Śledztwo w sprawie błędu w sztuce lekarskiej
Krakowska prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie pozostawienia w ciele pacjentki ponad 40-centymetrowego drutu, tzw. prowadnicy naczyniowej - poinformowano we wtorek w
prokuraturze.
Przewód o ponad 40-centymetrowej długości, zakończony plastikową cewką, wykazały w ciele pacjentki zdjęcia radiologiczne. Znajdował się on na plecach w żyle podobojczykowej kobiety.
Prokuratura dysponuje bogatym zestawem zdjęć rentgenowskich pacjentki. Na jednych z nich nie widać obcego ciała w organizmie, na innych jest ono dokładnie widoczne. Dokładna analiza dat robienia zdjęć oraz zabiegów, którym poddawano pacjentkę w różnych szpitalach doprowadzi do ustalenia placówki, gdzie pozostawiono przewód w żyle.
Ponad 70-letnia pacjentka, która złożyła w tej sprawie doniesienie do prokuratury, twierdzi, że odczuwała z tego powodu dolegliwości zdrowotne; omdlenia, stany podgorączkowe, złe samopoczucie.
Przesłuchiwani w sprawie lekarze twierdzą jednak, że pacjentka nie mogła odczuwać z tego powodu żadnych dolegliwości. Prokuratura zasięgnie w tej sprawie opinii biegłego.
Wkrótce po wykryciu przewodu lekarze zdecydowali się na jego usunięcie dla komfortu psychicznego pacjentki. Usunęli tylko dwa kawałki. Dalsza ingerencja - zdaniem lekarzy - zagraża zdrowiu kobiety.
W dalszym toku śledztwa prokuratura, prowadząca postępowanie w sprawie narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, będzie jednak związana stanowiskiem biegłego: czy przewód stanowił zagrożenie dla pacjentki.
Na początku czerwca sąd w Gdańsku oddalił roszczenia pacjenta, który domagał się 100 tys. zł zadośćuczynienia i odszkodowania za pozostawienie w jego głowie przed 13 laty części igły chirurgicznej.
Sąd oparł się na opinii biegłych, że igła nie miała żadnego wpływu na zdrowie mężczyzny, i przyznał mu 40 tys. zł zadośćuczynienia za cierpienia psychiczne, związane ze świadomością posiadania obcego ciała w głowie.(an)