Skandal w Indonezji. Powodem testy na obecność koronawirusa
Poważne niedopatrzenie w fabryce farmaceutycznej w Indonezji. Jej pracownicy wielokrotnie używali tych samych testów na obecność koronawirusa. Teraz grożą im poważne konsekwencje.
Skandal w firmie Kimia Farma Diagnostika w Indonezji. Jej pracownicy wielokrotnie używali tych samych testów na obecność koronawirusa przy wymazach prowadzonych na lotnisku w pobliżu miasta Medan w prowincji Sumatra Północna.
Indonezja a koronawirus. Skandal na lotnisku, używali tych samych testów
Według informacji służb pałeczki, które używane są przy testach na koronawirusa, mogły być używane łącznie 20 tys. razy. Użyto do tego zaledwie 150 zestawów.
Rzecznik policji w Indonezji oszacował, że pracownicy firmy farmaceutycznej na swoim procederze mogli zarobić nawet 1,8 mld rupii (468 tys. zł - red.). Kosz jednego testu dla pasażera na lotnisku to około 200-300 tys. rupii (52-78 zł - red.).
Koronawirus. Druzgocący raport nt. Polski. Bolesław Piecha komentuje
W związku ze skandalem z firmy Kimia Farma Diagnostika zwolniono co najmniej pięciu pracowników, którzy dopuścili się procederu. Koncern zapowiedział też, że będzie w pełni współpracował ze służbami Indonezji. Związanym ze sprawą pracownikom grozi kara nawet 10 lat więzienia
Koronawirus w Indonezji. Blisko 1,7 mln zakażeń od początku pandemii
- Wielokrotne używanie testów na koronawirusa jest wbrew wewnętrznym procedurom - podkreślił w rozmowie z mediami Adil Fadhilah Bulqini, dyrektor koncernu.
Tego samego zdania są eksperci ds. zdrowia, którzy podkreślają, że pałeczki służące do pobierania wymazów do testów na koronawirusa, muszą być sterylne. To warunek konieczny, by zagwarantować bezpieczeństwo przed zakażeniem badanym osobom.
Indonezja zmaga się z epidemią koronawirusa. Od początku pandemii stwierdzono tam zakażenie koronawirusem u 1,68 mln osób. Zmarło 46 tys. mieszkańców tego kraju.
Źródło: PAP