Sławomir Cenckiewicz: dokumentacja jest porażająca
• - Zakres współpracy był gigantyczny - ocenił historyk
• "Jestem poruszony, jestem wstrząśnięty"
• Cenckiewicz jest współautorem książki "SB a Lech Wałęsa"
• Jest też pełnomocnikiem MON ds. reformy archiwów wojskowych
Dokumentacja z teczki TW "Bolka" jest porażająca, a zakres współpracy gigantyczny - ocenił w poniedziałek historyk Sławomir Cenckiewicz. Wyraził przekonanie, że nie pozostała ona bez wpływu na przywództwo Lecha Wałęsy w "Solidarności".
- Jestem poruszony, jestem wstrząśnięty. Do tej pory znałem osiem doniesień agenturalnych tajnego współpracownika "Bolek" Lecha Wałęsy. Teraz widziałem ich dziesiątki, jeśli nie więcej. Innymi słowy jest to dokumentacja, można powiedzieć, modelowa, jeśli chodzi o prowadzenie agentury. Jest to dokumentacja pokazująca zakres współpracy agenturalnej Lecha Wałęsy - mówił dziennikarzom w siedzibie IPN Cenckiewicz, pełnomocnik ministra obrony ds. reformy archiwów wojskowych, współautor książki "SB a Lech Wałęsa".
Jak dodał, dokumentacja "jest porażająca jeśli chodzi o skalę doniesień agenturalnych, informacji przekazywanych na szereg osób".
Pytany o list gen. Czesława Kiszczaka do dyrektora Archiwum Akt Nowych, Cenckiewicz wyraził przekonanie, że Kiszczak miał na myśli, że do 1989 r. chronił dokumenty, nie chcąc dopuścić do kompromitacji Lecha Wałęsy. Wg Cenckiewicza w zdaniu "Załączone dokumenty dot. współpracy Lecha Wałęsy z SB do 1989 r. uchroniłem przed ich wykorzystaniem do jego kompromitacji" po skrócie "SB" powinien być przecinek.
"Szczegółowość informacji"
Cenckiewicz dodał, że wraz współautorem książki "SB a Lech Wałęsa", Piotrem Gontarczykiem, szacował "krąg osób, na które donosił Lech Wałęsa" na około 30. - W tej sytuacji znacznie ta liczba musi zostać powiększona - stwierdził.
Mówił też o "bardzo dobrym rozpoznaniu funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa pewnego profilu charakterologicznego Lecha Wałęsy". - Zaskoczyła mnie szczegółowość tych informacji, zaskoczyła mnie umiejętność prowadzenia Lecha Wałęsy jako agenta SB - mówił Cenckiewicz.
Oświadczył, że nie ma żadnych wątpliwości do autentyczności materiałów, które potwierdzają to, co poznał badając także inne archiwa SB.
- Są własnoręczne podpisy, notatki, donosy innych agentów, przez których kontrolowano Lecha Wałęsę jako tajnego współpracownika "Bolek", one są w innych wersjach albo często w tych samych dostępne w innych materiałach archiwalnych" - mówił Cenckiewicz.
Według niego materiały dowodzą, że Wałęsa, jeśli nie znał nazwiska osób wypowiadających niechętne władzy komentarze, opisywał głoszących je tak, by umożliwić ich identyfikację funkcjonariuszom SB.
Raport "Madziara"
Powołał się też na raport "Madziara" (oficera prowadzącego TW "Bolka"), wg którego Lech Wałęsa domaga się regularnych, comiesięcznych opłat, grożąc zerwaniem współpracy.
Cenckiewicz powiedział, że "od 1973 roku jakość tej współpracy jest coraz słabsza, co nie znaczy, że Lech Wałęsa kategorycznie chciał tę współpracę zerwać, tylko domagał się gratyfikacji za informacje, które SB uważała za niewiarygodne albo niepotwierdzone przez inne źródła".
Według historyka zerwanie kontaktów nie nastąpiło w 1974 r., a ostatnie spotkania jako TW "Bolek", chociaż naznaczone pewnym konfliktem z oficerami prowadzącymi, to luty i marzec 1976 roku, bardzo krótko przed wyrzuceniem z pracy.
- Pozytywnie zaskoczyła mnie jedna wiadomość. Ucieszyłem się, że nawet mimo archiwalnych podstaw żeby sądzić, że Lech Wałęsa wszedł w grudzień 1970 roku jako rodzaj konfidenta SB, to ta dokumentacja dzisiaj mi przedstawiona tego nie potwierdza - powiedział Cenckiewicz. Dodał, że pierwsza "operacyjna rozmowa" z Lechem Wałęsą odbyła się 19 grudnia, a "formalne pozyskanie z odebraniem pisemnego zobowiązania do współpracy" nastąpiło 21 grudnia. To być może jest jedyny pozytyw w całej tej dokumentacji - powiedział.
- Ta dokumentacja jest naprawdę straszna, tylko ktoś naiwny mógłby sądzić, że ona nie miała znaczenia dla późniejszego okresu przewodzenia przez Lecha Wałęsę "Solidarności" - podkreślił historyk. - Życzę powodzenia komuś, kto chciałby udowodnić, że to są materiały nieautentyczne - dodał.