Konserwatorzy Zbigniew Godziejewski i Iwona Ciszewska-Woźniak przy fasadzie grobowca © Centrum Archeologii Śródziemnomorskiej UW | Agnieszka Kowalska

Skarby Egiptu. Odkrycie Polaków zelektryzowało świat

Paweł Figurski

Polsko-egipski zespół archeologów odkrył w egipskiej Sakkarze grób urzędnika faraona sprzed 4300 lat. O znalezisku, tajemnicach ukrytych pod piaskami pustyni i o tym, że prawdziwe skarby nie zawsze muszą ociekać złotem, z prof. Kamilem Kuraszkiewiczem, egiptologiem z Uniwersytetu Warszawskiego, rozmawia Paweł Figurski.

Paweł Figurski: Niezwykłe odkrycie polskich archeologów, którzy odnaleźli grób urzędnika faraonów sprzed tysiącleci – ta informacja zelektryzowała media nie tylko w Polsce. Gratuluję.

Kamil Kuraszkiewicz, archeolog, egiptolog z Uniwersytetu Warszawskiego, szef polsko-egipskiej misji archeologicznej w Sakkarze: Zainteresowanie naszą pracą jest oczywiście miłe, ale z gratulacjami poczekajmy. Na razie największym zaskoczeniem dla mnie była reakcja mediów, bo to nie jest świeża sprawa. Odkrycia dokonaliśmy w październiku ubiegłego roku, ale prace są w toku, więc świadomie ich nie nagłaśnialiśmy. Wiemy, jak wiele jeszcze przed nami i o wszystkim chciałem opowiedzieć w momencie, gdy poczuję, że dowiedzieliśmy się tyle, ile się dało. Ten moment jeszcze nie nadszedł.

A więc zaskoczeniem jest reakcja mediów. A samo znalezisko również jest niezwykłe?

I tak i nie. Sakkara jest najstarszą częścią cmentarza Memfis, głównej rezydencji królów założonej po zjednoczeniu Egiptu w początkach III tysiąclecia p.n.e.

Prof. Kamil Kuraszkiewicz
Prof. Kamil Kuraszkiewicz© Archiwum prywatne

W egipskich wierzeniach kult zmarłych odgrywał olbrzymią rolę, był gwarancją, że zmarły będzie żył w zaświatach w komfortowych warunkach. To dlatego grobowce były rozbudowane i utrzymywane. Cmentarze nie mogły podlegać recyklingowi, tylko musiały się rozrastać. Proszę sobie wyobrazić Powązki, które funkcjonują od czterech tysięcy lat, nieustannie się powiększając.

O jakim obszarze mówimy?

Cała nekropolia zajmuje około 30 kilometrów pasa pustyni.

Trzeba jednak zacząć od krótkiego wykładu z historii. Państwo egipskie powstawało powoli, ale była w nim postać szczególna, którą sami Egipcjanie uważali za twórcę w pełni rozwiniętej władzy królewskiej. To król, którego imię brzmiało Neczerichet, ale w świadomości Egipcjan był na tyle ważną postacią, że zaczęli go nazywać Dżeserem -   "świętym, wywyższonym".

To daje pojęcie, jaką pozycję zajmował. Został dla niego zbudowany zupełnie wyjątkowy grobowiec, który w pewnym sensie był modelem wszechświata. Najbardziej widocznym jego elementem była pierwsza piramida, która powstała w Egipcie.

My pracujemy w pobliżu niej, w obrębie całego wielkiego założenia, które tworzyło ten królewski grobowiec. Bo piramida to jedno, ale otaczał ją zespół budowli, dziedzińców i korytarzy, które tworzyły model doczesnego świata. Kompleks miał też podziemną warstwę, która przedstawiała zaświaty. Te części są znane przynajmniej od XIX wieku.

POSŁUCHAJ PODCASTU OUTRIDERS. DALSZA CZĘŚĆ WYWIADU POD PODCASTEM.

