Siemiątkowski: w teczce Belki nic kompromitującego
W teczce Marka Belki nie ma niczego, co by go kompromitowało - oświadczył poseł SLD Zbigniew Siemiątkowski, były szef Agencji Wywiadu (AW).
21.06.2005 | aktual.: 21.06.2005 17:50
Siemiątkowski przypomniał, że gdy w 2004 r. Belka miał zostać powołany na urząd premiera, zlecił oficerom AW przegląd znajdującej się w IPN teczki Belki. Dostałem relację, że nie ma tam nic, co by zagrażało bezpieczeństwu państwa w przypadku powołania go na premiera, w sensie kompromitującym go - oświadczył Siemiątkowski. Dodał, że taką informację przekazał wówczas prezydentowi Aleksandrowi Kwaśniewskiemu.
Prezydent 29 marca 2004 r. zwrócił się do Siemiątkowskiego o informację, czy w związku z nominacją Belki na premiera zachodzą okoliczności, które mogą być istotne dla bezpieczeństwa Polski. 6 kwietnia otrzymał odpowiedź, że w świetle posiadanej przez AW wiedzy nie ma żadnych powodów, by nie desygnować Belki na to stanowisko.
Siemiątkowski podkreślił, że on sam nie widział tej teczki, bo jako szef AW nie miał - jak się wyraził - uprawnień lustracyjnych. Jeśli jest tak, jak mówi sam pan premier, instrukcja wyjazdowa to taki jednorazowy akt, który nie jest zobowiązaniem do współpracy - dodał.
We wtorek IPN uznał teczkę Belki za jawną. Premier zwrócił się w zeszłą środę do Kieresa o odtajnienie swej teczki po tym, gdy wiceszef sejmowej komisji śledczej ds. PKN Orlen Roman Giertych zarzucił Belce, że skłamał stwierdzając, iż nie współpracował ze służbami specjalnymi PRL. Belka przyznaje, że przed wyjazdem do USA w 1984 r. podpisał tzw. instrukcję wyjazdową, ale podkreśla, że nie oznacza to, iż podpisał deklarację współpracy.
Podpisanie przez daną osobę instrukcji wyjazdowej nie jest jednoznaczne z zobowiązaniem się do tajnej współpracy; to zależy od treści podpisanej instrukcji, której formy były różne - podkreślał ostatnio przewodniczący Sądu Lustracyjnego Zbigniew Puszkarski. Jednocześnie przypomniał, że nawet podpisanie przez daną osobę właściwej deklaracji współpracy nie oznacza automatycznie, by była ona tajnym współpracownikiem. Wszystko zależy od tego, czy współpraca zmaterializowała się, czy dana osoba wykonywała konkretne zadania; jeśli nie, to nie można jej uznać za tajnego współpracownika - dodał sędzia.
Biuro Rzecznika Interesu Publicznego potwierdziło w zeszłym tygodniu, że premierowi wysłano pismo o odstąpieniu od złożenia do Sądu Lustracyjnego wniosku o wszczęcie postępowania wobec niego. Rzecznik nie ujawnia powodów tej decyzji, podjętej po "szerokim postępowaniu dowodowym".