22 kobiety nie żyją. Trop prowadzi do Polski
W międzynarodowym śledztwie w sprawie morderstwa 22 kobiet trop prowadzi do Polski. Osiem z nich, których tożsamość próbują ustalić Interpol oraz śledczy z Holandii, Niemiec i Belgii, mogło pochodzić z Polski lub tu mieszkać.
Kobieta ze sztucznymi paznokciami w chwili śmierci miała od 14 do 24 lat. Była drobna (162 cm wzrostu), ale bardzo wysportowana. Miała blond albo jasnobrązowe włosy do ramion, przekłute uszy i zadbane zęby. Na ciele dwie blizny po operacji: jedną 10-centrymetrową na prawym przedramieniu i drugą - u dołu brzucha. Na paznokciach palców wskazujących zachował się wzorek kwiatka - biało-niebieskiego z drobnymi diamencikami.
Gdy ją znaleziono w ostatni dzień maja 2009 roku w kanale w belgijskim mieście Vise, tuż przy granicy z Holandią, była naga. Jej ciało ktoś obciążył dwoma pięciokilogramowymi ciężarkami marki Alex. Takich samych używa się na siłowni.
Śledczy ustalili, że chociaż przez ostatnie kilka mieszkała w krajach Beneluksu, dzieciństwo spędziła we Wschodniej Europie. Możliwe - mówią śledczy - że w Polsce.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wielkie międzynarodowe śledztwo
W maju Interpol razem z policją z Holandii, Niemiec i Belgii rozpoczął operację "Identify Me". Jej celem jest zidentyfikowanie tożsamości 22 kobiet, których ciała znaleziono w jednym z tych trzech państw w ciągu ostatnich 40 lat.
Najstarsza sprawa pochodzi z 1976 roku, najświeższa - sprzed czterech lat. Najstarsza ofiara mogła mieć 55 lat, najmłodsza - nawet 13.
Wszystkie zginęły gwałtowną śmiercią, ich ciała porzucono w lesie, w wodzie, na parkingu czy przy autostradzie. I chociaż od ich śmierci minęły lata, nadal nie udało się ustalić, kim były.
Osiem ofiar mogło być z Polski
Dzisiaj śledczy podejrzewają, że osiem z nich mogło pochodzić z Polski lub mieszkać tu w jakimś okresie życia. Wskazują na to przede wszystkim badania izotopowe.
Te, jak tłumaczą specjaliści, pozwalają ustalić, gdzie dana osoba żyła, a nawet gdzie piła wodę w ostatnich miesiącach i latach przed śmiercią oraz gdzie spędziła dzieciństwo.
Pomagają też przedmioty znalezione przy ofiarach, w tym te charakterystyczne, jak złote kolczyki wyprodukowane w Charkowie. Dlatego zagraniczni śledczy chcą dotrzeć do Polaków.
- Gdzieś na świecie muszą być krewni ofiar, może niektórzy z nich od lat czekają na wiadomości. Myślimy, że jest bardzo realna szansa, że część z badanych przez nas spraw powiązana jest z Polską lub innymi krajami regionu. Niektóre mają bardzo wyraźny związek. Dlatego też chcemy dotrzeć do ludzi w Polsce, może ktoś z nich tęskni, nie wie, co się stało z jego siostrą, matką, przyjaciółką? - mówi "Deutsche Welle" pomysłodawca i lider operacji Martin de Wit z holenderskiej policji.
Interpol prosi o pomoc. Rozdzwoniły się telefony
Krótko po tym, jak Interpol udostępnił na swojej stronie (www.interpol.int) opis każdej z 22 spraw, razem ze zdjęciami przedmiotów znalezionych przy ofiarach i rekonstrukcjami ich twarzy, w komendach w Niemczech, Holandii i Belgii rozdzwoniły się telefony.
- W ciągu tylko pierwszego tygodnia otrzymaliśmy ponad 200 zgłoszeń od osób, które rozpoznały któryś z przedmiotów znalezionych przy ofiarach. Zaczęły się pojawiać też wskazówki co do ich tożsamości, a nawet imiona - mówi "DW" dr Susan Hitchin z Interpolu.
Osoby, które rozpoznają którąś z kobiet, proszone są o wypełnienie formularza kontaktowego na stronie Interpolu. Jeśli wskazówki okażą się obiecujące, śledczy skontaktują się ze zgłaszającym. Jeśli jest duże prawdopodobieństwo co do pokrewieństwa z ofiarami, Interpol zleci przeprowadzenie badań DNA.
Autor: Jowita Kiwnik Pargana / Deutsche Welle