Siemoniak: chcemy integrować działania różnych instytucji w sprawach obrony
W planie wzmacniania bezpieczeństwa chodzi o zintegrowanie działania różnych resortów i całościowe spojrzenie na sprawy obrony - powiedział PAP wicepremier, szef MON Tomasz Siemoniak. Zapewnił też, że w tym roku MON wyda cały swój budżet na modernizację.
08.10.2014 | aktual.: 08.10.2014 07:57
* Premier Ewa Kopacz zapowiedziała przedstawienie planu wzmacniania bezpieczeństwa. Co się w nim znajdzie?*
Tomasz Siemoniak: Pani premier Ewa Kopacz w swoim expose zapowiedziała, że taki plan przedstawimy w listopadzie, więc prace nad nim trwają. Chodzi po prostu o to, żeby w jednym dokumencie zintegrować działania różnych resortów, różnych instytucji, spojrzeć całościowo na sprawy obrony i bezpieczeństwa. To nie jest tak, że skoro jest ministerstwo mające w nazwie obronę narodową, to ono odpowiada za wszystko. Ono powinno też w pewnej mierze integrować, konsolidować różne wysiłki.
Nie da się ukryć, że przesłanką, żeby taki plan stworzyć, jest wzrost zagrożeń, to jest wniosek z tego, co się dzieje na wschód od Polski w ciągu ostatniego roku. Ale na pewno też po 25 latach niepodległej Polski warto przyjrzeć się różnym segmentom, warto spojrzeć całościowo na sprawy bezpieczeństwa państwa. I tak będziemy pracowali.
Sprawy bezpieczeństwa i obrony to jest kilka resortów. To jest oczywiście Ministerstwo Obrony Narodowej. To jest Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, bo tam są służby mundurowe. To jest Ministerstwo Gospodarki z planem mobilizacji gospodarki, z różnymi elementami, które wprost dotyczą obrony i bezpieczeństwa. To jest Ministerstwo Skarbu Państwa, nadzorujące przemysł obronny i wiele spółek o znaczeniu strategicznym, tu jest też związek z bezpieczeństwem energetycznym. Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju, czyli cała infrastruktura państwowa istotna także z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa, nie tylko krytyczna, ale obejmująca normalne drogi, mosty, porty. To jest kwestia służb specjalnych. To jest także kwestia całej administracji takiej jak wojewodowie, zarządzania kryzysowego. To jest kwestia organizacji pozarządowych, począwszy od ochotniczych straży pożarnych, organizacji proobronnych.
Pewne elementy zawartości tego planu były omawiane na wrześniowym posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego, mówił o nim prezydent Bronisław Komorowski. Spodziewam się bliskiej współpracy z panem prezydentem przy tworzeniu tego planu.
Czy w tym planie będą się mieścić zmiany dotyczące systemu zakupów uzbrojenia i sprzętu dla wojska. Wiemy, że w pionie uzbrojenia trwają prace nad usprawnieniem procedur.
- Ostatnie trzy lata to jest dobry czas, jeśli chodzi właśnie o usprawnienia procedur i zupełnie inne podejście. Są takie nowe elementy jak dialog techniczny, postawienie na współpracę międzyrządową przy większych projektach. Sądzę, że staraliśmy się wyciągać wnioski z tego, dlaczego tak wiele postępowań było nieskutecznych.
Należy pamiętać, że ministerstwo obrony i jego agendy są tylko jednym z uczestników tego całego procesu. Jest przemysł, są ośrodki naukowe, są partnerzy zagraniczni, są procedury zamówień publicznych, jest europejska dyrektywa obronna. Sądzę, że nigdy nie będzie można powiedzieć, że ten system jest już raz na zawsze dobrze ukształtowany. On powinien być elastyczny, przejrzysty i przede wszystkim skuteczny.
Myślę, że - w moim przekonaniu wzorcowe i w terminach, i w procedurach - postępowanie na samolot szkolny pokazało, że można, że nie jesteśmy skazani na ślimaczenie się, rosnące ceny i kłopoty. Sądzę, że wyciągamy wnioski z ostatnich dwudziestu lat zakupów, trudności offsetowych, trudności w implementacji różnych rozwiązań w Polsce, starając się temu zaradzić.
