PolskaSkandaliczne przeoczenie polskich posłów

Skandaliczne przeoczenie polskich posłów

Za kilkanaście miesięcy Polsce grożą ogólnopolskie wybory uzupełniające w celu wyłonienia... jednego europosła - ustalił serwis internetowy tvp.info. Nasz kraj utracił też prawo do dodatkowego obserwatora w europarlamencie. A wszystko przez przeoczenie parlamentarzystów.

Nowa kadencja europarlamentu będzie wyjątkowa. W jej trakcie prawdopodobnie wejdzie w życie Traktat z Lizbony, w związku z czym niektórym krajom wzrośnie liczba przysługujących deputowanych. Europejscy przywódcy zabiegają, by proces ratyfikacji dokumentu zakończył się w przyszłym roku.

W związku z tym kraje, którym w trakcie kadencji zwiększy się liczba deputowanych, wybiorą "nadprogramowych" europosłów już podczas najbliższych wyborów. Do wejścia w życie traktatu będą oni jednak mieli status obserwatorów. Oznacza to prawo do uczestnictwa we wszystkich posiedzeniach, ale bez prawa do głosowania. Jeśli nowe przepisy wejdą w życie, obserwatorzy automatycznie staną się deputowanymi.

Polska o tym jednak zapomniała, choć po ewentualnym wejściu traktatu w życie liczba naszych eurodeputowanych wzrośnie z 50 do 51. Siłą rzeczy nie skorzystamy też z prawa do wysłania obserwatora do PE. - Gdy była przyjmowana nowelizacja ordynacji wyborczej, nikt nie przewidział takiej sytuacji. Przyznam, ze było wtedy spore zamieszanie - mówi Andrzej Grzyb (PSL), szef sejmowej komisji ds. UE.

- Szkoda, że Polacy przegapili taką szansę. Taki obserwator od początku bierze udział w pracach i nie musi się później wdrażać, ani uczyć wszystkich procedur. Byłby o wiele skuteczniejszym posłem, niż osoba, która dopiero co trafia do europarlamentu - zaznacza europosłanka Genowefa Grabowska (SDPL), która w komisji konstytucyjnej PE pracowała nad zapisami dotyczącymi obserwatorów.

Większym problemem może być jednak wyłonienie dodatkowego eurodeputowanego. Niewykluczone, że aby wybrać jednego posła, będzie trzeba przeprowadzić… ogólnopolskie wybory uzupełniające. - Po prostu wejdzie następny kandydat z listy - pociesza się Waldy Dzikowski (PO). Jego optymizm studzi jednak Państwowa Komisja Wyborcza. - Obecna ordynacja nie przewiduje takiej możliwości. Ustawodawcy zapisali co robić w przypadku, gdy europoseł zrezygnuje z mandatu, nie ma jednak ani słowa o dodatkowym miejscu. Nie może wejść następny poseł z listy. To nie jest takie proste - wyjaśnia Lech Gajzler z PKW.

- To będzie problem, który trzeba będzie rozwiązać w najbliższym czasie - przyznaje Grzyb. - Nie wyobrażam sobie, by dla jednego europosła robić osobne wybory. Trzeba będzie zmienić prawo – dodaje. I przypomina, że dodatkowego europosła nie będzie można wybrać np. przez parlament, jak to zrobiono po naszym wejściu do UE, gdy nominowani deputowani pracowali w PE przez dwa miesiące do wyborów i rozpoczęcia się nowej kadencji. - To była tylko jednorazowa możliwość - mówi Grzyb.

Jednak sama działająca wstecz nowelizacja ordynacji już po wyborach może nie wystarczyć. Powód? Trybunał Konstytucyjny ograniczył możliwość nowelizacji prawa wyborczego. Uznał, że można to robić nie później, niż na pół roku przed wyborami. Trudno uwierzyć, że uzna nowelizację dokonaną… już po wyborach.

Karolina Woźniak

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (246)