Dochodzimy jednak do okrycia egipskiego egiptologa, Nabila Swelima, który, co ciekawe, był też admirałem egipskiej floty. Oglądając stare zdjęcia lotnicze zauważył, że wokół grobowca króla Neczericheta jest coś jeszcze. To zagłębienie, które otacza cały zespół. Ten imponujący rów ma około 40 metrów szerokości i 20 metrów głębokości.

Czy to słynna "Sucha Fosa"?

Dokładnie. To Swelim nazwał ten obiekt "Suchą Fosą". My pracujemy między murem kompleksu Neczericheta a "Suchą Fosą". Jej zbadanie jest naszym pierwszoplanowym celem.

Badamy pewną hipotezę, wedle której "Sucha Fosa" nie była tylko tym, czym fosa dla średniowiecznego zamku, czyli barierą zabezpieczającą istotny obszar, a w tym przypadku oddzielającą strefę sacrum od profanum. Myślimy o wiele istotniejszej roli.

Badania prowadzone od lat 40. XX wieku pokazały, że wewnątrz "Suchej Fosy" jest szereg bardzo skomplikowanych instalacji - nisz wykutych w ścianach, czy ścian działowych. W obszarze przez nas badanym znalazły się z kolei dwa korytarze. Jeden z nich kończy się niedużym pomieszczeniem, w którym znaleźliśmy absolutnie unikatowy przedmiot – wielki harpun.

Egipcjanie używali harpunów m.in. do polowania na hipopotamy. Polowanie na nie, szczególnie przez króla, było czynnością rytualną. Zwierzę uosabiało siły chaosu, zła. Harpun złożony jest bardzo starannie w drewnianym futerale, ma dekoracje, które pozwalają go przypisać Neczerichetowi. Co ważne, nie jest to broń, której można byłoby użyć do polowania, bo jest drewniany i nie ma grotu, który zrobiłby hipopotamowi krzywdę. I, jak na harpun, jest ogromny i nieporęczny – ma ponad 2,5 metra długości.

Do czego więc służy?

Mamy do czynienia z przedmiotem rytualnym. Składając do siebie wszystkie elementy, które znajdują się w obrębie fosy, można przypuszczać, że "Sucha Fosa" nie była wyłącznie barierą oddzielającą sacrum od profanum. Otóż, władca, a także każdy człowiek, zanim dostanie się w zaświaty, gdzie będzie mógł wieść życie błogosławionego ducha, musi przejść długą i niebezpieczną drogę. Na niej musi zmierzyć się z szeregiem istot, które bronią zaświatów przed nieuprawnionymi.

Wydaje się, że to, co w późniejszych grobowcach królewskich było przedstawiane w formie ilustracji, tu, na potrzeby Dżesera, zostało skonstruowane w formie trójwymiarowej. Taki rodzaj parku tematycznego. Harpun więc był bronią w drodze w zaświaty.

Sprawdzamy, jakie jeszcze instalacje zostały wykute w brzegach fosy. Praca jest bardzo trudna i czasochłonna, bo lwia część obszaru jest wypełniona piaskiem nawianym z pustyni. Żeby praca postępowała, trzeba odkopywać duże obszary. I właśnie w ten sposób trafiliśmy na grobowiec wspomnianego urzędnika o imieniu Mehczeczu.

Praca przy brzegu Suchej Fosy, w miejscu, gdzie wkrótce zostanie odkryty grobowiec Mehczeczu
Praca przy brzegu Suchej Fosy, w miejscu, gdzie wkrótce zostanie odkryty grobowiec Mehczeczu © Centrum Archeologii Śródziemnomorskiej UW | Kamil Kuraszkiewicz

I wracamy do mojego pytania. Odkrycie grobu urzędnika jest wyjątkowym wydarzeniem?

Prawdę mówiąc tak wyjątkowym, jak znalezienie grobu na cmentarzu. Tam właśnie powinien się znajdować.

