Skandal z "premierem" PiS, Piotrem Glińskim
Jeszcze nie jest premierem, żaden z niego poseł, nawet nie zaczął szukać poparcia, a już korzysta z przywilejów władzy. Profesor Piotr Gliński (58 l.) już wozi się za nasze – sejmowym samochodem. Rozsiadając się wygodnie w służbowym wozie może poczuć się jak ważny polityk, poseł albo senator.
03.10.2012 | aktual.: 03.10.2012 12:29
W poniedziałek premier Gliński po Warszawie jeździł sejmową toyotą o numerze rejestracyjnym WI 7594C. Sprawdziliśmy, to nie jest samochód nikogo z PiS, nie jest to prywatna limuzyna. – Samochód o podanym numerze rejestracyjnym należy do Kancelarii Sejmu i znajduje się w dyspozycji klubu PiS – potwierdza Faktowi Kancelaria Sejmu.
Profesor Gliński, na ten moment, nie jest ani premierem, ani posłem, ani nawet urzędnikiem pracującym w Kancelarii Sejmu. Mimo to, ten znany tylko wąskiemu gronu naukowców nauczyciel akademicki, który ledwie przedstawił się w Sejmie, bez cienia zażenowania korzysta z przywilejów władzy. A to nie do końca zgodne z prawem! Bo profesor Gliński to prywatna osoba, a nie poseł.
– Przejazdy samochodami będącymi w dyspozycji Kancelarii Sejmu przysługują posłom z tytułu wykonywania obowiązków członka komisji sejmowej (...), grupowych przejazdów członków komisji (...), grupowych przejazdów organizowanych przez Kancelarię Sejmu, wykonywania funkcji przewodniczącego lub zastępcy przewodniczącego komisji (...) w przypadkach uzasadnionych pilnością wykonywania obowiązków poselskich związanych z pracami Sejmu (...), w uzasadnionych przypadkach – w związku z rozpoczęciem i zakończeniem posiedzenia Sejmu i jego organów – tłumaczą Faktowi przedstawiciele biura prasowego Kancelarii Sejmu.
Gliński żadnego z tych warunków nie spełnia. Wysłaliśmy do rzecznika PiS Adama Hofmana pytanie w tej sprawie. Ale komentarza nie otrzymaliśmy. A przecież sejmowe limuzyny kosztują nas krocie. Miesięczny koszt utrzymania 59 sejmowych samochodów wraz z paliwem wynosi około 79,5 tysięcy złotych. Auta trzeba ubezpieczyć, myć, naprawiać, tankować a do tego opłacić pensje kierowców, którzy wożą posłów. Zresztą posłowie uwielbiają podróżować limuzynami. Dlaczego? Szybko, tanio i wygodnie. Z informacji do których dotarł Fakt wynika, że sejmowe samochody robią po 1,5 tys kursów miesięcznie. Parlamentarzyści narzekają nawet, że trudno się dopchać do limuzyny.
– Jest za mało kierowców dla posłów. Jest to codziennym problemem. Dochodzi do tego, że w czasie posiedzeń nie da się przyjechać z lotniska. Nie ma szans, tylko trzeba taksówkę brać, nawet w niedzielę – przedstawiał obraz swojej niedoli poseł Romuald Ajchler (63 l.) Jedno jest pewne, w czasie gdy sejmową limuzyną wożony jest Gliński, żaden z posłów PiS z niej nie skorzysta. Cóż za poświęcenie, w czasach, gdy darmowy przejazd dla posła jest takim dobrodziejstwem.
Polecamy również w internetowym wydaniu Fakt.pl: Gdzie zniknęła żona oszusta z Amber Gold?!