Natomiast - nie chcę, żeby to zabrzmiało jak usprawiedliwienie - nie znam takiego kraju, takiego ministra obrony, gdzie takie rzeczy da się opisać z jakąś precyzją szwajcarskiego zegarka, bo jeśli mamy innowacje, to nikt nigdy nie da gwarancji, że wszystko się uda i każda próba dobrze przejdzie, a poza tym trzeba reagować na zmieniającą się rzeczywistość.
Wspominał pan o nieskuteczności pewnych postępowań. Czy myśli pan, że w tej chwili po tym potwierdzonym przez panią premier zwiększeniu wydatków obronnych do 2 proc. PKB uda się w większym stopniu zagospodarować te pieniądze przeznaczone na wydatki majątkowe, bo był zarzut, że co roku jednak faktycznie wydawane środki są mniejsze niż przewidziane w budżecie.
- Znam ten zarzut, wielokrotnie się z nim mierzę. Jeśli chodzi o rok 2013, zarzut niesłuszny, ale dlatego że nowelizacja budżetu odjęła nam ponad 3 mld złotych, więc w zeszłym roku wykonaliśmy budżet w stu procentach. I myślę, że uczciwa analiza ostatnich lat też powinna zawsze uwzględniać to, w jakiej sytuacji był minister obrony wobec ministra finansów i że czasami była presja, by tych środków nie wydawać. W tym roku - jestem przekonany - wydamy sto procent i, znając plan modernizacji technicznej na lata 2015-16, nie spodziewam się problemów z zagospodarowaniem i wydaniem rozsądnym, planowym tych środków. Dwa procent PKB to oznacza około 800 milionów złotych więcej w roku 2016, i naprawdę raczej jest więcej możliwości tutaj w tym planie niż jakichś deficytów, które należałoby widzieć.
Szczyt NATO w Newport skończył się postanowieniami dotyczącymi zwiększenia gotowości sojuszu do działania. Wojskowi pracują nad konkretnymi rozwiązaniami, ale już - jak się dowiadujemy - pojawiły się wątpliwości, czy siły natychmiastowego reagowania, ta szpica, rzeczywiście może być tak liczna, skoro ma być w tak wysokiej gotowości. Czy widzi pan tutaj jakieś problemy?
- Nie chcę komentować takich medialnych doniesień, że na zebraniu dwóch generałów dyskutowało, jeden mówił tak, drugi inaczej. Dziwię się trochę, jak ogromną wagę w naszych mediach się przywiązuje do tego, co napisało jedno zagraniczne czasopismo.
Osiągnęliśmy to, czego oczekiwaliśmy na szczycie w Newport, w lutym ministrowie obrony NATO powinni w Brukseli zatwierdzić szczegóły. Nad tym pracujemy. To będzie wymagało ciężkiej pracy, walki o szczegóły. Ważne, że NATO na swoim szczycie zobaczyło bardzo mocno stare-nowe zagrożenie ze Wschodu i postanawia na nie reagować. A tam, gdzie chodzi o szczegóły, o pieniądze, rozmowa zawsze jest trudna.
Jakie szczegóły z punktu widzenia Polski muszą się znaleźć w tym opracowaniu przygotowywanym przez wojskowych?
- Ja nie chcę używać słowa muszą, bo dyskusja się toczy i nie chcę tutaj uprzedzać czy stawiać jakichś warunków. Ale dla nas najważniejsze są trzy postanowienia szczytu w Newport. To jest ciągła rotacyjna obecność wojsk sojuszniczych na terytorium Polski. To coś, gdzie fakty wyprzedziły nawet decyzję natowskie, bo do czynienia z taką obecnością - żołnierzy amerykańskich, kanadyjskich, za chwilę brytyjskich - mamy od wiosny. Myślę, że powinniśmy dbać o to, żeby ta ciągła obecność też przechodziła w przygotowanie magazynów ze sprzętem, w taką gotową infrastrukturę na terenie Polski.
Drugi element to siły natychmiastowego reagowania, czyli coś, co zostało potocznie określone nazwą szpicy. Zależy nam na tym, żeby było to realne, silne i żeby odpowiadało na możliwe zagrożenia. Jasne jest, że te siły natychmiastowego reagowania będą wydzielane z sił odpowiedzi NATO, że to jest nowa jakość, jeśli chodzi o czas i przygotowanie, ale wydaje się, że nadzwyczaj celowe jest stworzenie takich sił.
