"Skrawka Nieba" wychodzenie z długów
Do redakcji "Dziennika Zachodniego" każdego dnia przychodzą dziesiątki kuponów, w których czytelnicy DZ domagają się od Aleksandry Wiktorow, szefowej ZUS umorzenia długu placówki Jacka Pikuły "Skrawek Nieba". Na konto placówki napływają także pieniądze od darczyńców. Wczoraj 1495 zł 40 gr wpłacili pracownicy chorzowskiego oddziału ZUS, których ujęła historia ośrodka i dzieci tam przebywających.
16.10.2004 | aktual.: 16.10.2004 09:33
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Przypominamy, że "Skrawek Nieba", opiekujący się dziećmi z rodzin biednych, a często także patologicznych, został zamknięty 1 października. Powód to zadłużenie (153 tys. zł) wobec ZUS. Placówka po wyburzeniu poprzedniej siedziby otrzymała budynek nadający się do generalnego remontu. Nie mogła starać się o pieniądze z budżetu na prowadzenie działalności. Mimo to remont ten jest już na ukończeniu. Ani pracownicy ośrodka, ani jej szef nie opuścili dzieci.
- Kiedy 3 lata temu spychacze burzyły nasz poprzedni dom, zabrakło mi odwagi, aby wyjść do przyglądającej się temu setce dzieci i powiedzieć, by sobie poszły. To ja dopuściłem do powstania zadłużenia i chcę je spłacić. Zbiorę tę kwotę tylko wtedy, gdy przez pół roku ośrodek będzie zamknięty. Liczyłem na dobry gest od szefów ZUS, ale doczekałem się tylko pisma straszącego mnie sądem i postępowaniem komorniczym. Wiem, że to nie jest wina szarych pracowników ZUS. W ich domach, przy niewielkich pensjach, też czasami w garnkach bywa pusto. Jestem im niezmiernie wdzięczny za pomoc - mówi Jacek Pikuła.
Kwotę zebraną przez pracowników ZUS oraz 1000 zł z pieniędzy, które napłynęły na konto placówki od czytelników "Dziennika Zachodniego", Jacek Pikuła wpłaci na konto niepełnosprawnego chłopca, którego matki nie stać na opłacenie mu dojazdu do szkoły. Ponad 2400 zł wystarczy na opłacenie jego transportu przez cały rok szkolny.