Skąd premier miał pieniądze na luksusowe mieszkanie?
Największy czeski dziennik "Mlada fronta Dnes" zarzucił czeskiemu premierowi Stanislavowi Grossowi krętactwa w tłumaczeniach, skąd miał pieniądze na kupno przed pięciu laty luksusowego mieszkania w Pradze.
28.01.2005 | aktual.: 28.01.2005 12:22
Gross tłumaczył wcześniej, że część środków na kupno mieszkania pochodziła z jego własnych oszczędności, a część z kredytu hipotecznego. "Mlada fronta Dnes", po dotarciu do wypisów z ksiąg wieczystych ustaliła, że mieszkanie kosztowało ponad 4 mln 200 tys. koron, tj. ok. 630 tysięcy złotych, kredyt hipoteczny wyniósł 1,7 mln Kc (ok. 255 PLN), a z własnych środków Gross zapłacił od razu 2,5 mln koron.
Dziennik ustalił, że podczas swej politycznej kariery, od początku lat 90. do roku 1999 (chwili kupna mieszkania), obecny premier zarobił maksymalnie (po opodatkowaniu) 1,7 mln koron, tj. ok. 255 tys. złotych. Skąd miał brakujące 1,2 mln koron? - zapytała gazeta.
Premier przyznał, że pieniądze pożyczył od wujka. "Mlada fronta Dnes" ustaliła jednak, że wskazany przez Grossa krewny, od 30 lat emerytowany wojskowy, takich pieniędzy, ani wielkiego majątku, nigdy nie miał. Sam 76-letni obecnie Frantiszek Vik (ów "bogaty wujek") po wyliczeniach, jakich w sprawie jego majątku dokonała gazeta, przyznał po kilku dniach, że pieniądze pożyczył od krewnych z zagranicy. Nie podał przy tym żadnych szczegółów. Jego dorosłe już dzieci nic nie wiedzą o żadnych krewnych mieszkających za granicą.
"Mlada fronta Dnes" napisała, że "wujek Vik" jest nową zagadką czeskiej polityki i przypomina Lajosza Bacsa i Pepę z Hongkongu - tajemniczych sponsorów Obywatelskiej Partii Demokratycznej (ODS). Ujawnienie tych fikcyjnych sponsorów w roku 1997 rozpoczęło kryzys rządowy, którzy zakończył się upadkiem rządu Vaclava Klausa i doprowadził do rozłamu wewnątrz jego ODS.
Wiarygodnego wyjaśnienia pochodzenia pieniędzy na kupno mieszkania domagają się od Grossa już także niektórzy czescy politycy. Jest sprawą pana przewodniczącego, jak wiarygodnie chce się prezentować opinii publicznej - powiedział kąśliwie lider koalicyjnych lidowców Miroslav Kalousek.
Zbigniew Krzysztyniak