PolskaSławomir Neumann: nie mówię o wspólnej mogile, tylko o wspólnym miejscu

Sławomir Neumann: nie mówię o wspólnej mogile, tylko o wspólnym miejscu

Sławomir Neumann tłumaczy się ze swoich słów o pochówku ofiar katastrofy smoleńskiej. Jego wypowiedź wywołała burzę w sieci. Teraz polityk tłumaczy, że nie o to mu chodziło. Internauci nie zostawiają na nim suchej nitki. Tłumaczenie Neumanna oceniają jako kuriozalne.

Sławomir Neumann: nie mówię o wspólnej mogile, tylko o wspólnym miejscu
Źródło zdjęć: © PAP | Jacek Turczyk
Katarzyna Bogdańska

31.05.2017 | aktual.: 31.05.2017 11:37

- Gdyby wszystkie ofiary katastrofy smoleńskiej miały jedno wspólne miejsce pochówku, moglibyśmy tam wszyscy razem przeżywać tę katastrofę; nie byłoby podziału na dwie Polski - powiedział w środę szef klubu PO Sławomir Neumann.

Neumann pytany był w radiu RMF FM o słowa, które powiedział dwa dni temu o wspólnej mogile dla ofiar katastrofy smoleńskiej: "Po latach widać, że byłoby najrozsądniej, gdyby wszystkie ofiary katastrofy smoleńskiej były pochowane we wspólnym grobie".

- Dzisiaj jesteśmy mądrzejsi o wiele rzeczy, dzisiaj wszyscy mówią, że należało przeprowadzić w Polsce badania zwłok tylko, że przez te badania pogrzeby mogłyby się odbyć po kilku miesiącach dopiero. Ja byłem na Okęciu w delegacji, która przyjmowała te ciała w różnych turach i pamiętam jak rodziny chciały swoich bliskich. Jak zależało im na ściągnięciu szybko ciał z Rosji - podkreślił w środę Neumann.

Co miał na myśli?

- To jest uproszczenie. Wszyscy razem lecieli i ja to mówię z pełną odpowiedzialnością: gdyby wszyscy razem leżeli w jednym miejscu, nie byłoby podziału na dwie Polski, bo byśmy byli wszyscy razem na tych grobach, wszyscy byśmy oddawali im cześć - zaznaczył szef klubu PO.

Robert Mazurek tłumaczył, jak jego słowa odbierają bliscy ofiar:

Jego zdaniem od momentu katastrofy utworzyła się spora grupa polityków, która - jak mówił - na tej katastrofie robi polityczny biznes. Dodał, że gdyby te wszystkie ofiary katastrofy smoleńskiej miały jedno wspólne miejsce pochówku, byłoby to miejsce, gdzie wszyscy razem moglibyśmy przeżywać tę katastrofę.

Neumann zauważył też, że Polacy są dziś mocno podzieleni, a rodziny ofiar są w tej kwestii najmniej winne, "są ofiarami". - Jeżeli dotknąłem rodziny to przepraszam, mówię tylko o czystym zaangażowaniu politycznym pewnego środowiska, które od 10 kwietnia 2010 roku buduje pewien smoleński kościół - podkreślił polityk.

"Po 7 latach jesteśmy mądrzejsi"

Na pytanie, czy wyniki ekshumacji pokazują skalę profanacji i ogromnego bałaganu Neumann odparł, że "dzisiaj jesteśmy wszyscy mądrzejsi po tych 7 latach". Jak dodał, gdybyśmy w kwietniu 2010 roku zdecydowali się, żeby prowadzić badania DNA wszystkich ciał, pogrzeby zaczęłyby się jesienią. - Nie wiem, czy wtedy te rodziny byłyby też szczęśliwe z tego powodu - powiedział.

- Ja cały czas uważam, że ekshumacje wbrew woli rodzin to jest coś co nigdy nie powinno nastąpić - dodał Neumann.

Szef klubu PO pytany był również o wezwanie przez Prokuraturę Krajową na świadka ws. ekshumacji byłej premier i minister zdrowia Ewy Kopacz, która była wówczas szefową polskiej delegacji w Rosji.

- Pomagała tam rodzinom ofiar w sprawach związanych z identyfikacją zwłok z możliwością pożegnania się ze swoimi bliskimi. Pojechała tam i z tego co pamiętam, a to przecież nie minęło tyle czasu, żeby zapomnieć, wiele osób z tych rodzin dziękowało jej za wsparcie za to, że była tam przy nich - zauważył.

O sprawę ujawnionych przy ekshumacjach nieprawidłowości był też pytany Marcin Kierwiński (PO) w Radiowej Trójce.

Burza po słowach Neumanna

Po wypowiedzi Sławomira Neumanna o wspólnym pochówku ofiar katastrofy smoleńskiej rozpętała się burza wśród polityków i internautów. "Propozycję" Neumanna porównują do masowych mogił w Katyniu czy na Łączce.

Szokujące informacje o ekshumacjach

- Uważam, że ktoś z prokuratury - kierowany przez PiS - dokonał przecieku. Dziwne jest dla mnie milczenie prokuratora Marka Pasionka w tej sprawie - podkreślił poseł. Zauważył też, że w zeszłym tygodniu PiS było w kompletnej defensywie w związku ze śmiercią Igora Stachowiaka. - Potencjalne kontakty ważnych polityków Zjednoczonej Prawicy, PiS, z policjantami i wpływ na nominacje osób skompromitowanych na wysokie stanowiska - z tego PiS nie potrafi się wytłumaczyć - podkreślił Kierwiński. Jego zdaniem, kiedy pojawiają się problemy wizerunkowe PiS, powraca temat Smoleńska. Według niego nie jest więc przypadkiem, że to akurat w tym czasie wezwano przed prokuraturę Ewę Kopacz.

Źródło: PAP/WP/RMF FM

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (47)