SLD: niech lekarze tracą kontrakty za stosowanie "deklaracji wiary"
SLD zaapelował do ministra zdrowia, by ten zapewnił pacjentów, że lekarze, którzy będą odmawiali ich przyjęcia powołując się na deklarację wiary stracą kontrakty w ramach NFZ. Deklaracja wiary cofa medycynę do XIX wieku - podkreślają politycy Sojuszu.
Politycy SLD swój apel skierowali do ministra Bartosza Arłukowicza na konferencji prasowej w sejmie. Podkreślili, że oczekują od szefa resortu zdrowia, że jeszcze tego samego dnia zapewnieni, że lekarze publicznej służby zdrowia stracą pracę, jeśli będą stosować deklarację wiary w swojej praktyce lekarskiej.
Deklarację wiary podpisało około 3 tys. osób związanych ze służbą zdrowia. Podpisy były zbierane przez internet, jak również w czasie jasnogórskiego spotkania pracowników służby zdrowia, w których udział wzięli lekarze, pielęgniarki, ratownicy medyczni, rehabilitanci, farmaceuci, a także dyrektorzy szpitali.
Złożyli oni na Jasnej Górze dwie tablice z deklaracją wiary, na których zapisali, że ludzkie ciało i życie, będące darem Boga, są święte i nietykalne od poczęcia do naturalnej śmierci. Podpisując ją lekarze i studenci medycyny zobowiązują się do wierności Bogu i chrześcijańskiemu sumieniu. Inicjatorką powstania deklaracji wiary jest dr Wanda Półtawska, przyjaciółka Jana Pawła II.
Deklaracja wiary podpisana przez lekarzy zawiera sześć punktów. Politycy SLD zwracają uwagę na dwa z nich: piąty i szósty. - Podpisani lekarze stwierdzają otwarcie, że uznają pierwszeństwo prawa bożego przed prawem ludzkim, a także podkreślają, że każdy lekarz ma prawo działania zgodnie ze swoim sumieniem i etyką lekarską, która uwzględnia prawo sprzeciwu dla praktyk niezgodnych z tym sumieniem - opisywał te punkty rzecznik SLD Dariusz Joński.
- Nie mamy zastrzeżeń co do tego, że lekarze deklarują przywiązanie do wiary katolickiej, bo to jest prywatna sprawa każdego z nich, ale ci lekarze również deklarują, że prawo boże ma dla nich pierwszeństwo przed prawem ludzkim, również w sferze zawodowej. To jest poważna sprawa, bo w jej myśl cofamy się do XIX w. - podkreślił rzecznik.
Wicemarszałek sejmu Jerzy Wenderlich pokreślił, że religia nie może zastąpić medycyny. - Nie może być tak, że lekarze kształceni są na akademiach medycznych przez wielkich specjalistów, z wykorzystaniem najnowocześniejszego sprzętu medycznego, a później decyzje i tak będzie podejmował ksiądz - mówił Wenderlich. - Tekst deklaracji wiary nie daje dużo szans pacjentom, a życie ludzkie w szpitalach nie może być czymś na zasadzie entliczek-pętliczek, bo tam powinno być wszystko przewidywalne - dodał polityk.
Podkreślił też, że w ocenie jego ugrupowania, zapisy deklaracji są wbrew prawu. - Świat religijny wchodzi do szpitali, a tam ważne są umiejętności medyczne, odprawianie modlitw nie zastąpi terapii - dodał Wenderlich.
Katarzyna Kądziela szefowa fundacji im. Izabeli Jarugi-Nowackiej występująca na konferencji razem z politykami SLD zaapelowała do premiera Donalda Tuska: "nie może być tak, że w Polsce nie ma nikogo, kto jest odpowiedzialny za politykę zdrowotną. Polityka zdrowotna powinna powodować to, że dla lekarza, który leczy pacjentów będzie ważna wiedza medyczna i przysięga, którą składa stając się lekarzem, a nie apele do jego uczuć religijnych".
- Można odnieść wrażenie, że całe oddziały szpitalne podpisują coś, co jest jawnym łamaniem prawa, tę deklarację podpisali profesorowie onkolodzy, profesorowie medycyny paliatywnej, chirurdzy, pediatrzy. Ja nie wiem, czy ktoś taki odmówi mi podania morfiny, gdy będę konała z bólu - mówiła.
Zapowiedziała też, że jej fundacja zbada, czy apel Wandy Połtawskiej do lekarzy o podpisywanie deklaracji wiary nie jest jawnym nawoływaniem do przestępstwa.