PolskaSiemoniak wyjaśnia: nie miałem innego wyboru niż Airbus

Siemoniak wyjaśnia: nie miałem innego wyboru niż Airbus

Interes państwa nie jest tożsamy z interesem jednego zakładu. Ważne są miejsca pracy, ale kierujemy się podstawowym interesem państwa - komentował wybór francuskich śmigłowców dla polskiej armii wicepremier i minister obrony Tomasz Siemoniak, gość programu "Dziś wieczorem" w TVP Info.

22.04.2015 | aktual.: 22.04.2015 22:06

Wicepremier Tomasz Siemoniak przekonywał, że nie miał innego wyboru, jak dopuszczenie tylko konsorcjum Airbus Helicopter do dalszego etapu przetargu na zakup śmigłowców. Odniósł się do protestów związkowców z Mielca i Świdnika.

- Cóż można poradzić na sytuację, w której dwóch z trzech oferentów składa oferty, które są niepełne i które nie spełniają wymogów. Stanąłem przed taką alternatywą: unieważnić ten przetarg, czyli sprawić, że mamy dwa lata opóźnienia i wojsko nie będzie miało potrzebnych śmigłowców, albo podjąć decyzję, że tego, który spełnia warunki dopuszczamy do dalszych testów, walcząc także o to, aby ta oferta przyniosła także odpowiednią liczbę miejsc pracy – tłumaczył w TVP Info.

"To nie związkowcy decydują"

Oprócz maszyn konsorcjum Airbus Helicopter rząd postawił też na amerykańskie rakiety Patriot. - Interes państwa nie jest tożsamy z interesem jednego zakładu. Ważne są miejsca pracy, ale kierujemy się podstawowym interesem państwa. Decyzje w obydwu tych dużych postępowaniach modernizacyjnych są optymalne i w najgłębszym interesie państwa. Związki zawodowe nie są od tego, żeby decydować o tym, co wojsko ma kupić - wyjaśniał.

Minister zwrócił uwagę, że Polski przemysł lotniczy to nie tylko Świdnik i Mielec, ale także wojskowe zakłady w Łodzi czy Dęblinie. Dramatyczne wypowiedzi pracowników z PZL Mielec i PZL Świdnik, że grozi im utrata miejsc pracy nazwał "przesadnymi i podyktowanymi emocjami". - Myślę, że używanie takiego argumentu jest sporym nadużyciem, zwłaszcza, że zapowiedzieliśmy przyśpieszenie postępowania na śmigłowce uderzeniowe tzw. program Kruk - przekonywał. Dodał: - Polska armia ma 200 śmigłowców, wszystkie będą wymagały wymiany w ciągu kilkunastu lat.

Przetarg pod okiem służb

Odpowiadając na zarzuty, że strona polska faworyzowała francuskie konsorcjum, Siemoniak odrzucał te oskarżenia wskazując, że cały przetarg odbywał się pod szczególnym nadzorem. - Nikt, nikogo w tym postępowaniu nie faworyzował. Ręczę, że wszystko odbywało się merytorycznie i było pod kontrolą biura procedur antykorupcyjnych i służb, aby mieć pewność rzetelności i uczciwości tego postępowania - zapewniał.

- Ktoś wygrywa, a ktoś przegrywa. Myślę, że załogi mogą mieć pretensje do swoich zarządów, skoro te nie potrafiły złożyć takiej oferty, żeby przystąpić do testów - mówił wicepremier.

Siemoniak podkreślił też, że to nie producenci będą decydować, co ma kupić rząd, tylko „wojsko, eksperci i nasze potrzeby”.

"Zapraszam NIK"

Siemoniak odniósł się także do sugestii Andrzeja Dudy, że wybranie francuskiego konsorcjum było rewanżem za poparcie Donalda Tuska na stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej. Kandydat PiS na prezydenta sugerował to w programie "Polityka przy kawie". - To jest taka bzdura, że aż trudno mi ją prostować. Budzi moje zażenowanie, że ktoś poważny, kto funkcjonował w sferze państwowej może mówić takie rzeczy. Można nas krytykować, ale takie sugestie są poniżej wszelkiej krytyki. Rozumiem, że to sprawa kampanijna - komentował.

Dostało się także Adamowi Jarubasowi z PSL, który przetarg na helikoptery nazwał skandalem. - Żałuję, że pan marszałek województwa świętokrzyskiego nie wie o tym, że zrobiliśmy bardzo wiele, aby ratować zakłady, które są w jego województwie. To choroba kompanijna. Mam nadzieję, że emocje ostygną i ludzie na co dzień racjonalni, wrócą do tej racjonalności - podkreślił.

Jako "osłabianie polskiej obronności" potraktował Siemoniak zapowiedź lidera SLD, że jego partia nie poprze wzrostu nakładów finansowych na armię. - Wzywanie do osłabiania naszej obronności to jest fatalna sprawa i dziwię się, że były premier, który wiele zrobił dla polskiej obronności, mówi takie rzeczy. W każdej chwili możemy się poddać kontroli NIK. Jestem spokojny i zapraszam kontrolerów, choćby jutro - mówił Siemoniak.

"Najlepsza oferta"

We wtorek ogłoszono też decyzję, że Polska i USA będą negocjować umowę o zakupie zestawów obrony powietrznej Patriot. Siemoniak odpierał zarzuty, że kupiliśmy przestarzały system, który nie poradzi sobie z rosyjskimi rakietami Iskander. - Główna część to najnowocześniejsze zestawy ze zdolnościami przewyższający wszystko inne, co jest dostępne na świecie. Jasne, że było także kryterium bezpieczeństwa i sojuszu z USA, ale to także najnowocześniejsza konstrukcja. I chodziło o to żeby niosła ze sobą ofertę przemysłową dla polskiej nauki i przemysłu - wyliczał wicepremier.

- Poprzeczkę podnieśliśmy bardzo wysoko. Jestem przekonany, że w sensie techniczno-wojskowym, to najlepsza oferta - dodał.

Minister przekonywał, że negocjacje w sprawie systemu antyrakietowego były bardzo trudne i zastrzegł, że Polska zawsze może nie podpisać kontraktu. - Wydaje mi się jednak, że w tych rozmowach potwierdzonych przez rząd USA uzyskaliśmy bardzo dużo - zapewniał.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (172)