PublicystykaSławomir Sierakowski: eurorezolucja to porażka rządu i sukces demokratycznej Polski

Sławomir Sierakowski: eurorezolucja to porażka rządu i sukces demokratycznej Polski

Naprawdę nie trzeba nikomu donosić. Politycy i dziennikarze zagraniczni sami doskonale widzą, co się u nas dzieje. I tracą wiarę w możliwość porozumienia się z obozem władzy w Polsce - pisze Sławomir Sierakowski dla Wirtualnej Polski.

Sławomir Sierakowski: eurorezolucja to porażka rządu i sukces demokratycznej Polski
Źródło zdjęć: © Eastnews | Aleksandra Szmigiel/REPORTER
Sławomir Sierakowski

13.04.2016 | aktual.: 25.07.2016 19:01

"To dobrze, że opozycja zorganizowała wysłuchanie publiczne w Parlamencie Europejskim na temat zagrożenia demokracji. Jesteśmy w Unii, to jest także nasz parlament" - powiedziała posłanka opozycji. I dodała: "Władza już reaguje na wysłuchanie publiczne. Leci Jaruzelskim: 'to bezprzykładny atak na Polskę...'". I kto to mówi? No więc nie żaden lewak Schetyna czy Petru, ani "donosiciel" Cimoszewicz. To słowa posłanki Joanny Lichockiej z "Prawa i Sprawiedliwości" z 11 grudnia 2014 roku. Nikt bardziej otwarcie o reakcję Parlamentu Europejskiego nie zabiegał niż politycy "Prawa i Sprawiedliwości".

Gdy PiS potrzebował, to europarlament był dobry. Informowanie międzynarodowej opinii publicznej nie było donoszeniem, a Unia była "nasza", nawet gdy nie chciała uznać spiskowych teorii dziejów w sprawie Smoleńska czy fałszowania wyborów w Polsce. Żadne wysłuchanie rewelacji PiS nie kończyło się rezolucją. Dziś, gdy PiS został przyłapany na gorącym uczynku, europarlament jest zły, rozmawianie z zachodnimi sojusznikami i dziennikarzami jest zdradą, prawnicy Komisji Weneckiej - lewakami, a opozycja - targowicą. Jarosław Kaczyński jest prawdziwym cudotwórcą, że potrafi pogodzić to wszystko w głowach swoich wyborców.

W styczniu tego roku patrząca niepokornie władzy na ręce prasa ogłaszała "sukces Polski w Europie!" po wystąpieniu premier Beaty Szydło w Parlamencie Europejskim. Tamto posiedzenie kończy dzisiejsza rezolucja. I jest to sukces Polski, ale porażka polskiego rządu. Wstyd, że w imię polskich interesów, polski rząd przywoływać do porządku muszą nie tylko wszystkie instytucje prawnicze w Polsce, ale także wszystkie instytucje unijne. Jeśli się o to rząd sam prosi swoimi działaniami, to dostaje. A że się wprost prosił, to żeby nie wiem jak się teraz minister Waszczykowski nagimnastykował, nie wymaże nam z pamięci, że sam wnioskował o decyzję Komisji Weneckiej, od której swoje postępowanie uzależniła Komisja Europejska, administracja amerykańska, a także Parlament Europejski.

Rezolucja jest bardzo konkretna. Czytamy w niej, że Parlament "wzywa polski rząd do uszanowania, opublikowania i pełnego wprowadzenia w życie wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 9 marca 2016 bez dalszych opóźnień, a także do wprowadzenia w życie wyroków z 3 i 9 grudnia 2015". Tak jak Komisja Wenecka i Komisja Europejska, Parlament nie owija w bawełnę. Rezolucja mówi o "praktycznym paraliżu" Trybunału Konstytucyjnego, co stwarza "zagrożenie dla demokracji, praw człowieka i praworządności". Co zabrzmiałoby gorzej? Jak PiS chce teraz zignorować "nasz parlament"? Zdaje się, że bez problemu. Tak samo jak Komisję Wenecką. Wskazuje na to wczorajsza prezentacja kolejnego sędziego do Trybunału Konstytucyjnego prof. Zbigniewa Jędrzejewskego. Wówczas już znany był projekt rezolucji i wiadomo było, że przejdzie ogromną większością głosów. Gdy Zachód czeka na wycofanie się z paraliżowania Trybunału Konstytucyjnego, PiS idzie na kurs kolizyjny. Nie ma takiej teorii w podręczniku polityki zagranicznej albo w teorii
stosunków międzynarodowych, która potrafiłaby pogodzić taką politykę z interesem państwa.

Naprawdę nie trzeba nikomu donosić. Politycy i dziennikarze zagraniczni sami doskonale widzą, co się u nas dzieje. I tracą wiarę w możliwość porozumienia się z obozem władzy w Polsce. Nawet konserwatysta z Partii Ludowej, eurodeputowany z Niemiec Elmar Brok mówi wprost: "Muszę powiedzieć, że nie jestem wielkim optymistą. Pan Kaczyński to fundamentalista. Stoi na stanowisku, że trzeba zmienić całe państwo, nie rozumiejąc pluralizmu w liberalnej demokracji". Teraz sprawa wraca do Komisji Europejskiej, a ta niechybnie zdecyduje o uruchomieniu drugiego etapu kontroli praworządności w Polsce, który oznacza powtórzenie już przez najważniejszą instytucję Unii Europejskiej wytycznych Komisji Weneckiej. Dalej jest już otwarta konfrontacja z Waszyngtonem i Brukselą.

Przy okazji okaże się, jak ważni jesteśmy w Unii. Węgry można było zostawić samym sobie, tym bardziej, że Orban miał mandat na zmienianie konstytucji i nie wypisał się z głównego nurtu polityki w Unii, wybierając największą frakcję w europarlamencie, a nie sojusz z antyunijnymi torysami w minifrakcji, w której jest PiS. Czy można pozwolić szóstemu największemu państwu w Unii Europejskiej na lekceważenie jej podstawowych zasad? To by oznaczało z kolei porażkę samej Brukseli.

Przypomnijmy, że pojawiły się także trzy inne projekty rezolucji. Wszystkie pokazują, jak beznadziejna jest pozycja w Unii rządzącej nami partii. Jeden z projektów jest jej, i jak skarżypyta w przedszkolu, zwala winę na kolegów z poprzedniej ławki rządowej. Drugi i trzeci francuskiej i angielskiej skrajnej prawicy, dążących do zniszczenia Unii. Szydło w Parlamencie oklaskiwali najbardziej prorosyjscy i kompromitujący nas politycy, którzy są dziś głównymi sojusznikami "Prawa i Sprawiedliwości". Rządzący wrogów sobie zrobili za to z pięciu największych frakcji, które razem mają 577 głosów w parlamencie na 751 wszystkich. To jest efekt "asertywnej polityki zagranicznej" ogłoszonej przez Waszczykowskiego. Politycy PiS stoją dziś w szeregu między jednym proklemowskim politykiem a drugim. Przeciwko sobie mają cały główny nurt polityki europejskiej i twierdzą, że wzmacniamy pozycję Polski na Zachodzie.

Jak to się mieści w głowach wyborców PiS, dziennikarzy niepokornych, profesorów Zybertowicza i Glińskiego i wicepremiera ds. rozwoju Morawieckiego, który większość pieniędzy ze swojego biliona złotych zaplanował sobie z Unii Europejskiej? Dowiemy się wkrótce. Pytanie tylko: z Warszawy czy z Brukseli i Waszyngtonu.

Sławomir Sierakowski dla Wirtualnej Polski

Zobacz także
Komentarze (1251)