Skandal. Rosjanie okradli OBWE. Sznur ciężarówek na nagraniu
Kilkadziesiąt samochodów, pozostawionych na wschodzie Ukrainy przez pracowników misji Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE), zostało wywiezionych przez Rosjan. Nie wiadomo, czy nie trafią na front jako wozy armii Putina.
"Kiedy Specjalna Misja Obserwacyjna OBWE uciekała z Ukrainy, porzuciła dziesiątki pojazdów opancerzonych na parkingu stacji kolejowej w Rosji i zabrała kluczyki. Wideo opublikowane przez rosyjskiego blogera wojskowego pokazuje teraz te auta na naczepach ciężarówek jadących do Rosji z Donbasu" - napisał w mediach społecznościowych Christopher Miller z "The Financial Times".
Rosjanie ukradli auta OBWE
Jak wyjaśnia, nie wiadomo, co Rosjanie zamierzają zrobić z samochodami, które należały do misji OBWE. "Zwolennicy tzw. samozwańczych republik od dawna twierdzili, że pojazdy OBWE powinny zostać skonfiskowane".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: Dla Rosjan to sukces. "Mamy tu grę propagandową"
Jak wyjaśnił reporter "FT", wcześniej padały propozycje z Rosji, aby auta OBWE zostały wykorzystane przez lekarzy, ale także takie, które wprost mówiły, iż na takie wsparcie czekają oddziały na froncie.
Miller pokazał na Twitterze film z rosyjskich mediów społecznościowych z autami OBWE na naczepach mniejszych i większych ciężarówek.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Latem 2022 roku, "FT" relacjonował procesy w Doniecku i Ługańsku, gdzie władze samozwańczych prorosyjskich republik sądziły ukraińskich współpracowników i członków misji OBWE pod zarzutem szpiegostwa. Pozorowane procesy ukraińskiego personelu lokalnego oparto na fałszywych oskarżeniach o zdradę.
Bądź na bieżąco z wydarzeniami w Polsce i na wojnie w Ukrainie klikając TUTAJ
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski