Skandal w światowych mediach. Wyciekły prywatne rozmowy
Wyciekły prywatne rozmowy dziennikarzy Fox News, z których wynika, że szerzone przez nich informacje o sfałszowaniu ostatnich wyborów prezydenckich w USA były oszustwem. Miały być powtarzane tylko po to, by stacja miała lepsze wyniki.
Proces dotyczący rzekomego sfałszowania wyborów prezydenckich w USA nabiera tempa. Dominion, jedna z firm, zajmujących się dostarczaniem sprzętu i technologii potrzebnych do organizacji wyborów, która teraz oskarża media o szerzenie nieprawdziwych informacji, upubliczniła prywatne rozmowy, jakie mieli toczyć między sobą pracownicy stacji Fox News. To właśnie oni głośno szerzyli narrację o sfałszowaniu wyborów. Szczegóły afery przytacza "The New York Times".
Nie wierzyli w "nieuczciwe wybory"
To, co działo się za kulisami jednych z największych amerykańskich mediów, zupełnie nie zgadza się z narracją, z którą spotykali się widzowie. Podczas gdy Fox News rozpowszechniało informacje o rzekomo sfałszowanych wyborach, dziennikarze wymieniali się między sobą wiadomościami, w których wyśmiewali doradców Donalda Trumpa, w tym Sidneya Powella i Rudolpha W. Giulianiego, oraz dawali do zrozumienia, że sami prezentują odmienne przekonania niż te prezentowane w mediach.
"Przy okazji, Sidney Powell kłamie. Przyłapałem ją. To szaleństwo" - napisał jeden z dziennikarzy Tucker Carlson do Laury Ingraham 18 listopada 2020 roku. Na co kobieta miała odpisać: "Sidney jest kompletną wariatką. Nikt nie będzie z nią pracował".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: Przerażający moment w Turcji. Operator koparki rzucił się do ucieczki
Takich rozmów było o wiele więcej i dotyczyły one także osób zajmujących w korporacji wyższe stanowiska. Rupert Murdoch, prezes korporacji, miał nazywać twierdzenia Trumpa o sfałszowanych wyborach "naprawdę szalonymi rzeczami". Z kolei Suzanne Scott, szefowa Fox News Media, miała usłyszeć od niego, że oskarżenia rzucane przez byłego prezydenta to "straszne rzeczy szkodzące wszystkim".
Scott miała świadomość tego, że roszczenia Trumpa są bezpodstawne. Miała nawet rozpowszechniać wśród swoich pracowników artykuł dziennika "The New York Post", który apelował do byłego prezydenta o to, by przestał żalić się z powodu przegranej.
Trudny czas po wyborach
Fox News było pierwszą stacją informacyjną, która ogłosiła Joe Bidena zwycięzcą w Arizonie, sugerując, że to właśnie on ostatecznie wygra wybory. Niedługo potem notowania korporacji zaczęły spadać, wtedy właśnie zaczęto podążać za narracją o sfałszowanych wyborach.
Jak przypomina "The New York Times", "prawo osłania dziennikarzy od odpowiedzialności, jeśli informują o fałszywych stwierdzeniach, ale nie, jeśli je promują". Oskarżający korporację medialną Dominion stwierdził w swoim pozwie, że ani jeden świadek Foxa nie wierzy w którykolwiek z zarzutów dotyczących firmy Dominion.
Oskarżyciel domaga się ponad półtora miliarda dolarów rekompensaty za szkody, które poniósł, gdy goście i gospodarze Foxa informowali, że maszyny do głosowania zostały tak zaprojektowane, by mogły wymazać głosy jednego kandydata, a następnie dać je innemu. Zadaniem firmy Dominion jest teraz udowodnienie, że działania Fox News realizowane były z premedytacją.