PolskaSiostry wyjechały, szpital sparaliżowany

Siostry wyjechały, szpital sparaliżowany

Oddział chirurgii dziecięcej Wojewódzkiego Centrum Medycznego w Opolu wstrzymał wczoraj planowe przyjęcia. Rodzice chorych dzieci są załamani.

Siostry wyjechały, szpital sparaliżowany
Źródło zdjęć: © NTO

21.07.2006 | aktual.: 21.07.2006 09:11

Pięcioletnia Kornelia Lenicka z Głuchołaz miała być wczoraj przyjęta do opolskiego szpitala. Zgłosiliśmy się do WCM o 10.00 i ponad godzinę czekaliśmy na jakieś wyjaśnienie - opowiada Artur Lenicki, ojciec Kornelii. W końcu przyszedł lekarz i oznajmił, że z braku pieniędzy i personelu żadnych planowych przyjęć nie będzie. Dlaczego nikt mnie nie uprzedził, tylko musiałem jechać w upale z chorym dzieckiem przez całe województwo? Nikt mi też nie poradził, co mam teraz zrobić, gdzie szukać pomocy? - zastanawia się.

Artur Lenicki martwi się, co będzie z jego dzieckiem. Córka ma problemy z układem moczowym. Wyniki z badania usg i moczu były złe. Mogą wystąpić kłopoty z nerkami - mówi. Oddział chirurgii dziecięcej w WCM, liczący 42 miejsca, jest jedynym na Opolszczyźnie.

Musieliśmy przerwać przyjęcia planowe i ograniczyć się tylko do przyjęć nagłych, gdyż na bloku operacyjnym brakuje pielęgniarek - wyjaśnia dr n. med. Eligiusz Bogdanowicz, ordynator oddziału. - Szczególnie dotyczy to pielęgniarek anestezjologicznych i instrumentariuszek. Na naszym oddziale jest ich tylko 12, a powinno być 40. Przyjmując pacjenta na oddział, musimy wziąć za niego pełną odpowiedzialność. Dziś, mimo naszych wysiłków, nie jesteśmy w stanie zapewnić małym pacjentom należytej opieki. Nie mam też pojęcia, kiedy wznowimy planowe przyjęcia.

Doktor Bogdanowicz podkreśla, że rozumie rozgoryczenie taty Kornelii. Jest to bardzo przykre, ale nie mogę mu na razie powiedzieć, kiedy córka zostanie przyjęta do szpitala. Wczoraj od godz. 6.30 do 18.30 na oddziale chirurgii dziecięcej miały dyżur trzy pielęgniarki. Uwijały się jak w ukropie - zapewnia.

Mamy dużo godzin nadliczbowych, jesteśmy już bardzo zmęczone - wyznała jedna z sióstr, prosząc o anonimowość. Część koleżanek wyjechała za granicę, a chętnych na ich miejsce nie ma. Nie jest łatwo. Każda z nas ma do obsłużenia kilkanaście łóżek. W tym dzieci najmłodsze, które trzeba przewinąć, nakarmić - opowiada.

Pielęgniarka na oddziale chirurgii dziecięcej opolskiego szpitala średnio zarabia 800 zł. Jeśli mieszka w przyszpitalnym hotelu, weźmie pożyczkę (co często ma miejsce), to po odtrąceniu tych wszystkich należności, zostaje jej na życie 400 zł.

Dr Marek Piskozub, dyrektor WCM, przyznaje, że pielęgniarek brakuje już od dłuższego czasu, a jeszcze teraz doszły letnie urlopy. Zatrudniamy obecnie 540 pielęgniarek, a musielibyśmy przyjąć jeszcze 30-40, żeby sytuacja została opanowana - mówi. Najbardziej brakuje pielęgniarek anestezjologicznych i instrumentariuszek. Nie mamy ich jednak skąd wziąć. Składane przez nas oferty w urzędach pracy pozostają bez odpowiedzi. Część naszych pielęgniarek odeszła na stałe, bo wyjechały np. do Anglii, Włoch, Niemiec - martwi się.

Dyrektor Piskozub obiecuje, że zrobi wszystko, by doprowadzić do wznowienia przyjęć na chirurgię dziecięcą. Postaramy się, żeby odesłane dziś do domu dzieci zostały przyjęte w najbliższym czasie - zapewnia.

Małgorzata Fedorowicz

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)