"Skatowali mnie na komendzie". Prokuratura sprawdza czy było pobicie w Koszalinie
Kołobrzeska prokuratura sprawdza, co działo się na policyjnym "dołku" w Koszalinie - informuje serwis "Głosu Koszalińskiego" gk24.pl. 38-letni mieszkaniec Stargardu twierdzi, że policjanci znęcali się nad nim. Mieli go obić gumową pałką, wykręcać skute z tyłu ręce.
Barbara Stolińska-Filipczak, prokurator Prokuratury Rejonowej w Kołobrzegu informuje gk24.pl, że postępowanie w sprawie przekroczenia uprawnień przez policjantów z Komisariatu I Komendy Miejskiej Policji w Koszalinie zostało wszczęte na początku lutego.
Wszystko wydarzyło się dzień przed Wigilią. 38-latek - jak sam opowiada - wsiadł za kółko po alkoholu. Po interwencji świadka zatrzymała go policja. Pijany kierowca noc spędził w policyjnym pomieszczeniu dla osób zatrzymanych. Twierdzi, że tam przez kilka godzin dwóch policjantów znęcało się nad nim.
- To, że wsiadłem do samochodu po wypiciu, to tylko moja wina, ale od ukarania jest sąd, a nie policja - mówi. Opowiada, co się wydarzyło "na dołku": - Zgasili światło, zaciągnęli mi na oczy czapkę i mnie nawalali gumową pałą.
Jak twierdzi, policjanci kazali mu się położyć na brzuchu i podnosili do góry za kajdanki, zaciśnięte z tyłu na nadgarstkach. Mieli go kopać, skakać i siadać na nim. - A jak mnie prowadzili po komendzie, obijali moją głową o wszystkie futryny. Dosłownie mnie skatowali. Jak kiedyś ZOMO - mówi.
Rano, kiedy został wypuszczony, wziął silne leki przeciwbólowe. W Wigilię trafił do szpitala. Stwierdzono u niego liczne zasinienia na ciele, otarcia kolan i nadgarstków oraz złamanie dwóch żeber. Późniejsza obdukcja wykazała "otarcia naskórka na twarzy i szyi, liczne sińce i otarcia naskórka na tułowiu i wszystkich kończynach" powstałe na skutek "wielokrotnych urazów zadanych narzędziem twardym tępym, względnie tępokrawędzistym".
Policja nie ukrywa, że użyła tzw. środków przymusu bezpośredniego, wśród nich są tzw. służbowe pałki. Jak twierdzą policjanci, w trakcie interwencji mężczyzna próbował oddalić się, nie wykonywał poleceń i był agresywny. Stąd - jak twierdzą - konieczność zastosowania środków przymusu bezpośredniego. Policja dodaje, że przed osadzeniem mężczyzna został zbadany przez lekarza a po wytrzeźwieniu nie zgłaszał żadnych problemów zdrowotnych.