I trzeci element to nowa rola korpusu północ-wschód jako organizatora obrony na wschodniej flance NATO. Zależy nam bardzo, żeby korpus, w który wiele zainwestowaliśmy, który gromadzi dzisiaj żołnierzy z 13 państw, rzeczywiście był taką realną strukturą wpisaną w system dowodzenia NATO.
Te trzy elementy oczywiście mogą się ze sobą wiązać, bo to niekoniecznie są jakieś odrębne rzeczy.
Chodzi nam po prostu o to, żeby jak najwięcej żołnierzy, sprzętu i infrastruktury NATO było na terenie Polski. To jest nasz cel i szukamy różnych dróg do jego osiągnięcia.
Był taki czas, kiedy praktycznie codziennie pytano pana o ewentualną sprzedaż broni na Ukrainę. Tymczasem po ostatniej wizycie ministra obrony Ukrainy powiedział pan, że ustalono, iż nic na temat ewentualnej sprzedaży broni nie mówimy. Dlaczego?
- Strona ukraińska zauważyła, że każde doniesienie medialne jest w tej sprawie przedmiotem wojny informacyjnej, więc z zadowoleniem przystałem na taką propozycję, że nie rozmawiamy w mediach o takich sprawach.
Czy, nie licząc sprzedaży kamizelek i hełmów, sprzedaliśmy albo podpisaliśmy jakiś kontrakt ze stroną ukraińską w ostatnich kilku miesiącach?
- Nie mam takiej wiedzy. Wiem, że firmy polskiego przemysłu obronnego są aktywne. Natomiast potwierdzam sprzedaż kamizelek, hełmów i potwierdzam nasz konwój humanitarny z pomocą - z żywnością, z kocami, prześcieradłami i to, że przygotowujemy następny konwój z pomocą medyczną.
Szef BBN Stanisław Koziej wyraził niedawno nadzieję, że w październiku rząd przedstawi strategię bezpieczeństwa narodowego.
- Tak, skierowałem na posiedzenie Rady Ministrów projekt tej strategii. Czekaliśmy na szczyt w Newport, chcąc żeby ten dokument był jak najbardziej aktualny. Zakończyliśmy analizę z punktu widzenia postanowień Newport i spodziewam się, że na jednym z październikowych posiedzeń Rada Ministrów zaakceptuje ten projekt.
W poprzednim rządzie był pan zaangażowany w przygotowywanie projektu reformy służb specjalnych. Premier Kopacz początkowo nic o tej sprawie nie wspominała, ostatnio jednak zapowiedziała, że prace będą kontynuowane.
- Jestem przekonany, że prace parlamentarne nad tym projektem będą się normalnie toczyły i że Sejm tutaj podejmie decyzję. Projekt, który wyszedł z Rady Ministrów, był bardzo przemyślany, obejmował różne aspekty działania służby, ale także i ich koordynacji i relacji do Rady Ministrów.
Co pan sądzi o krytycznej opinii BBN-u do tego projektu? Biuro oceniło, że projekty ustaw o ABW i AW mogą ograniczać rolę prezydenta, bowiem zostałby on pozbawiony możliwości uzyskiwania informacji o istotnych z punktu widzenia bezpieczeństwa.
- Z tego, co wiem, już na etapie prac parlamentarnych przyjęto tę uwagę i była zgoda, aby przedstawiciel prezydenta uczestniczył w pracach Komitetu Rady Ministrów ds. Bezpieczeństwa Państwa, który ma zastąpić obecne Kolegium ds. Służb Specjalnych.
Czy powierzenie panu stanowiska wicepremiera oznacza podniesienie pańskiej rangi osobistej, czy raczej postawienie na sprawy obronności w tym rządzie?
- Nie sądzę, że to jest jakieś podnoszenie rang osobistych. W tej decyzji pani premier Kopacz jest chęć podkreślenia wagi spraw bezpieczeństwa i obrony narodowej. Nie zdarzyło się w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat, żeby minister obrony sprawował funkcję wicepremiera. Byli wicepremierzy bez teki, byli wicepremierzy z różnymi tekami, nigdy w ciągu ostatnich 25 lat nie połączono tych spraw. Więc sądzę, że jest to znaczący sygnał i chęć, żeby spojrzeć bardziej całościowo na sprawy bezpieczeństwa państwa.
Jest pan wicepremierem, a nigdy pan nie był posłem ani senatorem. Zamierza pan za rok kandydować?
- Jest bardzo dużo czasu do wyborów. Jest bardzo wiele rzeczy do zrobienia. Nie zastanawiałem się nad tym.