PolskaŚledztwo ws. "Halemby" - prokuratura szuka biegłych za granicą

Śledztwo ws. "Halemby" - prokuratura szuka biegłych za granicą

Prowadząca śledztwo w sprawie listopadowej
katastrofy w kopalni "Halemba", w której zginęło 23 górników,
gliwicka prokuratura rozważa powołanie biegłych spoza Polski. Chce
w ten sposób zabezpieczyć się przez możliwością kwestionowania
ustaleń związanych z branżą ekspertów i zbadać okoliczności
tragedii jak najbardziej obiektywnie.

12.01.2007 14:55

Prokuratura Okręgowa w Gliwicach zwróciła się do Ministerstwa Sprawiedliwości o ustalenie, czy za granicą są specjaliści, którzy mogą im pomóc w śledztwie.

Dotychczas w postępowaniu nie powołano żadnych biegłych. W grudniu na konferencji prasowej szef Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach Tomasz Janeczek wyraził opinię, że dla dobra postępowania "optymalnym" rozwiązaniem byłoby zaangażowanie biegłych spoza Śląska.

Rzecznik gliwickiej prokuratury Michał Szułczyński powiedział, że śledczy prowadzili rozmowy z różnymi naukowcami - m.in. specjalistami z dziedziny górnictwa z Politechniki Śląskiej i z Akademii Górniczo-Hutniczej.

Równocześnie - aby dysponować jakimś większym zespołem biegłych - poprosiliśmy prokuratora apelacyjnego o to, aby za pośrednictwem Ministerstwa Sprawiedliwości zwrócić się do krajów sąsiednich, które mają kopalnie z podobną specyfiką zagrożeń - powiedział Szułczyński.

Chodzi o to, by ustalić czy organy sądowe tych krajów dysponują biegłymi, którzy mogliby zostać wykorzystani także podczas prowadzenia postępowania przygotowawczego przez Prokuraturę Okręgową w Gliwicach - powiedział Szułczyński.

W ten sposób - dodał - prokuratura chce się zabezpieczyć przed możliwością kwestionowania ustaleń biegłych. W grę mogą wchodzić specjaliści z Niemiec i Czech. Niewykluczone, że w śledztwie zostanie wykorzystana wiedza biegłych zarówno z Polski, jak i z zagranicy. Możliwe jednak, że prokuratorom wystarczą specjaliści z kraju - zaznaczył rzecznik.

Szułczyński przyznał, że ze swojej praktyki prokuratorskiej nie pamięta, by do którejś ze spraw powołano biegłych spoza Polski. Natomiast trzeba też podkreślić, że to śledztwo jest nietypowe, wymaga bardzo specjalistycznej wiedzy z szeroko pojętego górnictwa - powiedział. Równolegle z prokuraturą przyczyny tragedii bada komisja powołana przez prezesa Wyższego Urzędu Górniczego. W grudniu eksperci WUG przedstawili swoje wstępne oceny. Wynika z nich, że podczas prac likwidacyjnych przy ścianie kopalni "Halemba", mogło - na skutek złej organizacji robót - dojść do złamania reguł bezpieczeństwa. Dotychczasowe komisji WUG nie dają jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy tragedię spowodowały siły natury, czy zawinił człowiek.

Powołując się na wstępne ustalenia tej samej komisji Szułczyński powiedział, że można mówić o nieprawidłowościach przy opylaniu wyrobiska (aby pył węglowy nie wybuchł, neutralizuje się go pyłem kamiennym). Dodał, że za neutralizację pyłu węglowego odpowiadają osoby z dozoru.

Prokuratura nie wyklucza przedstawienia w tej sprawie zarzutów, chce jednak najpierw zweryfikować dotychczasowe ustalenia. Ciągle trwają przesłuchania świadków i analiza dokumentów. Sprawę prowadzą kilkuosobowe zespoły policjantów i prokuratorów.

Materiał, który mamy zebrany w sprawie wskazuje na różne uchybienia, które analizujemy tak, żeby odpowiedzieć sobie na pytanie, czy mogły one doprowadzić do tego wybuchu - dodał Szułczyński.

Ważnym dowodem w sprawie jest aparat Draegera, który miał przy sobie jeden z górników, którzy zginęli w katastrofie. Urządzenie to monitoruje stężenie gazów, m.in. metanu. Prokuratura nie chce na razie podać, co wynika z odczytu z aparatu. Prok. Szułczyński przypomniał, że metan wybucha w stężeniu 5-15%. Jeżeli to stężenie wynosi 2% lub więcej, powinno się przerwać prace i wyprowadzić załogę z zagrożonego rejonu.

Krótko po tragedii niektórzy górnicy mówili dziennikarzom, że w kopalniach oszukuje się czujniki metanometrii, aby pracy nie trzeba było przerywać - przy stężeniu powyżej 2 proc. czujniki metanu powinny odciąć prąd. Zgłosiły się do nas różne osoby, ale nie mogę mówić o treści ich zeznań - powiedział rzecznik prokuratury.

Do katastrofy w "Halembie" doszło podczas prac likwidacyjnych przy jednej ze ścian kopalni. Nastąpił wybuch metanu i pyłu węglowego. Ze wstępnej oceny Wyższego Urzędu Górniczego (WUG) dokonanej w grudniu ub. roku wynika, że do mogło - na skutek złej organizacji robót - dojść do złamania reguł bezpieczeństwa. Dotychczasowe ustalenia badającej okoliczności katastrofy komisji WUG nie dały jednak jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy tragedię spowodowały siły natury, czy zawinił człowiek.

Komisja prezesa WUG, wyjaśniająca przyczyny katastrofy, liczy 25 członków - ekspertów, naukowców, przedstawicieli praktyki górniczej oraz związków zawodowych. Aby poznać okoliczności tragedii, zlecono osiem specjalistycznych ekspertyz w niezależnych ośrodkach. Własne analizy zleciła też prokuratura. Następne posiedzenie komisji WUG zaplanowano na 17 stycznia. Raport komisji ma powstać do końca marca.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)