To skąd wrzawa wokół odkrycia?

Z tego, co widziałem, informacja pojawiła się od Brazylii po Wietnam. Może dlatego, że wszystko, co związane ze starożytnym Egiptem, fascynuje ludzi.

Jak wspomniałem, jesteśmy dopiero na początku drogi. Dobrze wiemy, jak wyglądały egipskie grobowce. Każdy składał się z dwóch elementów. Po pierwsze, z miejsca, gdzie złożone było ciało. Według wierzeń egipskich musiało ono przetrwać, aby dusza mogła używać go jako schronienia. To miejsce miało być użyte tylko raz, podczas pogrzebu i nigdy więcej nie miało być przez nikogo odwiedzone. Najczęściej była to komora grobowa na dnie głębokiego, nawet kilkunastometrowego szybu.

Drugim, równie ważnym miejscem grobowca, była przestrzeń, w której żywi składali ofiary dla zmarłego. Dusza człowieka, aby móc funkcjonować w zaświatach, potrzebowała pożywienia. To kaplica, miejsce kultu.

Mamy odsłoniętą fasadę kaplicy, czeka nas odsłonięcie zasypu, który nagromadził się wewnątrz przez tysiące lat, zbadanie tego, co jest w środku. Możliwe, że nic tam nie będzie. Wiemy, że dekoracja nie została zakończona. Dalej będzie komora grobowa…

…a tam mumia? I dopiero to będzie niezwykłe odkrycie?

Jeżeli będzie tam mumia, to będzie niezwykłe odkrycie, ale z innego powodu niż pan przypuszcza. Po prostu w czasach, gdy powstał ten grobowiec, czyli za Starego Państwa, jeszcze nie mumifikowano zwykłych zmarłych w taki sposób, jaki kojarzy nam się z filmami o mumiach. Natomiast ciała były zabezpieczane w wieloraki sposób, czasem bardzo wymyślny, np. przez owinięcie wieloma warstwami tkaniny i pokrycie gipsem.

Samo odkrycie szczątków właściciela grobowca byłoby interesujące, bo w starożytnym Egipcie plagą były grabieże grobów. Mamy powody przypuszczać, że rabowaniem zajmowali się ci sami ludzie, którzy odpowiadali za pogrzeby. Złodzieje doskonale wiedzieli, gdzie i czego szukać. Zachowały się nawet dokumenty z procesu gangu rabusiów. Zaangażowane były w to osoby zajmujące się pogrzebami, czasem nawet urzędnicy miejscy. Większość grobowców jest doszczętnie zrabowana.

Nie znaczy to oczywiście, że szukać nie należy, w przybliżeniu znamy nie więcej niż 20 procent tego, co działo się w Sakkarze, a badania na dużą skalę trwają przecież od końca XIX wieku.

Relief na fasadzie przedstawiający właściciela grobowca
Relief na fasadzie przedstawiający właściciela grobowca© Centrum Archeologii Śródziemnomorskiej UW | Jarosław Dąbrowski

Ale teraz nie chodzi o znajdowanie kolejnych grobowców. To już nie są te czasy, gdy szukano efektownych przedmiotów, by przekazać je muzeom i pokazać turystom.

Na czym więc polega współczesna archeologia?

Teraz szuka się historii. Każde z tych znalezisk jest przyczynkiem do odtwarzania tego, co działo się w przeszłości.

Można sięgnąć po przykład z naszego stanowiska. Dzisiaj większość z nas ma świadomość tego, jak zmienia się klimat. Ale już przed tysiącami lat ludzie wiedzieli, jakie to niesie za sobą konsekwencje. Cmentarz, który badamy, dostarcza świadectw właśnie o tym, jak mniej więcej w XXIV wieku przed naszą erą zmieniał się klimat. To wtedy Sahara, będąca wcześniej obszarem bardziej sawannowym, z roślinami i zwierzętami, stała się pustynią.

