Skandaliczne zachowanie pilota. Uciekł i zostawił pasażerów

Pilot wywołał furię i gniew pasażerów, gdy pierwszy zaczął uciekać z płonącego samolotu. Nie zatrzymał się, aby pomóc komukolwiek. Samolot miał wystartować z Barcelony do Birmingham.

Pilot pierwszy uciekł z samolotu [zdj. ilustracyjne]
Pilot pierwszy uciekł z samolotu [zdj. ilustracyjne]
Źródło zdjęć: © Pixabay | Pixabay

26.07.2022 09:50

Samolot hiszpańskiej taniej linii lotniczej Vueling przygotowywał się do startu z Barcelony, gdy na pokładzie wybuchł chaos. W kabinie samolotu rozległ się huk, a następnie pojawił się zapach spalenizny i dym. 

Spanikowani stewardzi biegali po korytarzu, podczas gdy pasażerowie patrzyli, jak pilot wybiega z kokpitu, otwiera boczne drzwi i bez zatrzymywania się wybiega z samolotu. 

50-letni Andrew Benion, który był wśród setek Brytyjczyków lecących do Birmingham, powiedział: "To było szokujące. Prawie wszyscy pasażerowie w samolocie byli Brytyjczykami. Wszyscy zapinali pasy. Nagle z tyłu samolotu rozległ się potężny huk i poczuliśmy zapach spalenizny. Wszystkie światła zgasły i zapaliły się światła awaryjne".

- Stewardzi zaczęli wpadać w popłoch. Biegali po korytarzu. Najpierw mówili wszystkim, aby mieli zapięte pasy, a następnie, by je rozpięli - relacjonował. 

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Kapitan uciekł z samolotu po eksplozji, porzucając pasażerów i załogę

 - Jeden ze stewardów wbiegł do kokpitu, żeby powiedzieć coś kapitanowi. Gdy tylko stewardesa otworzyła frontowe drzwi, kapitan od razu wybiegł. Po prostu zniknął. Był pierwszą osobą, która wysiadła z samolotu. Potem cała załoga pobiegła za nim i zostawiła wszystkich pasażerów. W samolocie została tylko jedna stewardesa. Zaczęła krzyczeć, żeby wszyscy wysiedli - opowiada Andrew.

- Hiszpan, który siedział obok nas powiedział, że samolot się pali. Nie mogliśmy uwierzyć, że kapitan po prostu tak nas zostawił - dodał. 

Inżynier Andrew z Telford w Anglii leciał do domu z rejsu po Morzu Śródziemnym, aby świętować 50 urodziny ze swoją żoną Clare. 

Andrew powiedział: "Byliśmy w panice. Wysiadaliśmy z samolotu. Zaczęły podjeżdżać wozy strażackie i karetki pogotowia. Zabrali nas do przeszklonej recepcji, gdzie wszystkie drzwi były zamknięte. Potem zostaliśmy otoczeni przez policję. Zachowywali się tak, jakby doszło do ataku terrorystycznego". 

- Widzieliśmy, jak spryskują tył samolotu. Nikt z personelu nie chciał z nami rozmawiać. Zostawili nas tam przez godzinę. Potem zostaliśmy zabrani do innego samolotu i czekaliśmy jeszcze 90 minut, aż go zatankują - opowiada. 

- Inny kapitan pojawił się wtedy w samolocie i przeprosił, ale odmówił wchodzenia w szczegóły. Po prostu powiedział: "Przepraszamy za niedogodności - odwieziemy Was do Birmingham tak szybko, jak to możliwe". W końcu wystartowaliśmy, ale atmosfera w samolocie była bardzo zła. Nikt nie chciał być w tym samolocie. Wszyscy byli przerażeni – mówi Andrew. 

Zobacz także
Komentarze (13)