Skrzypce Stradivariusa w depozycie na lotnisku

Oryginalność instrumentu oceni biegły rzeczoznawca z zakresu instrumentów muzycznych. Ale niezależnie od jego opinii ta sprawa powinna być przestrogą dla wszystkich, którzy uważają, że w ramach Unii Europejskiej nie są już wymagane żadne zezwolenia na wywóz określonych przedmiotów i nie ma żadnej kontroli - powiedziała rzeczniczka katowickiej Izby Celnej, Elżbieta Gowin.

Młoda pasażerka nie zgłosiła nic do oclenia. Nie ukrywała jednak przed nikim starego, bardzo zniszczonego, tekturowego futerału ze skrzypcami. Wewnątrz instrumentu celnicy natrafili na etykietę opatrzoną stemplem o treści "Antonius Stradivarius Cremonensis Faciebat Anno 1713".

Właścicielka skrzypiec powiedziała celnikom, że kupiła je w sklepie muzycznym w Warszawie, ale nie miała żadnych dokumentów potwierdzających ten fakt ani określających pochodzenie instrumentu; nie miała też wymaganej prawem zgody konserwatora zabytków na ich wywóz.

Taka nieznajomość przepisów często naraża podróżnych na kłopoty i nieprzyjemności na granicach, nie tylko w Polsce. Celnicy nie są w stanie "na oko" ocenić, czy rzeczywiście mają do czynienia z zabytkowym przedmiotem. Dlatego dla uniknięcia problemu podróżni powinni pamiętać o stosownym zaświadczeniu - powiedziała rzeczniczka.

Skrzypce zostały zdeponowane w magazynie celnym. Na temat ich faktycznej wartości historycznej w ciągu kilku dni wypowie się biegły rzeczoznawca z zakresu instrumentów muzycznych, wskazany przez wojewódzkiego konserwatora zabytków. Jeżeli instrument okaże się zabytkiem, jego właścicielem stanie się Skarb Państwa.

Żyjący na przełomie XVII i XVIII wieku Antonio Stradivarius z Cremony należał do najgenialniejszych lutników w historii. Zbudował ok. 1000 skrzypiec, altówek i wiolonczel, z czego do współczesnych czasów przetrwało ok. 500 egzemplarzy. Konstrukcja jego instrumentów do dziś uznawana jest za wzorzec odpowiednich proporcji oraz surowców - drewna i lakieru.