Tej zmianie klimatu towarzyszyły bardzo gwałtowne zjawiska pogodowe, np. ponadprzeciętnie ulewne deszcze. Jeśli pomyślimy, że mowa o obszarze, na którym deszcze są rzadkością i cała cywilizacja była nieprzygotowana na ulewy, to staje przed oczami obraz klęski żywiołowej.

Dwa lata temu w Egipcie miały miejsce podobnie katastrofalne opady, które niemal sparaliżowały kraj. W starożytności sprawa była o tyle poważniejsza, że głównym materiałem stosowanym w budownictwie była cegła suszona. To świetny materiał. Budowane z niego domy są ciepłe zimą i chłodne latem. Ma jednak jeden mankament – nie jest odporny na deszcz; w wodzie zwyczajnie się rozpływa.

Z suszonej cegły budowane bywały też grobowce. Wiemy, że kilkakrotnie powtarzały się zjawiska, których skutkiem były błotno-kamienne lawiny, które spływały po cmentarzu, równając z ziemią wszystkie konstrukcie, które tam powstały.

Z punktu widzenia Egipcjan to była katastrofa, bo zmarli byli uzależnieni od sprawowania kultu przez żywych i składanych przez nich ofiar. W czasie obfitych opadów tracili to - a tym samym także możliwość życia w zaświatach.

Czyli zmiana klimatu nie była tragedią jedynie dla żywych, ale też dla zmarłych. Jak sobie z tym poradzono?

To rzeczywiście postawiło cały ich świat na głowie. Ale starali się jakoś z tym sobie radzić. Wprowadzali rozwiązania architektoniczne, które zapobiegały niszczeniu grobowców. Ale ten okres silnych opadów trwał tak długo, że część nekropolii w końcu została opuszczona.

Starożytni Egipcjanie stanęli przed wyzwaniem zabezpieczenia zmarłych przed zniszczeniem przez wodę. Przez długi czas komory grobowe starano się umieszczać jak najgłębiej, żeby trudno było się do nich dostać złodziejom. Ale wtedy komora grobowa była najniżej położoną przestrzenią i w czasie ulew stała w niej woda, powodując przyspieszony rozkład substancji organicznych. Ludzie widzieli spustoszenia powodowane przez wilgoć. Ktoś więc wpadł na dobry pomysł i od pewnego momentu komór grobowych nie umieszczano na dnie szybu, ale na pewnej wysokości; woda zbierała się poniżej komory, a nie w niej.

Fragment malowanej dekoracji w wejściu do kaplicy - prowadzenie zwierząt ofiarnych
Fragment malowanej dekoracji w wejściu do kaplicy - prowadzenie zwierząt ofiarnych© Centrum Archeologii Śródziemnomorskiej UW | Jarosław Dąbrowski

Jak bardzo archeolodzy są zaskakiwani dokonywanymi przez siebie odkryciami?

Zawsze trzeba liczyć się z zaskoczeniem. Jasne, pracując na cmentarzu trudno być zdziwionym odnalezieniem grobowca. Z drugiej strony to, kto jest w grobowcu pochowany oraz to, czego jeszcze możemy się dowiedzieć znajdując grobowiec, może być niespodzianką.

Na przykład dwadzieścia lat temu odkryliśmy pewien grobowiec. Wizualnie nie był bardzo imponujący, ale, jak się okazało, należał do człowieka, który był znany historii od połowy XIX wieku. Jego imię, Ichi, zostało zapisane w szeregu inskrypcji wyrytych w pustynnej dolinie łączącej Nil z brzegiem Morza Czerwonego.

