Sklepy z "dopalaczami" pod lupą skarbówki
Firma handlująca tzw. dopalaczami znalazła się pod lupą Ministerstwo Finansów. We wszystkich sklepach sieci rozpoczęły się kontrole - poinformował resort. Z kolei na posiedzeniu sejmowej Komisji Zdrowia odbyło się pierwsze czytanie projektu nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, która zakazać ma handlu tego typu substancjami.
Rzeczniczka ministerstwa Magdalena Kobos poinformowała, że działania kontrolne rozpoczęto we wszystkich sklepach działających pod szyldem dopalacze.com. - Kontrolę koordynują urzędy kontroli skarbowej w całym kraju - dodała.
Kobos zaznaczyła, iż w ramach prowadzonych działań kontrolerzy skarbowi wspólnie z celnikami sprawdzą legalność pochodzenia sprzedawanych towarów, prawidłowość wypełniania zobowiązań podatkowych w zakresie podatku dochodowego i VAT, a także zgodność postępowania z ustawą o cenach.
- To pierwszy etap działań. W dalszej kolejności kontrola skarbowa będzie zajmować się sprzedażą prowadzoną przez internet - powiedziała. Zaznaczyła, że kontrole mają potrwać do końca stycznia.
Pod koniec sierpnia otwarto w Łodzi pierwszy sklep z "dopalaczami". Wcześniej te same substancje od dwóch lat były oferowane za pośrednictwem internetu. Przedstawiciele importera używek przekonywali, że "dopalacze" są "legalną alternatywną dla niebezpiecznych substancji narkotycznych". Sprawę bada prokuratura, zawiadomiona przez prezydenta Łodzi o możliwości popełnienia przestępstwa.
"Problem palący, ale droga legislacyjna długa"
Na posiedzeniu sejmowej Komisji Zdrowia odbyło się pierwsze czytanie projektu nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, która zakazać ma handlu "dopalaczami". Projekt ustawy, przygotowany przez resort zdrowia, został skierowany do dalszych prac w podkomisji.
Nowelizacja zmienia jedynie załącznik do ustawy, którym jest wykaz substancji psychotropowych. Zmiana ta ma pozwolić na kontrolowanie obrotu środkami zawierającymi benzylopiperazynę.
Jak wyjaśnił wiceminister zdrowia Adam Fronczak, benzylopiperazyna jest substancją syntetyczną, która podobnie jak amfetamina czy metamfetamina działa pobudzająco na ośrodkowy układ nerwowy, jednak jej siła działania jest wyraźnie mniejsza (około 10% siły działania amfetaminy). Substancja ta po raz pierwszy pojawiła się w Unii Europejskiej w 1999 r. Z uwagi na właściwości pobudzające, zagrożenie dla zdrowia oraz brak korzyści medycznych, zdaniem Rady Unii Europejskiej istnieje potrzeba ustanowienia kontroli nad tą substancją. W marcu zeszłego roku Rada zdecydowała, że wszystkie państwa członkowskie UE są zobowiązane do podjęcia niezbędnych środków w celu objęcia benzylopiperazyny kontrolą oraz sankcjami karnymi.
- Zdajemy sobie sprawę, że problem wymaga pilnego rozwiązania, jednak droga legislacyjna jest dość długa. Zastanawiamy się w ministerstwie, jak rozwiązać ten problem w przyszłości, gdyż na pewno pojawią się kolejne groźne substancje - powiedział Fronczak. Paweł Jezierski z Fundacji Batorego, która brała udział w konsultacjach społecznych projektu, zasugerował, że lepszy byłby ogólny przepis, który określiłby, jakie substancje są zakazane, niż wymienianie każdej z nich w załączniku, co wprowadza konieczność każdorazowego nowelizowania ustawy, gdy na rynku pojawi się kolejna niebezpieczna substancja.
Zgodził się z nim Tadeusz Cymański (PiS), twierdząc, że warto spróbować opracować odpowiednie zapisy, nawet jeśli istnieje ryzyko, że będą omijane, nie rezygnując z wykazu.
Fronczak podkreślił, że to, co nie jest w prawie jednoznacznie określone, można ominąć. Jak przypomniał polskie prawodawstwo jest tak skonstruowane, że aby móc karać za określone zachowania, trzeba je dokładnie zdefiniować. Zaznaczył też, że obowiązek tworzenia ustawy wraz z wykazem zakazanych substancji wynika także z podpisanych przez Polskę konwencji.
- Szukamy rozwiązań bardziej ogólnych, które pozwolą za jednym zamachem uciąć obrót tego rodzaju substancjami, ale na razie to jest jedyna możliwość stworzenia tej noweli - zapewnił Fronczak.
W Polsce działa ok. 40 sklepów z "dopalaczami" w całym kraju. Pod koniec sierpnia pierwszy sklep otwarto w Łodzi, wcześniej te same substancje od dwóch lat były oferowane za pośrednictwem internetu. Przedstawiciele importera używek przekonywali, że "dopalacze" są "legalną alternatywną dla niebezpiecznych substancji narkotycznych". Sprawę bada prokuratura, zawiadomiona przez prezydenta Łodzi o możliwości popełnienia przestępstwa.