Skandaliczna decyzja ZUS ws. 104‑letniej łodzianki
Bronisławie Gwóźdź z Łodzi, która ma 104 lata, ZUS odmówił prawa do pobierania bezpłatnych leków.
Kobieta jest wdową po inwalidzie wojennym i przez 36 lat przysługiwała jej refundacja. Kiedy jednak dwa lata temu weszła w życie nowelizacja ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych, ZUS odebrał kobiecie uprawnienia i zaczął robić wszystko, aby ich nie przywrócić.
- Na początek urzędnicy nie chcieli wydać dokumentu potrzebnego do refundacji leków, ponieważ babcia pobierała rentę rodzinną z Wojskowego Biura Emerytalnego - mówi wnuczka Joanna Biernacka. Ale kobieta udowodniła im, że się mylą.
Później ZUS podważał fakty, że nieżyjący mąż pani Bronisławy był wojskowym i inwalidą wojennym. - Z pomocą Urzędu do spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych przedstawiłam pracownikom ZUS-u dokumenty, w których były informacje o czynnym udziale dziadka jako wojskowego podczas II wojny światowej - przekonuje pani Joanna. I że wskutek wybuchu bomby miał uszkodzony słuch. Rodzina 104-latki w końcu poszła do sądu, ale też nic nie wskórała.
ZUS nie chciał z nami oficjalnie rozmawiać. W końcu jedna z pracownic Zakładu zgadza się na rozmowę, ale stanowczo odmawia podania swojego nazwiska. - Teraz kiedy nasza firma szuka pieniędzy, oszczędzamy na świadczeniach dla ludzi, którzy sami nie mogą się bronić. W tym konkretnym przypadku: po co świadczenia na bezpłatne leki osobie, która i tak w każdej chwili może umrzeć. Każą nam myśleć ekonomicznie - ucina rozmowę.
Rodzina pani Bronisławy nie składa broni. Jej wnuczka zapowiada, że będzie szukała pomocy u rzecznika praw obywatelskich i w Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu. - Leczenie kobiety w tak podeszłym wieku kosztuje 3 tys. zł miesięcznie. Najdroższe jest opłacanie opiekunów i pampersów. Seria 10 zastrzyków kosztuje 111 zł. Takie kwoty chyba dla większości z nas stanowiłyby problem - mówi pani Joanna.
- Jeżeli przez 36 lat kobieta otrzymywała świadczenia, to z jakiej racji teraz została ich pozbawiona? To, co robi ZUS w Łodzi, to łamanie prawa administracyjnego i moralnego. Jak będzie trzeba, pomożemy pani Bronisławie - deklaruje Piotr Kładoczny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Wiceprezydent Łodzi Halina Rosiak także zainteresowała się sprawą Bronisławy Gwóźdź. Jest zaskoczona podejściem ZUS. Zapowiada, że zapewni pomoc pani Bronisławie. Zbulwersowany jest również ks. Grzegorz Gogol. Jego zdaniem, świadoma odmowa pomocy choremu to swoista eutanazja. - To grzech i wynaturzenie. Nie można się na to godzić - mówi.
Pomoc deklaruje legendarna adwokatka Maria Sawicka, która przez pół wieku służyła pomocą ubogim i potrzebującym. - Trzeba złożyć ponowny wniosek o prawo do darmowych leków ze względów socjalnych. To chora sytuacja, którą uleczę - zapowiada mecenas Sawicka.
Bronisława Gwóźdź przez całe życie była silną kobietą, która trzymała w domu dyscyplinę. Jej mąż był lekarzem, oboje, jak potrafili, pomagali całe życie ludziom. Dziś kobieta nie porusza się, ma utrudniony kontakt z otoczeniem i z trudem mówi. Drobna, bardzo pogodna. Otoczona miłością najbliższych żyje w przekonaniu, że wszyscy ludzie są dla siebie serdeczni.