Egipcjanie podróżowali Morzem Czerwonym – najczęściej na północ, do Synaju. W momencie, gdy odkryliśmy grobowiec, okazało się, że należy do człowieka, który w takiej wyprawie na brzeg Morza Czerwonego brał udział. Nam udało się ustalić cel tej wyprawy, czyli krainę Punt, region najprawdopodobniej położony w okolicy dzisiejszej Erytrei, północnej Etiopii, może obejmował też współczesny Jemen. To o tyle ważne, że wcześniej nie było żadnego dowodu na wyprawę Ichiego właśnie w to miejsce. Informacji dostarczył ten grobowiec.

Ale to nie wszystko. Jedną z pierwszych rzeczy, które zobaczyliśmy wchodząc do wnętrza, była nieduża oliwna lampka. Pochodziła mniej więcej z XIV wieku naszej ery. To znaczy, że wtedy ktoś tam wchodził. To okres w dziejach Egiptu, o którym wiadomo sporo, jednak o tym, na ile wówczas Egipcjanie interesowali się swoją przeszłością, nie wiedzieliśmy prawie nic.

Odkrycia archeologa nie są więc "filmowe", spektakularne? To żmudna, niebezpieczna praca fizyczna?

Zdecydowanie tak. Bywa niebezpieczna, ale daje sporo satysfakcji.

Archeologia jest nauką destrukcyjną, w pewnym sensie niszczy to, co bada. A to wiąże się z ogromną odpowiedzialnością, bo każdy etap naszej pracy musi być udokumentowany jak najdokładniej, by następnym badaczom umożliwić weryfikację naszych działań.

Jak to?

Proszę pomyśleć o koszu na śmieci. Wrzuca pan tam odpadki przez tydzień. Te najwcześniejsze będą najbliżej dna. Żeby sprawdzić, co pan jadł w poniedziałek, trzeba najpierw usunąć warstwy z piątku, czwartku, środy i wtorku. Usuwając, niszczymy je.

I nikt się nie dowie, co jadłem w środę.

Chyba że kolejne etapy pracy zostaną narysowane, opisane, sfotografowane. I właśnie to robimy.

To praca po presją?

Zwykle pracujemy od miesiąca do dwóch w ciągu roku. To wynika ze zobowiązań w Polsce, bo prowadzę zajęcia na uniwersytecie i nie mogę zostawić studentów. Jest zatem presja czasu. Poza tym ekspedycje naukowe kosztują i to również należy brać pod uwagę.

Polska archeologia to światowa ekstraklasa, jak to jest mierzalne?

Wolałbym unikać rankingowania. To nie jest mierzalne.

Ruszając na wykopaliska, stawiam sobie cele badawcze. Wiem, czego chcę się dowiedzieć. Nie mam żadnego wypływu na to, czy znajdę dekorowany grobowiec, czy złoty skarb. Z punktu widzenia nauki zarówno odkrycie złotego skarbu, jaki i ustalenie, że żadnego złotego skarbu w tym miejscu nie ma, jest równie istotne.

Jeśli znajdę skarb, to przykuję uwagę mediów, ale naukowo nie będzie to istotniejsze osiągnięcie niż ustalenie, że w tym miejscu stała obórka. Jak zatem ocenić, co jest większym odkryciem? Z perspektywy mediów odpowiedź jest prosta, ale naukowcy nie powinni jej przyjmować.

Ja nie mam zbyt dużego wpływu na to, co znajdę. Przypadek Howarda Cartera, który szukał grobowca Tutanchamona i go znalazł, jest wyjątkiem. On miał szereg przesłanek, które pozwoliły mu przypuszczać, że ten grobowiec tam jest. Gdyby jednak ustalił, że tego grobowca tam nie ma, z punktu widzenia nauki byłoby to równie ważnym osiągnięciem.

Nie zmienia to faktu, że złote skarby rozpalają wyobraźnię. Znalazł je pan kiedyś?

Jedyny kawałek złota, jaki znalazłem, to złoty listek, maleńki kawałek złotej folii.

Autor: Paweł Figurski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP magazyn
archeologiaegiptodkrycia archeologiczne
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (43)