, wsporcze, inwertery, okablowanie czy elektronika. To także serwisowanie i przeglądy.

W ostatnich dwóch latach PGE Energia Odnawialna postawiła także na odpowiednią edukację. Wsparła 6 klas w technikach, w których kształcą się technicy urządzeń systemów energii odnawialnej. – 15 lat temu Europę podbijał polski hydraulik, teraz to będzie fotowoltaik – zauważył Piotr Woźny.

Zdaniem Dariusza Mańki polski rynek fotowoltaiki może nas miło zaskoczyć i w 2030 roku zamknąć się mocą siedem razy większą niż obecnie. Według prezesa NFOŚiGW – nawet w granicach 15 GW.

– Ja myślę, że wkrótce zobaczymy cuda na tym rynku, jeśli przedsiębiorcy dostaną odpowiednie narzędzia do ręki i zobaczą stabilizację w swoich rachunkach – podkreślił na zakończenie debaty Piotr Woźny.

Rokujący rynek

Według danych Instytutu Energii Odnawialnej wartość rynku inwestycji w segment fotowoltaiki w 2019 roku przekroczy 3,5 mld zł, a obroty – 4 mld zł. Jest więc to rynek mocno rokujący.

Liderem energetycznej transformacji w Polsce chce być właśnie PGE Energia Odnawialna, spółka z Grupy Kapitałowej PGE. Jest ona obecnie największym producentem zielonej energii Polsce. Posiada 14 farm wiatrowych, 29 elektrowni wodnych, 4 elektrownie szczytowo-pompowe oraz jedną farmę fotowoltaiczną na Górze Żar. Łączna moc zainstalowana wszystkich obiektów wynosi 2188,9 MW.

Do tej pory PGE EO weszła w kooperację z dużymi partnerami, na gruntach których zamierza realizować projekty fotowoltaiczne. Wśród nich są PKP, KGHM Polska Miedź, a także Grupa "Siarkopol".

Artykuł powstał na podstawie debaty telewizyjnej nt. "Przyszłość fotowoltaiki w Polsce" zaproszeni goście – dr Arkadiusz Sekściński p.o. prezesa PGE Energia Odnawialna, Piotr Woźny, prezes Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej oraz dr Dariusz Mańka z Polskiego Stowarzyszenia Fotowoltaki.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)